Przeczytaj też: Polki nie jadą na igrzyska...
Czegoś takiego nie pamiętają chyba najstarsi kibice. Pioruny, grzmoty, grad i bardzo mocne opady sprawiły, że arbiter postanowił zaprosił obie drużyny do szatni na przymusową przerwę. Niestety, okazało się, że tym razem to pogoda triumfowała. Deszcz padał długo i mocno, a wiatr targał zapomnianą przez zawodników piłką po zalanym boisku. Ta w końcu, dość symbolicznie, zatrzymała się w wielkiej kałuży. Boisko po takiej ulewie kompletnie nie nadawało się do gry, więc zawodnicy już nie wyszli na murawę. Paradoksalnie, takie rozwiązanie chyba pasuje Promieniowi. Kilka minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego, goście zdobyli kontaktową bramkę i zepchnęli gospodarzy do obrony.
Zanim jednak Orzeł zaatakował, przeważali żarscy zawodnicy. Już w 16 min spotkania, po bardzo ładnym dośrodkowaniu Adriana Jeremicza, do siatki trafił Dariusz Bryjak. Potem na boisku zaczął przeważać chaos i typowe wybijanie piłki jak najdalej od własnej bramki. I jedni, i drudzy zanotowali sporo niedokładnych podań. Jednak tuż przed przerwą znów gola zdobył Promień. Tym razem dośrodkował Łukasz Czyżyk, a Bartosz Kosman głową uderzył nie do obrony.
Po zmianie stron odważniej zaatakował Orzeł. Brakowało im jednak precyzji i skuteczności, dwiema dobrymi interwencjami popisał się też Tomasz Kowalczyk. Już w rzęsistej ulewie skapitulował jednak po strzale Łukasza Łużnego. Kiedy przyjezdni zaczęli nabierać wiatru w skrzydła, na szczęście dla Promienia, aura skutecznie im je ucięła.
O dalszych losach tego pojedynku zadecyduje Dolnośląski Związek Piłki Nożnej. Jednak zarówno przedstawiciele jednej, jak i drugiej drużyny zgodnie deklarowali, że chętnie dokończą spotkanie w innym terminie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?