Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi wreszcie poczuli smak medalu!

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Miało być miejsce na podium, więc jest! Polacy pierwszy raz w historii swych występów w Lidze Światowej sięgnęli po medale. Brązowe, ale w ich przypadku smakujące nie gorzej niż złote. Bo wywalczone przed własnymi kibicami!

WYNIKI POLAKÓW

WYNIKI POLAKÓW

W grupie eliminacyjnej E: z Bułgarią 3:2 (25:20, 23:25, 14:25, 25:22, 15:13), z Włochami 0:3 (15:25, 20:25, 20:25), z Argentyną 3:2 (18:25, 25:22, 25:20, 24:26, 15:13).
W półfinale: z Rosją 1:3 (22:25, 23:25, 25:22, 17:25).
O trzecie miejsce: z Argentyną 3:0 (25:18, 25:23, 25:22).
Skład biało-czerwonych: Nowakowski, Żygadło, Kurek, Możdżonek, Jarosz, Ruciak, Kubiak, Kosok, Gruszka, Woicki, Bąkiewicz, Bartman i Ignaczak (libero).

Droga biało-czerwonych do czołowej trójki trwała pięć dni. Nasi siatkarze przeżyli chwile piękne i wzniosłe, ale też doświadczyli sportowego upokorzenia oraz zwątpienia. Było jak w dobrym thrillerze - z wartką i trzymającą w napięciu akcją, a potem... szczęśliwym zakończeniem!

Po środowej wygranej 3:2 z Bułgarią, w czwartek Polacy zmierzyli się z Italią. ,,Młodzi pracusie'', jak mówi się o drużynie z Półwyspu Apenińskiego, odprawili naszą reprezentację z kwitkiem po zaledwie półtora godzinie gry. Na nic zdały się rady Andrei Anastasiego, który pierwszy raz w życiu poprowadził ekipę przeciwko swej narodowej reprezentacji. Pod nieobecność atakującego Zbigniewa Bartmana (w środę naderwał sobie mięsień brzuchaty lewej łydki i ma przymusową, sześciotygodniową przerwę w treningach) biało-czerwoni byli tylko tłem dla przeciwników. Ustępowali im we wszystkich elementach gry: zagrywce, przyjęciu, bloku, ataku i obronach w polu. Na dodatek popełnili w całym spotkaniu aż 28 własnych błędów (przy 18 Włochów), czym definitywnie przekreślili swe szanse na zdobycie chociaż jednego punktu meczowego.

W piątek wszystko ułożyło się w grupie E po naszej myśli. Bułgarzy sensacyjnie ograli 3:0 Italię, więc biało-czerwoni otrzymali szansę na ,,drugie życie''. Warunkiem było pokonanie Argentyny. Rywale (w większości mistrzowie świata juniorów sprzed trzech lat) zapewnili sobie awans do półfinału - i to z pierwszego miejsca! - już po dwóch meczach, lecz z naszą drużyną też chcieli wygrać. Tyle tylko, że jak najmniejszym nakładem sił. Trener gości Javier Weber przez większość trwającego 2,5 godziny pojedynku trzymał więc na boisku rezerwowych. Mimo to mocno zestresowani Polacy uporali z nimi dopiero po dramatycznym tie breaku. Jego scenariusza nie powstydziłby się sam Alfred Hitchcock. Przegrywaliśmy już 1:4 i 4:7, by po kilku minutach objąć prowadzenie 11:8 i 12:9. Przeciwnicy podciągnęli jeszcze na 12:11, lecz przy drugim meczbolu podarowali nam punkt po autowej zagrywce Gustavo Scholtisa. Ponad 11 tysięcy widzów ogarnęła euforia. Ich ukochana drużyna awansowała do czołowej czwórki Ligi Światowej!
W półfinale biało-czerwonych zatrzymali Rosjanie. Wybrańcy Władymira Alekny kolejny raz okazali się siatkarskimi Terminatorami. Mają najwyższą średnią wzrostu (aż 201 cm!), największy zasięg bloku, najsilniejszy atak i potężne zagrywki. W pierwszym secie nasi panicznie bali się bloku rywali. Od stanu 11:12 popełnili sześć prostych błędów nad siatką. W drugim przestój zdarzył się im od rezultatu 14:13. Trzecia odsłona wreszcie wyglądała inaczej. Bartosz Kurek i Michał Ruciak kilkakrotnie pokarali przeciwników asowymi serwisami, dobrze zagrywali też pozostali Polacy. Odrzucona od siatki ,,Sborna'' straciła na chwilę rezon i poległa do 22. Nadzieje naszych kibiców na doprowadzenie do tie breaka prysnęły już na początku czwartej partii, gdy po serii piekielnych serwisów Dmitrija Muserskiego i niewiarygodnych uderzeń Maksima Michajłowa z każdej strefy boiska przegrywaliśmy 2:9. Po tym nokdaunie gospodarzom została tylko... walka o honor. Bo odwrócenie losów spotkania przerastało ich sportowe możliwości. W drugim półfinale Brazylia pokonała Argentynę 3:0.

Dzisiejszy, mały finał z Argentyną przejdzie do historii polskiego volleyballu. Po 14 latach występów w Lidze Światowej i dwóch przegranych meczach o brąz (w 2005 i 2007 r.) wreszcie wdrapaliśmy się na podium! Nasi siatkarze zagrali jeszcze lepiej niż w sobotnim półfinale z Rosją. Ostrymi zagrywkami tak bardzo utrudnili rozegranie genialnemu Luciano De Cecco, że ten... musiał być zmieniany przez Nicolasa Uriarte! Kapitalnie funkcjonował polski blok, zaś w ataku nie mylili się Kurek, Jakub Jarosz, a w końcówce także Michał Kubiak. Trochę problemów mieliśmy w setach numer dwa i trzy. W pierwszym przypadku pozwoliliśmy się dojść przeciwnikom na 22:22, natomiast w drugim przegrywaliśmy 10:13. Finał był jednak szczęśliwy, bo tego dnia wszystkie sportowe atuty były po stronie gospodarzy.

W wielkim finale Rosja wygrała z Brazylią 3:2.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska