Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na kryzys najlepszy jest seks!

Tatiana Mikułko
Zdzisław Jóźwiak jest zielonogórzaninem z urodzenia, gorzowianinem z wyboru. Ma specjalizację drugiego stopnia z seksuologii oraz specjalizację drugiego stopnia z położnictwa i ginekologii. Od 24 lat pracuje na oddziale położniczo-gionekologicznym szpitala w Gorzowie.
Zdzisław Jóźwiak jest zielonogórzaninem z urodzenia, gorzowianinem z wyboru. Ma specjalizację drugiego stopnia z seksuologii oraz specjalizację drugiego stopnia z położnictwa i ginekologii. Od 24 lat pracuje na oddziale położniczo-gionekologicznym szpitala w Gorzowie. fot. Katarzyna Chądzyńska
Rozmowa ze Zdzisławem Jóźwiakiem, seksuologiem z Gorzowa Wlkp.

- Czy skutki kryzysu ekonomicznego widoczne są w naszych sypialniach?
- Krótkotrwały stres pozytywnie działa na seks. Wpływa na wzmożone wydzielanie w mózgu hormonów szczęścia: endorfin, dopaminy, które są też odpowiedzialne za udane pożycie seksualne. Gdy mamy przejściowe problemy, szukamy pocieszenia w ramionach najbliższych. Zwracamy się bardziej na drugiego człowieka. A to sprzyja kontaktom seksualnym. Wydaje mi się też, że będziemy mieli powtórkę z historii, czyli większy przyrost naturalny.

- Dzieci w kryzysie? Przecież to nieodpowiedzialne.
- Tak już jest. Historia pokazuje, że w chwilach zagrożenia, rozmnażamy się. I to wcale nie dlatego, że chwilowo brakuje prądu. Jesteśmy ssakami stadnymi, do życia potrzebujemy innych osób. W kryzysie, gdy musimy się liczyć z każdym groszem, mamy więcej czasu na to, by pobyć ze sobą. Nie stać nas, by wieczorami wychodzić na kolację, koncerty, czy do kina. Mamy więcej czasu na seks. A wiadomo, że wzmożona aktywność seksualna stwarza większe szanse na poczęcie dziecka.

- Rozmnażajmy się! Nieważne, że nie ma co do garnka włożyć?
- Kochajmy się! Uprawiajmy dobry seks! Seks nie służy przecież tylko prokreacji.

- Krótkotrwały stres może ubarwić nasze życie erotyczne. A co, gdy w stresie pozostajemy bardzo długo?
- Długotrwały stres, czyli na przykład utrata pracy i niemożność znalezienia nowej, powoduje, że stajemy się apatyczni, negatywnie nastawieni do rzeczywistości. Nic nam się nie chce, gnuśniejemy, marudzimy, a przez to stajemy się mniej atrakcyjni. Spada nam libido, a nasi dotychczasowi partnerzy nie patrzą już na nas pożądliwym wzrokiem. Zaczynają się kłopoty, bo długotrwały stres prowadzi do nerwicy, depresji, a w depresji seksu nie ma.

- Co jest gorsze dla związku, gdy mężczyzna traci pracę, czy gdy kobieta?
- Gorzej, gdy mężczyzna traci pracę. Kobiety ewolucyjnie są lepiej przystosowane do wszelkich zmian. Dla mężczyzny utrata pracy podważa jego pozycję jako głowy rodziny. Działa to na niego silnie stresująco. Jeśli sobie z tym nie radzi, ma słabe poczucie własnej wartości, przekłada się to na kłopoty w łóżku. Może mieć problemy z przedwczesnym wytryskiem, impotencją, albo w ogóle unikać jakiejkolwiek aktywności seksualnej ze strachu, że i tu zawiedzie. Jeśli go stać, może też płacić za miłość i w ten sposób rozładować napięcie.

- Co wtedy robi jego partnerka?
- Jeśli jest aktywna zawodowo, energiczna, będzie chciała zrekompensować sobie to, czego brakuje jej w związku. Straciła pożądanie do swojego partnera, znajdzie sobie mężczyznę, z którym pójdzie do łóżka. Wszystko jednak zależy od tego, jakie relacje do tej pory łączyły tę parę. Jeśli były zbudowane na bliskości, uczuciu, zaufaniu, oboje przetrwają ten kryzys. Jeśli wcześniej nie łączyło ich już nic poza wspólnym domem, ich drogi się rozejdą.

- A co jeśli kobieta traci pracę? Jak to może przełożyć się na sferę intymną?
- To zależy. Wspierająca się, kochająca para, przetrwa tę burzę. Jeśli jest inaczej, seks może być sprowadzony do małżeńskiego obowiązku zamkniętego w czterech ścianach. Kobieta uzależniona od mężczyzny, bo to on ją utrzymuje i zarabia na dom, może poddańczo iść z mężem do łóżka i nie odczuwać żadnej przyjemności. Może wyłączyć emocje, a seks sprowadzić tylko do czynności fizycznej.

- Czy w związku z kryzysem przychodzą do pana gabinetu pary, które mają kłopoty z seksem?
- Raczej problemy spowodowane są stresem. Większość pacjentów to niestety mężczyźni. Brak wiary w siebie, niska samoocena, strach przed tym, że nie sprosta się oczekiwaniom, brak zrozumienia i wsparcia ze strony partnerki prowadzi do nerwic i kłopotów w łóżku.

- Kobiety w dzisiejszych czasach nie ułatwiają życia mężczyznom...
- Tak. Wysoko stawiają poprzeczkę. Często świetnie sobie radzą, są spełnione zawodowo i wymagające. Wystarczy przejrzeć kobiece pisma, w których roi się od porad w stylu sto sposobów na udany orgazm, co zrobić, żeby mieć cudowny seks. Mężczyzna, który za wszelką cenę będzie chciał temu sprostać, może się zapętlić. Nie daj Bóg straci pracę i kłopoty gotowe.

- Wtedy trzeba zwrócić się po poradę do specjalisty. Razem czy osobno?
- Dla nas, seksuologów, pacjentem jest związek partnerski. Kobieta i mężczyzna mogą mieć różne spojrzenie na tę samą sprawę. Lepiej jest, gdy razem przyjdą rozwiązywać swoje problemy. Zanim jednak dojdzie do poważnych zaburzeń, w których pomóc będzie mógł tylko specjalista, pomóżmy sobie sami, czyli po prostu kochajmy się.

- Na kryzys najlepszy jest seks?
- Tak. Gorąco do tego namawiam i wspieram tę ideę. Dobry seks ma same korzyści. Daje mnóstwo energii, lepsze samopoczucie, czujemy się dzięki niemu szczęśliwsi, zadowoleni, piękniejemy. U mężczyzn określona ilość wytrysków zmniejsza ryzyko zachorowania na raka prostaty. U kobiet pozytywnie wpływa na układ krążenia. Nic tylko się kochać!

- Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska