Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musi być dla nich i ojcem, i matką...

Stefan Cieśla
Od lewej: Kasia z Amelką, Kuba na kolanach ojca, Anita, Nikola i Dominika
Od lewej: Kasia z Amelką, Kuba na kolanach ojca, Anita, Nikola i Dominika fot. Paweł Siarkiewicz
- To są moje dzieci. Żyjemy razem od dawna i dalej będziemy rodziną - mówi Jerzy Rąblewski z Gorzowa. Po rodzinnej tragedii został sam z szóstką dzieci.

- Ojciec czasami tylko pokrzyczy, klapsów nie daje - śmieje się 15-letnia Dominika. Ona i 14-letnia Kasia to najstarsze z dzieci. J. Rąblewski nie jest ich biologicznym ojcem. Miały dwa latka i roczek, gdy ich ojciec zmarł. Po śmierci matki w sierpniu tego roku zostały zupełnymi sierotami.

Rodzeństwo to już dzieci ich mamy i pana Jerzego: siedmioletnia Nikola, sześcioletnia Anita, czteroletni Kuba oraz trzymiesięczna Amelia. To właśnie kilka dni po jej urodzeniu zmarła 33-letnia konkubina J. Rąblewskiego.

Zmarła po porodzie

Żyli razem ponad 10 lat. On miał za sobą rozwód po nieudanym małżeństwie, z którego ma dwie córki. Dziś mają 17 i 18 lat, płaci na nie alimenty. Ona po śmierci męża samotnie wychowywała dwie córki, Dominikę i Kasię. Mieszkali w kamienicy przy ul. 30 Stycznia.

Fatum ich nie opuszczało.

Musieli się wyprowadzić z budynku, jak wszyscy lokatorzy, bo kamienica groziła zawaleniem. Dostali lokal socjalny w hotelu Metalowiec. Koczowali tam kilka lat, urodziły się kolejne dzieci.

Cztery lata temu przeprowadzili się do mieszkania komunalnego przy ul. Kosynierów Gdyńskich. 21 sierpnia tego roku urodziła się Amelka. Cztery dni po porodzie matka zmarła z powodu zakrzepicy.

Prokuratura po doniesieniu jej siostry bada, czy nie doszło jednak do zaniedbania lekarskiego.

- Teraz już jest lepiej, wszystko się jakoś poukładało. Ale na początku była masakra. Na szczęście w tych najczarniejszych chwilach nie zabrakło dobrych ludzi, którzy mi pomagali - wspomina sierpniową tragedię głowa rodziny.

Wszystko się zwaliło

Musiał przepisać na siebie mieszkanie, zasiłki na dzieci, dodatek mieszkaniowy, wystąpić do sądu o prawa rodziny zastępczej wobec najstarszych córek.

- Przez kilka tygodni tylko po urzędach i sądach chodziłem - opowiada. Balast rodzinnych problemów mocno go dogiął, bo do tej pory był tylko w domu gościem.

- Pracowałem w budownictwie, cały czas na kontraktach, w rozjazdach. Dobrze zarabiałem, pieniędzmi i domem rządziła konkubina. Po jej śmierci przekonałem się, że nie o wszystkim wiedziałem - mówi.

Gdy tylko ochłonął po pogrzebie, na głowę zwaliły mu się długi. Za niezapłacony czynsz i prąd, za pożyczkę wziętą na komunię córki. Razem kilkanaście tysięcy. Za dług czynszowy groziła eksmisja, dlatego spłatę uzgodnił w ratach. Za prąd już oddał, z bankiem rozmawia.

Na razie jest na urlopie macierzyńskim

Rąblewski teraz jest na macierzyńskim, ale niewiele z zasiłku dostaje na rękę, bo komornik potrąca z niego alimenty na córki z pierwszego małżeństwa. Najstarsze dzieci mają renty rodzinne, opieka opłaca im obiady w szkole i przejazdówki.

Musi im starczyć miesięcznie około 2 tys. zł. Dobrzy ludzie przynieśli dużo odzieży dla dzieci, drewno na opał nazbierał, gdy jeszcze pracował na budowach. Dlatego grubszych wydatków na razie nie ma.

Jest budowlańcem, więc robotę musi gdzieś znaleźć

- Były kłopoty z córkami w szkole. Ale poszedłem do szkoły i powiedziałem, że chcę o wszystkim od razu wiedzieć. I kłopoty się skończyły - opowiada. Jest budowlańcem, więc o pracę się nie martwi.

- Chcę do niej pójść, bo długo tak finansowo nie pociągniemy. Po nowym roku załatwię opiekunkę do dzieci. Ale robotę wezmę tylko na miejscu, żadnych wyjazdów, bo muszę być z dziećmi. To są moje dzieci, moja rodzina - mówi Rąblewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska