Wambierzyce i ostatni czarownik ziemi kłodzkiej
Wambierzyce, nazywane Dolnośląską Jerozolimą, słyną z pięknych zabytków sakralnych. Historia Wambierzyc ma także mroczne karty, a jedną z nich jest los ostatniej czarownicy, którą spalono na ziemi kłodzkiej ok. 1648 r. A raczej czarownika – chodzi o grabarza, który dopuścił się wielkiej zbrodni.
Wambierzyce i ostatni czarownik ziemi kłodzkiej
W owym czasie całą okolicę pustoszyła zaraza, prawdopodobnie dżuma, ale Wambierzyce zdołały jakoś uniknąć katastrofy i wokół maryjnego sanktuarium nikt nie chorował. Ten stan rzeczy bardzo nie podobał się lokalnym grabarzom, którzy zazdrościli kolegom z okolicznych wiosek, że mają tyle pracy z okazji dżumy, a oni w Wambierzycach muszą czekać, aż klienci poumierają z przyczyn naturalnych.
Wambierzyce i ostatni czarownik ziemi kłodzkiej
Jeden z grabarzy postanowił zatruć źródło wody w Wambierzycach, tak by zwiększyć ruch w branży cmentarnej. Spisek został udaremniony, podobno za sprawą cudownego objawienia Matki Boskiej.
Grabarz przyznał się do złych zamiarów, ale z czasem jego wyznanie obrosło plotkami i ostatecznie uznano, że planował rzucić na miasto urok za pomocą proszku zrobionego z ciała nieboszczyka. Został za to spalony na stosie koło kłodzkiej szubienicy, stojącej dawniej na Górze Kostnicy, dziś Szubienicznej.
Agnes von Lazan – czarownica z czarnej wieży
Legendę o czarownicy chętnie opowiada się w Międzylesiu. Duch niejakiej Agnes von Lazan błąka się po tutejszym zamku. Agnes od 600 lat szuka męża, by go przeprosić za zdradę i uprawianie czarnej magii, podczas gdy on dzielnie walczył z husytami w Czechach.
Zdjęcie na licencji CC BY-SA 3.0 PL.