Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nad ranem spłonęło mieszkanie przy ul. Podchorążych w Żarach

Aleksandra Łuczyńska
Sześć zastępów straży gasiło pożar przy ul. Podchorążych.
Sześć zastępów straży gasiło pożar przy ul. Podchorążych. fot. Aleksandra Łuczyńska
Pożar wybuchł ok. 5.20 w jednym z mieszkań na pierwszym piętrze przy Podchorążych 14. W akcji brało udział aż sześć zastępów z jednostek PSP w Żarach oraz OSP z Marszowa i Kunic.

Strażakom udało się opanować sytuację, w niedługim czasie ugasili pożar, jednak jeszcze przez kilka godzin pracowali w miejscu zdarzenia.

Kpt. Piotr Rybak, dowódca jednostki ratowniczo - gaśniczej wyjaśnia: - Sprawdzamy za pomocą kamer termowizyjnych czy nie ma nigdzie źródeł ognia. Sporo tu drewna, starych, spróchniałych belek, musimy zachowa ostrożność - mówi. - Przyczyny pożaru jeszcze nie znamy. Po przyjeździe na miejsce zdarzenia ewakuowaliśmy dwie osoby. Ofiar na szczęście nie było, bardzo dokładnie spenetrowaliśmy cały budynek.

Jak udało nam się ustalić dwie ewakuowane osoby zostały odwiezione do szpitala na obserwację, dwie inne, które mieszkają piętro wyżej, również trafiły do żarskiej lecznicy

Sprawdzają przyczyny pożaru

Krzysztof Janowski, sąsiad pogorzelców jako jeden z pierwszych zauważył pożar. - Obudziłem się rano, usłyszałem hałas dobiegający z korytarza. Wyszedłem natychmiast, żeby zobaczyć co się stało - opowiada. - Widziałem tylko ogień i kłęby dymu. Szybko chwyciłem za telefon i zadzwoniłem na straż, okazało się, że jestem pierwszą osobą, która to zrobiła. Ludzie mieszkający w mieszkaniu, w którym wybuchł pożar tego nie zrobili. Krzyczeli tylko przez okno, że ktoś ich podpalił - dodaje.

Pierwsi na miejscu zdarzenia pojawili się policjanci, chwilę po nich nadjechała straż. Na szczęście ogień nie rozprzestrzenił się na sąsiednie budynki. Najbardziej ucierpiało mieszkanie, w którym pożar wybuchł. Doszło jednak do zawalenia stropu, w wyniku którego w suficie sklepu znajdującego się pod mieszkaniem, powstała ogromna dziura.

- Chwilę po 6.00 zadzwoniła do mnie policja, nawet nie wiem skąd mieli mój numer - relacjonuje matka właścicielki sklepu, Barbara Dobrowolska. - Przyjechałyśmy natychmiast i aż się za głowy złapałyśmy.

Sprawdzają przyczyny pożaru

- Trudno mi w tej chwili oszacować straty, ale na pewno będą niemało. To sklep z bardzo ekskluzywną odzieżą, mieliśmy tu suknie balowe, eleganckie stroje. Większość udało się wynieść, ale wiele rzeczy zostało zniszczonych - mówiła nam przejęta Sylwia Bald, właścicielka sklepu.

- Wcale się nie dziwię, że doszło do takiej tragedii, w tym mieszkaniu bez przerwy dochodziło do libacji. Nawet wczoraj moja pracownica wspominała, że była tam jakaś impreza. Tutaj ściany są cienkie, wszystko słychać. Musiało dojść do czegoś takiego. Sklep jest zdewastowany, wszystko pozalewane, straty są kolosalne - dodaje kobieta.

Wiadomo już, że pożar wybuchł w kuchni dwupokojowego mieszkania wynajmowanego przez mężczyznę, który jak wynika z relacji sąsiadów, wczoraj w nocy gościł u siebie znajomą. Straż pożarna będzie badać przyczynę pożaru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska