Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natalia Luchowska: - Zaczęło się od filmu z Bruce Lee

Redakcja
Natalia Luchowska ma 31 lat, ale jak mówi w duchu ciągle czuje się na 18. Pochodzi z Żar, na stale mieszka w Holandii, gdzie jest pracownikiem socjalnym. Trudno zliczyć jej wszystkie pasje. Kocha przyrodę, spacery z lornetką i aparatem fotograficznym. Interesuje się samolotami, dużo maluje. Wolne chwile spędza w wesołych miasteczkach i parkach rozrywki. Chciałaby ukończyć kurs psychologiczny, a w przyszłości zostać instruktorem karate lub nunhako.
Natalia Luchowska ma 31 lat, ale jak mówi w duchu ciągle czuje się na 18. Pochodzi z Żar, na stale mieszka w Holandii, gdzie jest pracownikiem socjalnym. Trudno zliczyć jej wszystkie pasje. Kocha przyrodę, spacery z lornetką i aparatem fotograficznym. Interesuje się samolotami, dużo maluje. Wolne chwile spędza w wesołych miasteczkach i parkach rozrywki. Chciałaby ukończyć kurs psychologiczny, a w przyszłości zostać instruktorem karate lub nunhako. fot. Aleksandra Łuczyńska
Rozmowa z Natalią Luchowską, wicemistrzynią Europy w nunhako pochodzącą z Żar.

- Co to jest nunhako?
- Jest to jeden z rodzajów sportów wschodnich sztuk walki, ale to nie jest karate. Tu zawodnik ma w rękach sznurek lub łańcuch, na którego końcach są przyczepione dwie pałki. Musi umiejętnie nimi wymachiwać, znać odpowiednie techniki, walczyć z przeciwnikiem. Ma na sobie czarno - żółty strój. Czerń symbolizuje korzenie, z których sport się wywodzi. W dawnych Chinach ludzi walczyli z najeźdźcami w ten właśnie sposób, wymachując dwoma przedmiotami zwieszonymi na jakimś sznurku. Było to dosyć prymitywne, z czasem stało się prawdziwą dyscypliną, która nie należy do najłatwiejszych. Żółty kolor oznacza swego rodzaju czystość sportową.

- Trzeba się nieźle namachać, żeby zdobyć tytuł wicemistrzyni Europy...
- Najważniejsze, jak w każdym innym sporcie, są treningi. Nie można sobie odpuścić choćby jednego. Jeśli przyjdzie się raz w tygodniu, żeby tylko popatrzeć, a potem się zapomina o podstawowych technikach to niczego się nie osiągnie. Oczywiście bardzo ważna jest kondycja.

- Jak to się stało, że zainteresowała się pani sztukami walki?
- Kiedy miałam siedem lat zobaczyłam pierwszy film z Bruce Lee. Od tamtej pory nie marzyłam o niczym innym, chciałam tylko trenować karate. Jednak moi rodzice kategorycznie się sprzeciwili. Uważali, że to sport dla chłopców, dla dziewczyn nie ma miejsca na macie. Ja się jednak nie poddawałam. Już w wieku 11 lat próbowałam sama robić sobie sprzęt do nunhako, niestety szybko się rozleciał. Poza tym miałam silną motywację, bo w podstawówce zawsze dostawałam lanie od chłopców, którzy śmiali się ze mnie, bo byłam trochę grubsza niż inne dzieci. Często przychodziłam do domu z płaczem. Już wtedy próbowałam walczyć z nimi, to jednak nie było to samo. Marzyłam też o tym, żeby schudnąć, a przy okazji nabrać trochę pewności siebie. Na pierwszy trening poszłam po kryjomu jak miałam 17 lat, dopiero po trzech miesiącach powiedziałam o tym rodzicom. Wtedy już nie oponowali tak bardzo.

- Znajomość sztuki walki przydaje się w życiu?
- Zawsze, i nigdy nie wiadomo, kiedy może okazać się zbawieniem. Mnie pomogła przede wszystkim w zdobyciu pewności siebie, wcześniej byłam bardzo skryta, wstydliwa. Bałam się ludzi. Teraz to minęło. Poza tym kiedyś, musiałam bronić się przed mężczyzną, który usiłował mnie zgwałcić. Wynajmowałam wtedy mały pokój w holenderskim pensjonacie, parę dni wcześniej niedaleko wprowadził się pewien Francuz. To on zaatakował mnie, kiedy wpadłam do domu na chwilę w czasie przerwy obiadowej. Wystarczyły trzy krótkie ciosy i facet leżał. Mogło się skończyć tragicznie, gdybym nie trenowała wcześniej sztuk walki.

- Karate, nunhako, do tego jeszcze Goju - ryu. Jak to wszystko można pogodzić?
- Od karate się zaczęło jeszcze w Polsce. W 2000 roku wyjechałam do Holandii i tam poznałam bliżej nunhako. Pamiętam, że koleżanka wyciągnęła mnie do siłowni. Pedałowałam sobie na rowerze stacjonarnym, ale jakoś bez życia, bo cały czas wpatrywałam się w salę, w której odbywały się zajęcia z nunhako. I tak się zaczęło. Potem doszło Goju - ryu.

- Początki były w Żarach, często tu pani przyjeżdża?
- Staram się być co najmniej raz w roku. Zawsze odwiedzam Żarski Klub Sportowy Karate, tam stawiałam pierwsze kroki. Zawsze bardzo miło wspominam tamte czasy. Treningi w Polsce różnią się od tych w Holandii. Tam stawia się przede wszystkim na technikę. Poza tym sporo ludzi trenuje, w samej tylko grupie seniorów jest 30 osób, a najstarsza ma ponad 45 lat, są też oczywiście kobiety.

- Plany na przyszłość?
- W przyszłym roku chciałabym zdobyć mistrzostwo Europy.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska