Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszko Sibilski: - Doda jest jedyną postacią w polskiej kulturze, która zawstydziła turbodymomena

Piotr Jędzura 68 324 88 80 [email protected]
MIESZKO SIBILSKI. Głos Grupy Operacyjnej. Wygrał proces z Dodą, w którym został oskarżony o naruszenie jej dóbr osobistych. Wyrok nie jest prawomocny. Doda zapowiedziała apelację.
MIESZKO SIBILSKI. Głos Grupy Operacyjnej. Wygrał proces z Dodą, w którym został oskarżony o naruszenie jej dóbr osobistych. Wyrok nie jest prawomocny. Doda zapowiedziała apelację. fot. Mariusz Kapała
Doda jest dla mnie jedyną postacią w polskiej kulturze, która zawstydziła turbodymomena - mówi Mieszko Sibilski z Grupy Operacyjnej po tym, jak wygrał proces, w którym znana piosenkarka oskarżyła go o naruszenie dóbr osobistych.

- Zaskoczył cię wyrok sądu?
- Tak. Wierzyłem w swoje poglądy, których broniłem na sali sądowej. Byłem przekonany, że nie zostaną poparte wszystkie roszczenia Dody, bo wydawały mi się absurdalne. Nie byłem też pewien, że zwycięstwo będzie stuprocentowe. Tak naprawdę wygraliśmy przez nokaut. Żadne żądanie z jej pozwu nie zostało poparte. Okazało się, że siła argumentów jest po naszej stronie.

- A nie zdziwiłeś się, że sprawa w ogóle trafiła na wokandę?
- Byłem bardzo zaskoczony procesem, który spadł na mnie jak grom z jasnego nieba. We wrześniu 2007 dostałem pocztą pozew. Żeby było śmieszniej, ta afera przełożyła się na moją pozytywną obecność w mediach. To też był pierwszy rok mojej kariery w wymiarze ogólnopolskim. O Grupie Operacyjnej usłyszał cały kraj. I nie tylko za sprawą afery z Dodą. Wcześniej mieliśmy trzy single, ładnie ograne przez telewizję: "Nie będzie niczego", "Bądź sobą" i "Świr". Proces i wszystkie pomniejsze afery z Doda były potwierdzeniem, że gramy - nawet jeśli nie o mistrzostwo - to w ekstraklasie.

- A słynne zdarzenie w windzie?
- To było po tym, jak dostałem pozew. Banalna sytuacja, w której doszło do przepychanki, awantury na poziomie niższym niż w szkole średniej. Cała sytuacja, mimo jakiejś grozy i wulgaryzmów, od początku była dla mnie i Ziemowita zabawna. No bo wyobraźcie sobie. Oto jest dwóch chłopaczków z Zielonej Góry, którzy mają jakiś tam pomysł na siebie. Daleko nam jednak do rekinów show-biznesu, powiedzmy to sobie jasno. Jesteśmy ciągle twórcami niezależnymi. Patrząc kategoriami Warszawy czy przemysłu muzycznego, to jesteśmy z prowincji. I oto tych dwóch chłopaczków trafia na łamy najważniejszych portali plotkarskich i prasy, bo samozwańcza "królowa" polskiej muzyki uznała, że ich publikacje są tak ważne i tak obrażają majestat. Trzeba więc z nimi walczyć wszystkimi możliwymi sposobami: i na drodze prawnej, i bezprawnej. Dla mnie i tego, jak postrzegam świat, jest w tym wszystkim coś cholernie zabawnego. Jest zranione przeświadczenie o własnej wartości, czyli wszystko to, z czego od początku naszej twórczości się nabijam.

- Długo zabierałeś się do napisania kawałka, którego bohaterką jest Doda?
- Nie, ja w ogóle do swoich piosenek nie składam się długo. To jest jednak muza hiphopowa, która polega na pewnym spontanicznym przekazie myśli. To nie rock-opera, w której gra 30 instrumentalistów. Najważniejszy jest przekaz, teksty. Zawsze piszę pod wpływem impulsu.

- Co było impulsem w przypadku Dody?
- Jej reakcja po tym, jak zadrwiliśmy bezczelnie z jej akcji ogłoszenia tego, że się rozwodzi. To było w maju 2007. Doda we łzach, pokazuje zupełnie inne oblicze niż to, które znaliśmy z reality show, ze skandalicznych i wulgarnych wypowiedzi, zachowań. I nagle ta skandalistka, która zasłużyła na swoją obiegową opinię, pokazuje dramat rozwodu z mężem-piłkarzem. Po czym do newsa dochodzi informacja, że nagle na rynku pojawia się nowa płyta Dody. Skojarzyłem te dwa fakty w sposób naturalny. To była cyniczna gra, służąca promocji jej płyty solowej. Tekst "Podobne przypadki" napisałem, żeby to obśmiać. Wtedy w interencie opublikowałem też list gratulacyjny dla Majdana. Gratulowałem facetowi, że ją zostawił. Wiem, że komuś, kto bardziej śledzi prasę kolorową, rozwód Majdana z Dodą może wydawać się czymś dramatycznym. Dla mnie to paździerz. To idiotyczne i śmieszne, szczególnie w kontekście wykorzystywania tego do autopromocji. Napisałem tę publikację, która oczywiście była dosadna, dlatego, że ja w taki sposób wyrażam swoje poczcie humoru.
- I się zaczęło.
- Po tej publikacji dostaliśmy telefon, że nas załatwią, że jesteśmy kmiotami z prowincji, itp., itd. Stwierdziliśmy wtedy: "Skoro tak, popatrzcie, co robimy". Chłopaki z prowincji nagrały piosnkę, która jeszcze bardziej wyszydziła postać Dody. Zadziałała w tym przypadku zasada "uderz w stół, a nożyce się odezwą". Po prostu trafiliśmy w czuły punkt.

