Afera wybuchła na początku stycznia. Mieszkańcy bloku przy ul. Hubalczyków dostali pismo powiadamiające o "postępowaniu administracyjnym w sprawie ustalenia warunków zabudowy nowego obiektu". Okazało się, że chodzi o budynek, w którym kiedyś była kotłownia. - Nawet nie wiedzieliśmy, że spółdzielnia go komuś sprzedała - żalą się mieszkańcy.
- Może ktoś z nas chciałby go kupić? Teraz trafił w ręce przedsiębiorcy, który chce nam tu dyskotekę pod nosem wybudować.
Agnieszka Muroń mieszka na parterze. Z okien widzi tylko kawałek kotłowni i klatki schodowej. - Jeśli ktoś dobuduje tu jeszcze trzy piętra, a takie są plany, to będę żyła, jak w getcie - oburza się. Podobnego zdania są sąsiadki, które też sprzeciwiają się inwestycji. - Mogliśmy zobaczyć projekt tego budynku w urzędzie miasta - mówi Dorota Dworczak. - Nikomu się nie spodobał, ograniczy naszą przestrzeń.
W głowie się nie mieści
Obie kobiety, a wraz z nimi Danuta Sas, Barbara Stefanowicz, Maria Kraczka, Danuta Piwko i Czesław Slipko, zbierają się przed klatką schodową. - Protestujących jest znacznie więcej, ale nie każdy mógł dziś przyjść - tłumaczą.
- Nawet ci, którzy nie mieszkają w tym bloku, sprzeciwiają się temu pomysłowi. Kiedyś w pobliżu mieliśmy bar, było piwko, bilard. A my w domach słyszeliśmy tylko huk tłuczonych kufli i każde uderzenie bili. W głowie nam się nie mieści, że ktoś wpadł na taki pomysł drugi raz. Tylko teraz to ma być jeszcze większe i pewnie głośniejsze.
Mieszkańcy obwiniają m.in. zarząd spółdzielni. Uważają, że przed sprzedażą budynku powinien o tym poinformować. Prezes spółdzielni Janusz Gołębiewski zapewnia, że każdy lokator mógł o tym wiedzieć wcześniej. Gdyby tylko zechciał przyjść na zebranie grup członkowskich. - Organizowaliśmy je w 2007 roku. Frekwencja wyniosła 2-7 procent. Ci, którzy byli, wyrazili zgodę na sprzedaż budynku, więc nie wiem, skąd te pretensje - dziwi się.
My też jesteśmy przeciw
Czy w spółdzielni wiedzieli, że kupiec chce do kotłowni dobudować trzy piętra i urządzić tam dyskotekę czy pub? Prezes zapewnia, że nie. - Tak jak wszyscy lokatorzy, dostaliśmy powiadomienie o toczącym się postępowaniu. Wysłaliśmy już pismo, w którym wyraziliśmy sprzeciw. Podobnie jak mieszkańcy, nie zgadzamy się na rozbudowę i takie użytkowanie tego budynku - podkreśla Gołębiewski.
Naczelnik wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej Jerzy Kajetańczyk zapewnia, że sprawa inwestycji nie jest jeszcze przesądzona. - W Zielonej Górze przeprowadzana jest szczegółowa analiza przestrzenna projektu. Nawet jeśli decyzja będzie pozytywna dla właściciela obiektu, mieszkańcy mogą odwołać się do samorządowego kolegium odwoławczego - wyjaśnia. - Pierwsze decyzje zostaną podjęte najwcześniej za miesiąc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?