Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy podejrzewają, że to było podpalenie

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
Jeszcze jakiś czas tak będzie, bo administracja czeka na oględziny ubezpieczyciela
Jeszcze jakiś czas tak będzie, bo administracja czeka na oględziny ubezpieczyciela Dorota Nyk
- To nie był żaden przypadkowy papieros - twierdzą mieszkańcy klatki numer 12 na pl. Tysiąclecia, w której w środę wieczorem spłonął dziecięcy wózek stojący na korytarzu. Administrator budynku, ZGM, złożył zawiadomienie na policję.

- To było celowe podpalenie, nie żaden papieros - stanowczo mówi pan Adam z czwartego piętra, który prosi, żeby nie podawać jego nazwiska. O to samo proszą inni mieszkańcy, którzy z nami rozmawiają. - Przechodziłem tamtędy tuż po 18.00, wózek stał, nic się nie tliło - relacjonuje. - A już piętnaście minut później w moim mieszkaniu na czwartym piętrze poczułem swąd. Otworzyłem drzwi na korytarz, a tu tyle dymu, że aż poręczy przy schodach nie widać - opowiada pan Adam.

- Zaprószenie ognia przez nieustalone osoby - mówi o ustaleniach straży pożarnej rzecznik straży Paweł Dziadosz. W środę po godz. 18.00 strażacy przyjechali na miejsce, dogasili pożar i oddymili klatkę schodową. Na jakiś czas trzeba było wyłączyć dopływ gazu.

Byliśmy w tym domu wczoraj około południa. Było już wywietrzone, ale na półpiętrze, gdzie spłonął wózek, nikt nie posprzątał. Ściany były czarne, skrzynki na listy zniszczone.

- Zgłosiliśmy podpalenie na policję - mówi Małgorzata Holcman, zastępca kierownika administracji Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej na os. Śródmieście. - Zrobiliśmy dokumentację zdjęciową i zgłosiliśmy podpalenie do ubezpieczyciela. Jak przyjedzie ubezpieczyciel z Wrocławia i oszacuje straty, to dopiero będziemy wszystko myli i sprzątali. Z pewnością klatkę schodową trzeba będzie odświeżyć. Może wspólnota się dołoży i zrobimy to porządnie.
Mieszkańcy tej klatki opowiedzieli nam, że ich problemy trwają od lat i że to nie jest pierwsze podpalenie w tym bloku. Choćby miesiąc temu było w sąsiedniej piwnicy. - Wszyscy tu podejrzewaliśmy, że w końcu dojdzie do tragedii. I tak dobrze, że doszło do takiej, a nie większej. Proszę sobie wyobrazić, że obok, tam gdzie się paliło, biegną rury z gazem. Gdyby tam doszedł pożar, to już by nas tu nie było - mówi jedna z mieszkających tu kobiet. - Chodzą tu różni dziwni ludzie, nagminnie leżą bezdomni. A w piwnicy mamy klub - melinę, gdzie wiecznie piją i palą. Sąsiad raz opowiadał, że kiedyś ktoś mu zwymiotował do wózka.
Ludzie w tej klatce nie mają gdzie trzymać wózków. Dzieci jest dużo, a wózek ciężko wnosić na piętro - bo windy brak, a schody strome. Zdarza się, że czasami na dole stoi po cztery, pięć wózków. Tym razem akurat stał tylko jeden. - Ale ZGM wynajmuje naszą wózkownię jakiemuś sklepowi obok, to mu się bardziej opłaca - skarżą się mieszkańcy.

- Niedawno była interwencja policji w piwnicy - opowiada inny mieszkaniec. - Podobno ktoś tam zaciągnął jakąś kobietę i zamknął. Trzeba było wyważać drzwi. A w ostatnią niedzielę widziałem na dole, jak płonęły gazety. Chyba dzieci je podpaliły. Sąsiadka gasiła.

Dla Małgorzaty Holcman to nie jest nowość, policja też o wszystkim wie. Wspomina, że poprzednie dochodzenie w sprawie podpalenia piwnicy policja umorzyła, bo nie znalazła sprawców. - To nie jest problem tylko tej klatki czy tego bloku. W tym rejonie miasta już tak jest - mówi.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska