Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miał dwa oblicza

RENATA WCISŁO, (pij) (68) 324 88 77 [email protected]
Rafał Kurmański miał 22 lata. Był największą nadzieją zielonogórskiego żużla.
Rafał Kurmański miał 22 lata. Był największą nadzieją zielonogórskiego żużla. Tomasz Gawałkiewicz
Pobrać się mieli zimą. - Jeszcze w piątek planowaliśmy dzieci. On chciał już. Ja wolałam poczekać - wspomina Monika Krawczyk, dziewczyna Rafała Kurmańskiego. Dzień później widziała go po raz ostatni.

- Nie przyjadę. Nie bądź zła. Nie wiem, co robię - powiedział jej ok. 22.00 w sobotę. Właśnie wyszła z kina i prosiła przez telefon, żeby po nią podjechał.
W ten dzień wyszedł rano, wrócił przed południem, potem ona poszła do kina, on dzwonił, że jest z Tomkiem Grabowskim.
Tomek to żużlowiec, najlepszy przyjaciel Rafała. Rozstali się późną nocą. - W niedzielę mieliśmy przygotować motor na mecz z Lesznem - mówi. - Nie domyśliłbym się, że ma czarne myśli. Że odbierze sobie życie. Zrobił to spontanicznie. To był właśnie Wydra!
Wydra - tak przyjaciele mówili o Rafale Kurmańskim, żużlowcu quick-miksu Zielona Góra, który trzy tygodnie temu, z soboty na niedzielę, popełnił samobójstwo.

Miał dwa oblicza

- Potrafił być spokojny, wesoły, dużo mówił - wspomina Monika. Nie lubił rozgłosu.
Kamil Kawicki, spiker zawodów żużlowych: - Skromny. Przed meczem prosił: nie mów o mnie wiele.
Tomek: - Odstawiał swoją robotę, żeby pomóc innym.
Kamil: - Kiedy na 18. urodziny dostał takie siodełko, jakie miał Tomasz Gollob, nie przestawał dziękować.
Tomek: - Podziwialiśmy go. Imponował mi, bo potrafił jeździć na tylnym kole. Co za gość! Wszystko mu wychodziło.
Kamil: - Gdy na obozie w Harrachovie złamał obojczyk, był szpital, transport do Zielonej Góry. Robiliśmy wszystko, by nie cierpiał. Dziękował, przepraszał za kłopot. Nie był cyborgiem z żużlowego toru - wrażliwy na ludzką krzywdę, z poczuciem piękna.
Monika: - Taki został w moich oczach - zadowolony, szczęśliwy.
Tomek: - Normalny gościu.
Kamil: - Ale ludzie widzieli w nim zawodnika, nie człowieka. To było widać na pogrzebie - oklaski, atmosfera meczu.
Rafał bywał też impulsywny, nerwowy. Wkurzały go drobne rzeczy.
Robert Dowhan, prezes klubu: - Raz do rany przyłóż, za chwilę potrafił rzucić oponą lub motocyklem. Nikomu nie dał się zbliżyć.
Kamil: - Małomówny, skryty, zamknięty w sobie. I od półtora roku ta strona charakteru zaczęła przeważać. Tłumaczyliśmy sobie: chłopak dojrzewa.

Matka na stadionie

Wychowała go matka z babką. Był zżyty z dziadkiem, on prowadzał go na mecze. Mocno przeżył jego śmierć. Ojciec ułożył sobie życie z inną kobietą.
Kurmanek wcześnie wyprowadził się z domu. Ostatnio żył z Moniką w klubowym mieszkaniu. Ukończył zawodówkę, ale od września planował uczyć się dalej.
Matkę widywano na stadionie, podobno zwykle po alkoholu. We wrześniu ub.r. Rafał miał wypadek na torze. Poważna kontuzja kręgosłupa. Kiedy zakładano mu gorset, matka podbiegła do bandy i patrzyła na syna.
Teraz nie chce rozmawiać o Rafale. Ojciec milczy.

Kto prowadził?

W pamiętną sobotę Rafał miał jeździć w Grand Prix Europy we Wrocławiu. Organizator mistrzostw świata tydzień wcześniej cofnął mu jednak tzw. dziką kartę, czyli możliwość uczestniczenia w zawodach.
Tomek: - Nie przejął się. W sobotę wypiliśmy piwka, pojechaliśmy coś zjeść. Prowadził swojego busa. Potem wracaliśmy do mnie. Pod domem zatrzymała nas policja. Wiedziałem, że w niedzielę Rafał ma mecz z Lesznem, potem leci do Anglii, bo jeździ w tamtejszej lidze, a potem do Szwecji. Chciałem go kryć i przesiadłem się na miejsce kierowcy.
Policjanci widzieli przesiadkę. Dlatego to Rafał dmuchał w alkomat - 0,8 promila. Zatrzymali mu prawo jazdy. Tomek zadzwonił po Mario, mechanika Rafała.
- Mario wziął samochód, a Rafał i ja poszliśmy do mojego domu. Tam zadzwoniłem po taksówkę. Miał jechać do chaty - relacjonuje Tomek.
Rafał jedzie jednak na stację benzynową. Kupuje linkę holowniczą i wódkę. Potem chce na most i na stadion żużlowy, wreszcie wybiera hotel Qubus. Mówi do recepcjonistki, że wliczone w cenę śniadanie nie będzie mu potrzebne. Do pokoju zaprasza dwie dziewczyny. Piją alkohol (policjanci znaleźli trzy szklanki i butelkę). Jednej z dziewczyn miał powiedzieć: - Jesteś moją ostatnią kobietą.
Rafała, wiszącego na lince przywiązanej do klamki, znalazła w niedzielę pracownica hotelu.
- Zakończył jak gość! Użył sobie! Niesamowite, ale zanim spotkaliśmy się w sobotę, odwiedził wielu znajomych. Każdemu dał prezent. Tylko mnie nie. Mnie zostawił z dołem - opowiada Tomek.
W hotelowym pokoju Rafał zostawił krótki list. Podobno napisał w nim do Moniki, że kocha i będzie na nią patrzył z góry. Drugiej części listu prokuratura nie chce zdradzić. Ponoć pada tam imię innej dziewczyny.

Krążą plotki

Czemu to zrobił? Po mieście krąży kilka wersji.
Ludzie mówią, że się narkotyzował.
Dowhan: - Po kontuzji kręgosłupa leżał w szpitalu. Lekarz wykluczył narkotyki. Nasi doktorzy też. Poza tym komisja antydopingowa zawsze może przyjechać na mecz i zbadać zawodnika.
Tomek: - Kto go oskarża o narkotyki, niech wsiądzie na motor i spróbuje jechać naćpany.
- Z końcem miesiąca powinny być wyniki badań krwi - informuje prokurator Kazimierz Rubaszewski.
Tomek zaprzecza też plotce, że Rafała zgubiły imprezy. - Nie chodził na balety - zapewnia Monika. Znajomi mówią o nieszczęśliwym, trudnym dzieciństwie Rafała. O domu, gdzie często był alkohol.
- On miał rodzinne skłonności do popełniania samobójstw - twierdzi jeden z lekarzy. Wujek Rafała, lekarz weterynarii, wstrzyknął sobie śmiertelną dawkę leków. Na wieść o tym życie odebrała sobie jego kobieta. Zostawili kilkumiesięczne dziecko.
Ostatnio Rafał był słabszy na torze. - Człowiek nie maszynka - komentuje Dowhan. - Za to w Anglii i Szwecji, gdzie są trudne tory, robił po 7, 8 punktów!
Może klub za bardzo go rozpieszczał? Dowhan zastanawiał się nad tym: - Był rodzynkiem, ale miał też dużo obowiązków. Cały tydzień zajęty, tempo niesamowite.

Coraz więcej problemów

Tomek: - Ostatnio nawarstwiały się problemy Rafała i żaden nie chciał się rozwiązać.
Kamil: - Dwa tygodnie przed jego śmiercią słuchaliśmy na stadionie audycji o tym, jak rzekomo pobił człowieka. Złapał się za głowę. Bał się presji otoczenia. Bardzo to przeżywał. Zaczęto śledzić każdy jego krok.
Monika: - A pierwszy raz od jakiegoś czasu poszedł do baru...
Dowhan: - Chciał być wzorem dla innych. Kiedy pojawiła się plotka, że pobił gościa w knajpie, że ta osoba ponoć nie żyje, i ile Rafał dostanie za to lat - załamał się.
Czy był słaby psychicznie?
- Twardy na maksa - twierdzi Tomek.
- Myśl o odebraniu sobie życia musiała w nim dojrzewać. A może wpływ miał też uraz kręgosłupa? - zastanawia się Kamil.
Rafał niedawno powiedział Monice, że nie chce mówić o wszystkich problemach, żeby jej nie pogrążać. Raz wspomniał, że chyba coś sobie zrobi. Innym razem - żeby nad jego grobem puścić płytę Perfektu. I tak się stało.
- Ostatecznym impulsem do popełnienia samobójstwa było odebranie mu prawa jazdy - twierdzi Monika.
- Bez prawka i tak mógłby jeździć na zawodach - zaznacza Dowhan. - Bał się jednak mediów. Ale zawodnik, który nie chce na następny dzień zawieść kibiców, nie jeździ po północy nietrzeźwy.
- Wszyscy mogli mu pomóc, ale nikt nie wyciągnął ręki - ocenia Tomek.
- Po tym, jak wyszła afera z pobiciem, były propozycje, żeby korzystał z psychologa, ale cały tydzień krążył po Europie. A do leczenia trzeba systematyczności - twierdzi Dowhan.
Rafał systematycznie słuchał za to piosenki: "Jakby to było, gdyby mnie nie było..."

Na urodziny

Monika będzie pisała książkę o ukochanym. Chce zdążyć do 22 sierpnia, do jego urodzin.
Boi się chodzić sama po ulicy. Fanki Rafała są zawzięte. Obwiniają ją o śmierć Kurmanka, wyzywają w internecie. Mówią, że się puszczała, jest z kimś w ciąży.
- Nie jestem - odpowiada ciekawskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska