MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miasto zrobiło nalot na stowarzyszenie

Tomasz Rusek
Urzędnicy chcieli wiedzieć, co się na co dzień dzieje w budynku. Opowiadał o tym wolontariusz Rafał i szef centrum Sebastian Chrzanowski (z prawej).
Urzędnicy chcieli wiedzieć, co się na co dzień dzieje w budynku. Opowiadał o tym wolontariusz Rafał i szef centrum Sebastian Chrzanowski (z prawej). fot. Kazimierz Ligocki
Było jak w filmach. Na początku budynku dyskretnie pilnowała straż miejska. Nadjechali urzędnicy. Sprawdzili każdy zakamarek Lubuskiego Centrum Wolontariatu.

Pierwszy wszedł Bogusław Moroz z wydziału audytu, kontroli i analiz. Za nim szefowe nieruchomości Barbara Napiórkowska i Stanisława Sztuka, a potem Sylwia Bagińska ze spraw obywatelskich. Zaczęli obchodzić cały obiekt. B. Moroz fotografował wszystko: starą kotłownię, nową kabinę prysznicową, nawet kartony z ulotkami. - Do dokumentacji - tłumaczył.

Kontrola za kontrolą

Piętrowy, kilkudziesięcioletni budynek to dawne przedszkole. Obok jest spora działka pełna trawy. A wszystko to przy spokojnej i cichej ul. Moniuszki. Kawałeczek od centrum. W 2005 r. magistrat sprzedał nieruchomość Lubuskiemu Centrum Wolontariatu za 3 tys. zł (1 proc. ówczesnej wartości, czyli 300 tys. zł, dziś to pewnie kwota kilka razy wyższa). Postawiono jeden warunek: pomieszczenia muszą być przeznaczone na cele statutowe, przede wszystkim promowanie wolontariatu. - I są. Organizujemy szkolenia, spotkania. Ale ostatnio mniej, bo prowadzimy remont. Szykujemy się też do współpracy z międzynarodową organizacją, dzięki której uda nam się te prace dokończyć i poprowadzić szkolenia dla młodych ludzi. Tymczasem to już czwarta kontrola od początku roku! Czuję się, jakby miasto na siłę szukało czegokolwiek, byle odebrać mi ten lokal - mówił nam rozgoryczony Sebastian Chrzanowski, szef centrum.

Wszystko musi grać

Urzędnicy zapewniali, że chodzi wyłącznie o sprawdzenie, czy budynek jest należycie wykorzystywany. Gdyby nie był, LCW musiałoby zwrócić 297 tys. zł bonifikaty. Po kilkunastu minutach kontrola była skończona. - Niech pan tego nie traktuje jako szykan. To moja praca - tłumaczył Chrzanowskiemu B. Moroz.

Na odchodne urzędnicy poradzili wolontariuszom, by byli ,,bardziej widoczni''. - Powieście kartkę z godzinami otwarcia - podpowiadali.

- A kto zapłaci ludziom za siedzenie tutaj? Nie mamy pieniędzy. Wolimy je wydawać na remonty i prowadzenie przedszkoli dla biednych dzieci w podgorzowskich wsiach - odpowiadał Chrzanowski.

- Pochwalcie się gdzieś odremontowanymi salami - przekonywali kontrolerzy.
- I znowu będziemy mieli serię włamań? - pytał Chrzanowski.
Raport z wizyty w siedzibie centrum będzie gotowy w ciągu kilku dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska