Był wtorek, godz. 14.00. Do dyżurnego świebodzińskiej komendy zatelefonował mężczyzna. Powiedział, że ma bombę. Dodał, że chce zrównać z powierzchnią ziemi blok, w którym mieszka.
Niósł w reklamówce
Policjanci pojechali w miejsce, z którego dzwonił mężczyzna. Stał przy automacie telefonicznym. W ręku trzymał reklamówkę... - W środku zobaczyliśmy bombę własnej roboty, z zapalnikiem - mówi zastępca komendanta świebodzińskiej policji podinsp. Sławomir Tomal.
W reklamówce był proch strzelniczy i artyleryjski, mechanizm zegarowy podłączony do telefonu komórkowego, zapalnik. Niebezpieczny ładunek rozbroiła miejscowa grupa pirotechniczna.
- Bomba była gotowa do użycia, mężczyzna z kolegą planował wysadzić w powietrze dawny hotel - informuje rzecz-nik zielonogórskiej prokuratury okręgowej Kazimierz Rubaszewski.
Zatrzymano również kolegę 28-latka. Podczas przeszukania jego mieszkania w bloku nr 16 na os. Łużyckim znaleziono pociski artyleryjskie, moździerzowe, granaty, amunicję i proch strzelniczy.
Część pocisków w każdej chwili mogła eksplodować. Z budynku natychmiast ewakuowano ok. 80 mieszkańców. Odcięto gaz i prąd. Z pustego bloku grupa pirotechników z Poznania wyniosła niewybuchy. Zdetonowano je na żwirowisku za miastem.
Teoretycznie są normalni
28-latek, mieszkaniec hotelowca, jest znany w okolicy. Przede wszystkim z tego, że popija denaturat i wącha klej. Od pewnego czasu nigdzie nie pracował.
- Ma ksywę łatwopalny, bo jak się do niego z papierosem podejdzie, może wybuchnąć. Leczył się w ośrodku terapii uzależnień od narkotyków - opowiada kolega piromana.
- Spokojny był. Niczym szczególnym się nie wyróżniał - mówi z kolei Kamil Grzelak.
Drugi z zatrzymanych, 30-latek, to... - Normalny kolega - uważa Rafał Piotrowski.
- Nie pije, nie pali. Interesuje się militariami. Kupił wykrywacz do metali i po lasach z nim chodził. Pod ziemią szukał przedmiotów z czasów wojny. To właśnie z nich miał proch, którego użył do konstrukcji bomby - dodaje ktoś inny.
Starsi sąsiedzi piromanów są przerażeni. - Skoro proch wydłubywali, to pewnie robili to w którymś z mieszkań. Chwała Bogu, że nie wybuchło - mówią.
Nie wiedzą dlaczego
Wczoraj przysłuchano obu mężczyzn. Na razie nie wiadomo, dlaczego chcieli wysadzić budynek. Nie wiedzą tego także sąsiedzi, których blok miał wylecieć w powietrze. - Co im strzeliło do głowy? - zastanawia się starsza pani.
Sens w zniszczeniu hotelowca zauważa za to kobieta w średnim wieku. - Żyjemy w fatalnych warunkach. Brud, smród i ubóstwo. Pewnie tą eksplozją chcieli zamanifestować nasz paskudny los - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?