Luiza Gordzelewska cały czas wraca myślami do 2 listopada 2013 r., kiedy w przewidywanym dniu porodu przestała odczuwać ruchy dziecka. Pojechała do szpitala, gdzie od położnej usłyszała, że słabniecie ruchów przed porodem jest normalne. Zrobiono jej badanie KTG, ale ordynator oddziału ginekologicznego w drzwiach spojrzał na wynik KTG. – Nie wpuścił mnie do gabinetu. Na korytarzu przybił pieczątkę na wyniku badania, w karcie ciąży i to było na tyle, odszedł – opowiada pani Luiza.
Świebodzinianka wróciła do domu. Na drugi dzień kobiecie odeszły wody. Pojechała do szpitala. Lekarz wykonał badanie USG i oznajmił, że dziecko nie żyje.
– Po dramatycznej wiadomości prosiłam o cesarskie cięcie, ale lekarze powiedzieli, żebym urodziła siłami natury – wspomina dramatyczne chwile pani Luiza. Kobieta czekała całą noc na wywołanie porodu. – To był koszmar...
Więcej w środowym 2 marca papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz na plus.gazetalubuska.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?