MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Napis na klatce

JANCZO TODOROW 0 68 363 44 60 [email protected]
- To przemoc, łobuzy nie mają co robić, to pobili chłopaka - mówi Alina Adler, ciotka Krystiana
- To przemoc, łobuzy nie mają co robić, to pobili chłopaka - mówi Alina Adler, ciotka Krystiana Janczo Todorow
Mężczyźni porwali Krystiana z drogi i wywieźli do lasu, gdzie straszyli, że zakopią go w ziemi. Powodem miał być napis na klatce schodowej bloku, który zdaniem porywaczy namalowała ofiara. Wszystko działo się na drodze do Zajączka (gm. Lipinki Łużyckie).

Wieczorem w środę Krystian wracał rowerem od swojej dziewczyny. Zanim dojechał do Zajączka, gdzie mieszka, drogę zajechał mu citroen. Z auta wyskoczyło kilka młodych mężczyzn. Jeden uderzył Krystiana w twarz, kiedy ten upadł bandyci zaczęli go kopać. Potem wrzucili go do bagażnika i wywieźli do pobliskiego lasu.

- Miałem przy sobie komórkę, siedząc w bagażniku wysłałem sms-a do swojej dziewczyny, żeby mnie ratowała. W lesie wyciągnęli mnie z auta, znowu bili i wyzywali. Potem kazali mi kopać sobie grób, bo to już koniec ze mną. Kopałem gołymi rękami. Potem znowu mnie załadowali do auta, bo mieliśmy jechać do innego lasu. W końcu wypuścili mnie w tym samym miejscu, skąd mnie porwali - relacjonuje Krystian.

Zakrwawiony i przemoczony paliwem, które się wylewało z kanistra w bagażniku, chłopak wrócił do domu.

Napis na klatce

- Serce mi stanęło, kiedy zobaczyłam syna w takim stanie, jak mogli mu to zrobić - lamentuje matka Wioleta Gumińska. - Był cały we krwi, miał rozciętą wargę, opuchniętą twarz, płakał, był przerażony - opowiada ciotka Alina Adler.

Wezwano policję i pogotowie. Na szczęście uprowadzony nie doznał poważniejszych obrażeń. - Nie wiem dlaczego mi to zrobili, bałem się, że mnie zabiją. Niby z powodu jakiegoś napisu na klatce w bloku w Boruszynie, ale ja tego nie namalowałem - mówi Krystian.

Według Krystiana sprawców było czterech. Po przesłuchaniach do aresztu trafiło trzech. Najstarszy ma 24 lata. - To nie zupełnie tak. Moi koledzy już byli pijani. Ja tylko dałem im samochód, bo mieli pojechać po piwo. A oni porwali Krystiana. Nie wiem dlaczego? Kiedy przyjechali z powrotem na boisko, powiedzieli mi, że mają niespodziankę w bagażniku. Wyciągnąłem stamtąd porwanego i odwiozłem go tam, skąd go zabrali koledzy. Ja jestem niewinny - mówi Marcin D., który pozostał na wolności.

Ofiara boi się wychodzić

Alina Adler jest oburzona: - Już wcześniej sprawcy uprowadzenia wyzywali nas, pluli, interweniowaliśmy na policję, powiedziano nam, że nikt nie będzie nas chronił na okrągło. Miał przyjechać dzielnicowy, ale nie było go, gdyby przyjechał, nie doszłoby do tego. Na policji sprawcy mieli powiedzieć, że zrobili to z nudów, dla zabawy.

- Nie odnotowaliśmy interwencji ani u dzielnicowego, ani u specjalisty ds. nieletnich - zapewnia Kamila Zgolak - Suszka, oficer prasowy żarskiej policji. - Trwa postępowanie w tej sprawie.

Krystian już czuje się lepiej, ale boi się wychodzić na ulicę, bo nie ma pewności, czy znowu nie spotka się z agresją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska