W czwartek napisaliśmy o proteście mieszkańców Czarkowa. Ludzie sprzeciwiają się budowie kolejnego bloku, który ich zdaniem mocno skomplikuje życie. Lokatorzy oskarżyli inwestora o to, że kosztem ich wygody, dba tylko o własną kieszeń. - Będziemy sobie wzajemnie zaglądać do okien.
Deweloper nas oszukał. Przy podpisywaniu umowy zapewniał, że postawi, owszem, ale dwuklatkowiec. Tymczasem już rośnie budynek na pewno dużo większy - zaalarmował nas Piotr Kuryło.
Nie tylko Czarkowo
Po tym tekście rozdzwoniły się redakcyjne telefony, skrzynki pocztowe wypełniły mailami. Okazało się, że problem uciążliwie gęstej zabudowy dotyczy nie tylko Łężycy. Padały przykłady m.in. os. Zacisze, Milenijnego, Zastalowskiego. Sporo osób potwierdziło złą sytuację na Czarkowie. Ludzie wysnuwają jeden wniosek - deweloperzy "lecą" na kasę i mają gdzieś innych lokatorów. Czy tak jest naprawdę?
Z tą opinią nie zgadza się prezes Przedsiębiorstwa Budownictwa Ogólnego. To firma, która buduje bloki na Czarkowie. - My jesteśmy od tego, żeby powstawały nowe mieszkania. Najważniejsze, że zachowujemy wszystkie parametry i pozostajemy w zgodzie z prawem - podkreśla Stanisław Jęch.
Fakt faktem, Jęch dodaje, że na większości zielonogórskich osiedli zabudowa rzeczywiście jest gęsta. W kuluarowych rozmowach sami prezesi spółdzielni i specjaliści od budownictwa podkreślają, że co prawda przepisy są zachowane, ale gdzieniegdzie projektanci i inwestorzy balansują na krawędzi. Najczęściej padają przykłady właśnie wymienione przez Czytelników. Wiceprezes os. Zacisze mówi, że "u niego" można się doczepić jedynie do drobnostek.
- Ostatni blok oddaliśmy w listopadzie. To oznacza koniec zabudowy kubaturowej. W pojedynczych przypadkach być może coś, gdzieś komuś zasłania, ale sytuacja nie przedstawia się najgorzej - ocenia Andrzej Nyćkowiak.
Potrzebny kompromis
Skąd w takim razie biorą się negatywne opinie zielonogórzan? Przyczyna jest prosta - konflikt interesów. Lokatorzy marzą o jak największych przestrzeniach, deweloperzy - możliwie najliczniejszej sprzedaży lokali. Nyćkowiak widzi rozwiązanie.
- Trzeba znaleźć kompromis między gęstością zabudowy, a ekonomicznym wykorzystaniu gruntu. Nie ma co ukrywać, każdy metr, to dla inwestora zarobek. Ważne, żeby nie przekroczyć granicy. I to jest także zadanie dla projektantów - podkreśla.
Jako dobry przykład Nyćkowiak wymienia m.in. os. KTBS przy ul. Zamoyskiego i Anny Jagiellonki, a także os. Leśne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?