Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejska kultura była pod lupą. Wynik kontroli jest tajny

Wojciech Wyszogrodzki 95 722 57 72 [email protected]
Co zawiera sprawozdanie z kontroli w wydziale kultury i dlaczego prezydent boi się go ujawnić?
Co zawiera sprawozdanie z kontroli w wydziale kultury i dlaczego prezydent boi się go ujawnić? Kazimierz Ligocki
Co takiego wykryli kontrolerzy w gorzowskim wydziale kultury, że magistrat nie chce udostępnić sprawozdania? Dlaczego mieszkańcy nie mogą poznać prawdy o opłacanych przez siebie urzędnikach?

Audyt poświęcony "Realizacji zadań w zakresie upowszechniania kultury" zaplanowano, co prawda, na ten rok, jednak został on przyspieszony o kilka miesięcy. Magistraccy kontrolerzy przewertowali dokumenty, popytali, kogo trzeba i przygotowali raport. W urzędzie szeptano, że wyniki są druzgocące dla Lidii Przybyłowicz, byłej już dyrektorki wydziału kultury.

Z niedowierzaniem i niepokojem o dobrą opinię o nagrodzonej Motylem urzędniczce 27 kwietnia zwróciliśmy się pisemnie do prezydenta o udostępnienie sprawozdania z przeprowadzonego audytu. Pod nieobecność Tadeusza Jędrzejczaka sprawą zajęła się wiceprezydent Zofii Bednarz. Koperta z odmowną odpowiedzią przeszła przez urzędową frankownicę (czyli była gotowa do wysyłki) 6 maja. Pisma nie dostaliśmy jednak dzień po jego nadaniu. Okazało się bowiem, że z budynku głównego UM przy ul. Sikorskiego 3-4 do naszej redakcji przy ul. Warszawskiej 6 list szedł 10 dni! Sprawdziliśmy na poczcie, czy przypadkiem listonosz nie zachorował. Nic takiego nie miało miejsca. Oczywiście, nie podejrzewamy, że ktoś specjalnie opóźniał dostarczenie przesyłki, bo np. właśnie otwierano filharmonię, a publikacja mogłaby zepsuć dobry nastrój. Po prostu petentowi zawsze wiatr w oczy…

Wiceprezydent Bednarz odmawiając udostępnienia audytu, powołała się na art. 284 ustawy o finansach publicznych, który mówi, że informacją publiczną są jedynie plan audytu oraz sprawozdanie z wykonania planu audytu. Nie dodaje, że urząd może udzielić innej informacji, choć nie musi. Skąd to wiemy? Choćby z Biuletynu Informacji Publicznej. Na stronie bip.gorzow.pl znaleźliśmy uwagę "Sprawozdania z audytu do wglądu w siedzibie Wydziału AKA za zgodą Prezydenta Miasta".

Prezydent przez asystentkę przekazał w tym tygodniu, że podtrzymuje decyzję byłej już swojej zastępczyni i nie ma zamiaru udostępniać dokumentu. Musimy więc zadać kilka pytań na łamach gazety.
Czy to prawda, że audyt obnaża sobiepaństwo urzędników i fakt, że kultura wymknęła się spod kontroli zwierzchniczki ówczesnej dyrektor wydziału kultury, a co za tym idzie: samego prezydenta? Czy ukazał nienachalną dbałość o prowadzoną dokumentację? Czyżby zawalano coś, co jest głównym zadaniem urzędnika?!

Panie prezydencie, pozbył się pan Urszuli Stolarskiej, bo - jak pan powiedział na tych łamach - "była mało zdecydowana", mieliście "różne wizje dotyczące miejskich inwestycji" i "działała zbyt kobieco". Czy należy rozumieć, że kop w górę (do filharmonii) dla emerytowanej dyrektorki od kultury oznacza, że z jej sposobem pracy panu po drodze? Że taka wizja funkcjonowania tej dziedziny życia w mieście panu odpowiadała? Chyba coś jest na rzeczy, bo dał jej pan nagrodę przeznaczoną dla artystów i działaczy kultury... Ubiegłoroczny Motyl był legitymizacją działań, które skrzętnie pan teraz ukrywa. Skoro dyrektor Przybyłowicz była tak dobra, to czego się pan wstydzi? Czego byśmy dowiedzieli się z dokumentów wytworzonych w wydziale audytu? Że w komisji przyznającej Motyla była podwładna nagrodzonej? Tak mówi regulamin (w składzie komisji jest pracownik wydziału). Że wydział kultury (z dyrektor Przybyłowicz na czele) przyznawał dotacje dla stowarzyszeń i że jednym z najbardziej docenianych beneficjentów było stowarzyszenie przyjaciół zespołu Mali Gorzowiacy (z prezes Przybyłowicz na czele)? Pewnie, prawnie nie mógł pan zakazać kolekcjonowania stanowisk przez podwładną. Ale czy inne podmioty starające się o miejską kasę też mają "swego człowieka" lub jemu podwładnych w magistracie?

Nic dziwnego, że niektórzy mają dłuższą listę dokonań (i członków), którą innym teraz trudno jest przebić. Kilkanaście lat schizofrenicznej sytuacji dało efekty. A że sytuacja była niezdrowa, przyznała nam sama Zofia Bednarz. Zapytaliśmy ją o to w maju. Odpowiedziała: "Aby wykluczyć podobne kontrowersyjne sytuacje", uchwałą Rady Miasta z 10 listopada 2010 r., "zmieniono dotychczasowe zasady i określono tryb powoływania i zasady działania komisji konkursowych do opiniowania ofert w otwartych konkursach ofert, i tak: 1) oferty zgłoszone w otwartych konkursach ofert opiniuje komisja konkursowa powołana Zarządzeniem Prezydenta Miasta Gorzowa Wlkp. 2) po przeprowadzeniu analizy zgłoszonych ofert każdy członek Komisji składa pisemne oświadczenie, że nie jest oferentem, nie pozostaje w związku małżeńskim albo w stosunku pokrewieństwa lub powinowactwa w linii prostej oraz że nie jest związany z tytułu przysposobienia, opieki, kurateli z oferentem, jego zastępcą prawnym lub członkiem władz prawnych, ubiegających się o realizację zadania publicznego. Nie pozostaje z oferentem w takim stosunku prawnym lub faktycznym, że może to budzić uzasadnione wątpliwości, co do jego bezstronności."

To wcześniej tego nie przestrzegano?! Cóż, jesienią ub. roku Lidia Przybyłowicz jedną nogą była już w filharmonii, więc regulamin i tak jej już nie dotyczył. Czyżby o to chodziło?

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska