Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz Polonii Słubice z Lechią Zielona Góra zakończył się remisem

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Akcja pod bramką Lechii. Tym razem Krystian Kalinowskinie dał się zaskoczyć
Akcja pod bramką Lechii. Tym razem Krystian Kalinowskinie dał się zaskoczyć fot. Tomasz Gawałkiewicz
Ten remis nie zadowolił nikogo. Gospodarzy, którzy kolejny raz u siebie nie potrafili pokonać ekipy ze spadkowego miejsca. Lechii, gdyż trzy punkty miała już praktycznie w kieszeni.

W pierwszej połowie to było nawet niezłe widowisko. Lechia zaczęła od mocnego uderzenia. Już w drugiej minucie nastąpiła składna akcja zielonogórzan. Piłka powędrowała od Mirosława Topolskiego do Łukasza Kaczorowskiego, a w wszystko wykończył celnym strzałem Andrzej Dorniak. Gospodarze zaczęli atakować, ale przez kilka minut nie mogli skonstruować czegoś konkretnego. Okazję mieli zielonogórzanie. Jedno dobre podanie i Topolski był w znakomitej sytuacji. Atakował go Szymon Sidorowicz I obaj się przewrócili.

Co do tego zdarzenia są dwie interpretacje: karny i czerwona kartka - mówią trenerzy Lechii; prawidłowa interwencja - twierdzili gospodarze. Sędzia nie zagwizdał, więc przyznał rację słubiczanom. Potem wyraźną przewagę miała Polonia i w sumie powinna wyrównać. Wystarczy tylko wspomnieć wybicie z piłki z bramki przez Tomasza Pawliczaka po uderzeniu Michała Wawszczaka. W 18 min gospodarze mieli nawet ,,dwusetkę". Dawid Jankowski miał przed sobą bramkę opuszczoną przez Krystiana Kalinowskiego. Uderzał z dziesięciu metrów. Musiał trafić. Nie trafił!

Po przerwie wydawało się, że gospodarze muszą wyrównać. Wprowadzili zazwyczaj bramkostrzelnego Ousmane Syllę. Jednak napastnik Polonii zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie, kopiąc bez piłki rywala. Już w 55 min zobaczył czerwoną kartkę. Tak więc rosły szanse Lechii by dowieźć skromne prowadzenie. Polonia cały czas atakowała, napierała, próbowała. Goście bronili się, czasem inicjując kontrataki. Mijały minuty, a wynik się nie zmieniał. Pod koniec obie ekipy były już bardzo zmęczone. Polonia stałym atakiem, próbami zmiany wyniku i grą w dziesiątkę, a Lechia zmasowaną obroną. Trenerzy postawili wszystko na jedną kartę. Wprowadzili po czterech nowych zawodników, wyczerpując limit zmian. Gdyby doszło do kontuzji trzeba byłoby grać w osłabieniu.

Mecz dobiegał końca. W tej fazie nie było to już tak ładne widowisko jak w pierwszej połowie. Goście zerkali na zegar, gospodarze próbowali. Nadeszła 90 minuta. Wydawało się, że Lechia ma już trzy punkty. Ale miejscowi liczyli na jedną, jedyną akcję. Doczekali się. Z lewej strony, z rzutu wolnego, centrował Ireneusz Marcinkowski, piłka trafiła do Pawła Posmyka, nie było przy nim nikogo, pomocnik Polonii uderzył głową i było 1:1. Po chwil sędzia zagwizdał po raz ostatni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska