Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na strychach można znaleźć prawdziwe skarby

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Tadeusz Wojter namawia do przeszukania swoich strychów. A nuż znajdziemy tam skarby podobne do jego znalezisk?!
Tadeusz Wojter namawia do przeszukania swoich strychów. A nuż znajdziemy tam skarby podobne do jego znalezisk?! Mariusz Kapała
Dlaczego stare, XVIII-wieczne księgi z bibliotek książęcych - ba, książnicy cesarskiej nawet - trafiły w ręce pana Tadeusza? Co czytano 100, 200 lat temu w pałacach na dzisiejszej Ziemi Lubuskiej?

Tadeusz Wojter z Klenicy, gdzie - to trzeba zauważyć - stoi pałacyk myśliwski książąt Radziwiłłów, ma różne pasje i talenty. Śpiewa i jak trzeba, jest konferansjerem. Także aktorem. Sprawdza się jako muzyk i... archeolog. W wakacje wraz z młodzieżą bierze udział w różnych, amatorskich wprawdzie, ale ciekawych wyprawach historycznych. Interesuje go historia regionalna. Na co dzień łączy to wszystko, pracując jako dyrektor Trzebiechowskiego Ośrodka Kultury. Jak? Tu potrzebna byłaby oddzielna opowieść, zostawmy ją na inną okazję. Najnowsza wiąże się z książkami.

Książę się nudził?

- Dwóch moich podopiecznych, jeszcze z czasów, gdy udzielali się w ośrodku kultury, przybiegło pewnego dnia zdyszanych, nie tylko z powodu biegu, ale i z przejęcia - zaczyna gawędę Wojter. - Panie dyrektorze, panie dyrektorze, bo jest taka sprawa...

Serafin i Kryspin pracowali w firmie remontującej pewien budynek. Nowy właściciel chciał go odnowić. Robota szła zimą. Żeby było cieplej, a świeża zaprawa szybciej wysychała, nabywca posesji polecił palić w "kozie".
- Ale to, czym kazał palić w piecu, wyglądało na stare księgi. Takie, które zawsze pana interesowały - relacjonowali młodzi robotnicy. - Co robić?!
- Przynieście mi do pokazania - zaproponował Wojter.
- Gdy przynieśli, złapałem się za głowę! - opowiada dyrektor już z perspektywy czasu. - Toż to były po prostu skarby. Proszę zobaczyć...

Pan Tadeusz rozkłada liczne dzieła. Pokazuje palcem. Ekslibris "Maria Alexandrina herzogin v. Sachsen" i odręczny wpis pochodzący z 1892 r. Ważny wtręt - Maria Aleksandrina, czyli księżna von Reuss, to nie tylko w swoim czasie mieszkanka pałacu w Trzebiechowie. Dla kultury, także polskiej, bo po 1945 roku do Trzebiechowa przyszła Polska, jest istotna jako inicjatorka sanatorium gruźliczego, dziś Domu Opieki Społecznej. Najważniejsze zaś, że do zaprojektowania wnętrz sanatorium zaprosiła słynnego europejskiego artystę, Belga Henry'ego van de Velde. Dziś my spijamy tę śmietankę, przyjmujemy wycieczki z Europy i szczycimy się jedynym w Polsce śladem zostawionym przez mistrza van de Velde.

Książek księżnej z jej wpisami Wojter uratował wiele. Jej autograf widnieje na angielskim wydaniu sir Waltera Scotta "Bart" z 1864 roku czy na dziele o Newtonie. Zachował się zeszyt księżnej Marii Aleksandrii do nauki włoskiego. Wiadomo też, że miała ogromny zestaw pozycji o stylach. Tak przygotowywała się do budowy wspomnianego sanatorium. W innej księdze, o Schubercie, mamy ekslibris Victorii Margaret, czyli prinzessin (księżnej) Henrykowej XXXII.

- To są perełki bibliofilskie, a przy okazji rzeczy wiele mówiące o ludziach z pałacu - podkreśla pan Tadeusz. - Przykładem podręcznik greki małego księcia Henryka XXXIII von Reuss. Nosił on w rodzinie przezwisko Guino. O, proszę, książka jest porysowana przez niego stateczkami. Nudził się na lekcji? Najstarsza z ocalonych od spalenia książek pochodzi z 1773 roku, zaś z 1777 jest słynne przecież dzieło Cervantesa "Don Quichote von Mancha".

Perełki za pół litra

- Kiedy kilka lat temu odbywała się u nas konferencja naukowa poświęcona van de Veldemu, była na niej potomkini von Reussów, hrabina von Wedel - wspomina Wojter. - Poszliśmy wówczas do pałacu, w którym jest gminna szkoła. Tam pokazała mi salę, gdzie mieściła się biblioteka. Niestety, nikt nie wie, co się z nią stało. Zaraz po wojnie w pałacu mieściła się radziecka komendantura wojskowa... Widać jednak część tamtych książek z pałacu "trafiła pod strzechy". Jakim cudem? Warto by je ocalić.

To wydarzenie spowodowało, że Wojter zaczął się dopytywać o losy innych pałacowych, dworskich bibliotek w okolicy. A że w jego Klenicy mieszkali ongiś Radziwiłłowie... - Trzeba mieć trochę szczęścia - śmieje się pan Tadeusz i opowiada, jak pewnego razu przyszedł do niego "taki drobny pijaczek" z informacją, że ma na strychu książkę, "na której pisze: Radziwiłł". - Przyniósł dwie, mówi, że chce pół litra.

Pierwszą był podręcznik do nauki greki z 1887 roku, drugą - Wolter z ekslibrisem takiej oto treści: "Biblioteque da lat Princesse Antoine Radziwill". Znów rarytas. Co natychmiast skłoniło Wojtera do przeszukania... własnego strychu.

- Wlazłem do góry i szczęka mi opadła - relacjonuje. Dwa dzieła nie były rewelacyjnie stare, z 1922 roku i z 1937, ale znów istotny okazał się znak biblioteki... cesarskiej! Bo książki należały do książnicy cesarzowej Herminy z Zaboru, żony niemieckiego cesarza Wilhelma. Ba, w drugim przypadku - to już ciekawostka - pozycja pochodziła z miejscowości Doorn w Holandii. Tam przebywał cesarz po przegraniu I wojny, po abdykacji. Podpis "Hermine" został wykonany własnoręcznie przez byłą już wtedy cesarzową.

Książka za książkę

- Myślę, że takich skarbów na strychach lubuskich miasteczek i wsi jest więcej. Warto byłoby, żeby właściciele poszperali i ocalili książki, żeby ktoś nimi nie napalił w piecu - apeluje Wojter.

- Pomysł dobry, moglibyśmy nawet wesprzeć tę ideę, proponując potencjalnym ofiarodawcom starych książek nowe pozycje, po prostu "książka za książkę" - mówi Barbara Bielinis-Kopeć, wojewódzki konserwator zabytków. A dyrektor Archiwum Państwowego w Starym Kisielinie uznał, że trafne byłoby przygotowanie specjalnej ekspozycji z odnalezionych dzieł. - A po wystawie deklaruję wolę przechowywania tych dzieł w naszym archiwum - zapowiedział Tadeusz Dzwonkowski.

Wojter tymczasem umówił się z Erwinem von dem Bank, potomkiem ostatniego niemieckiego dyrektora sanatorium w Trzebiechowie. Chcą razem przejrzeć ocalone dzieła i przygotować z nich ekspozycję. Dobrze byłoby ją urządzić na przykład w izbie pamięci van de Velde w dawnym sanatorium księżnej von Reuss...

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska