Zastanawiałem się kiedyś, który moment jest decydujący w nawiązywaniu relacji; kiedy one zaczynają istnieć; kiedy można powiedzieć, że „coś zaskoczyło” i dalej już toczy się bez oporów. Z coraz większym przekonaniem mogę powiedzieć, że to moment, w którym zdecydujemy się na słabość. Dalej już idzie.
Czasami przez wiele lat udajemy silnych. Długo to trwa, aż opuścimy gardę, odsłonimy się, dopuścimy kogoś do nas, pozwolimy, by nas poznał, tak od środka. Dopóki to nie nastąpi, mamy wciąż do czynienia z fasadą. Nieraz nawet po latach znajomości, nawet i w małżeństwie, cały wysiłek skupia się na udawaniu, kto silniejszy. A zupełnie nie tego nam potrzeba.
W jaki sposób Bóg zaczyna relację z nami? Jego pierwszy ruch jest właśnie taki: rodzi się Dzieckiem, słabym, kruchym. Nie chce tracić czasu na udawanie. Bóg chce usłyszeć nasz głos, posłuchać naszej historii. Chce zdążyć wsłuchać się w nią. Narodziny w Betlejem to Jego „znak rozpoznawczy”: „A to będzie znakiem dla was: znajdziecie niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2,12). Mam wrażenie, że to też prowokacja z Jego strony. Bóg, który nie boi się być słabym, swoją słabością prowokuje do dania odpowiedzi. A do tego potrzeba przełamania barier, podniesienia szlabanów. Słabość obnaża nas szybko i od razu wymaga autentyczności. Kiedy się na nią zdecydujemy? Może się to zadziać już przy przełamywaniu się opłatkiem. Ile razy biorę go do ręki, mam świadomość, że zawsze robię to jako drugi, bo ktoś pierwszy już się dla mnie przełamał.
Ksiądz dr Piotr Bartoszek jest dyrektorem ITF im. Edyty Stein w Zielonej Górze
Z OSTATNIEJ NIEDZIELI:
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?