- Piosenka "Podobne przypadki" stała się wtedy sławna.
- To nie jest nasz największy przebój. To tylko jednorazowa satyra muzyczna. Temat, który dla mnie wypalił się artystycznie w 2007 roku. Potem nawet przestałem tę piosenkę grać. Uważam, że na tej samej zasadzie mógłbym ciągle śpiewać, że Lepper jest cienkim ministrem. Tymczasem Doda próbowała w sądzie pokazać, że zbudowałem karierę na tym właśnie utworze.

- W twoim tekście Doda robi źle i mówisz o tym głośno i dosadnie. A jak oceniasz zachowanie Pei na koncercie w Zielonej Górze, kiedy zachęcił tłum, by ten rzucił się na chłopaka pod sceną?
- Nie chcę wchodzić teraz w buty jakiegoś guru czy nauczyciela i orzekać o winie czy jej braku. To jednak dziwne zachowanie, dlatego, że poszło od faceta, który ma wielkie doświadczenie sceniczne. Dziwię się, że tak się zgrzał. Ile razy mi takie gesty pokazywano, jak byłem na scenie... Po prostu jak jesteś artystą i wierzysz, że masz coś ważnego do powiedzenia, to ignorujesz takie rzeczy. Tym bardziej, że to był jeden taki kretyn, który coś tam pokazywał z tłumu setek fanów. Widocznie uderzył w miejsce, które najbardziej zabolało artystę.

- Doda rży jak koń?
- Egzotyczny śmiech - tak to nazwałem w sądzie. Mówiąc to, nie chciałem urazić jej bardziej niż już to zrobiłem. Nie jestem też osobą, która lubi znęcać się nad kobietami. Po prostu Doda przez swój całokształt jest dla mnie jedyną postacią w polskiej kulturze, która zawstydziła turbodymomena.

- A śladowe ilości jej mózgu?
- Całą moją wiedzę na temat Dody budowałem nie na podstawie znajomości z nią, ale na podstawie przekazów medialnych, których nie sposób było uniknąć. Co ważne, ona świadomie bądź nie stara się zmieniać swój wizerunek. Raz pokazuje się w sądzie w jakimś konserwatywnym sweterku i w okularkach uczennicy, a czasem pojawia się ubrana jak prostytutka i o tym też mówiłem wielokrotnie. Pewne jej cechy były dla mnie zbyt śmieszne, żeby ich nie skomentować. Pisząc piosenkę, miałem na myśli Dodę, którą znałem z 2005, 2006 i 2007 roku. Z tych najbardziej hardcorowych rzeczy. Z tego, jak w telewizji wypowiadała się na temat bzykania w toalecie, czy z tego, jak zachowywała się w reality show. Oglądałem ją w telewizji i miałem wrażenie, że mam przed sobą wulgarna krowę.

- A jeśli to tylko wizerunek sceniczny, konieczny dla potrzeb show-biznesu?
- Jest takie zagrożenie. Może Doda tak naprawdę wcale nie jest taka, jak się pokazuje w mediach... I to by było dla niej jeszcze gorsze. Dobra, może Doda jest prosta, jest totalną prowincjuszką, może nie umie tego opanować... A może jest tam coś gorszego: może to inteligenta dziewczyna, która w cyniczny, sukinsyński sposób robi karierę, wchodząc w buty idiotki. I to drugie rozwiązanie byłoby gorsze z punktu widzenia uczciwości. Pierwsze fatalnie mówiłoby znowuż o nas jako o społeczeństwie. Stawiamy na piedestale osobę, która prześcignęła wszystkich nie w talencie, ale w prymitywizmie.

- A drugie?
- Pokazałoby, że to my jesteśmy kretynami, którzy nie potrafią rozróżnić rzeczywistości, a ona jest cynicznym graczem, wykorzystującym tę naszą niezdolność.

- W sądzie padły stwierdzenia, że podczas negocjacji nie chcieliście porozumienia.
- To nieprawda. Pięć albo sześć razy zwoływano posiedzenia mediacyjne w Poznaniu. Byliśmy na trzech albo czterech spotkaniach. Natomiast ona, wielce zainteresowana i urażona, tylko raz znalazła czas, żeby przyjechać. To wszystko to manipulacja, która miała zrobić z Dody ofiarę, bezczelnie wykorzystywaną przez dwóch gnojków.

- Siedzisz przed telewizorem i nagle widzisz, jak Doda śpiewa, że Mieszko jest be, taki i owaki. Ogólnie jedzie po tobie. Co byś zrobił?
- Umarłbym ze śmiechu.

- Nie byłoby riposty?
- Nie, bo umarłbym ze śmiechu.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska