Przyjęło się uważać granicę za coś negatywnego: zazwyczaj rozumiemy ją jako pewną barierę, limit, restrykcję, a może nawet represję. Dla nas „ograniczać” znaczy tyle co „uniemożliwiać”, „zamykać”, „zacieśniać”. Dlatego myślimy, że granice trzeba za wszelką cenę przekraczać, by nie stać się ich więźniem.
A Biblia pokazuje, że granica to też błogosławieństwo - szansa na to, by być sobą, by wreszcie się zdefiniować. Kto nie ma granic, rozlewa się po powierzchni jak woda po blacie stołu. Jest wszędzie, ale nigdzie nie idzie go złapać, spotkać. Bóg, stwarzając świat, wyznacza granice, oddziela światło od ciemności, wody jedne od drugich, morze od suchej ziemi. Robi miejsce, gdzie da się żyć, gdzie życie może się rozwinąć. Nie przez przypadek w żydowskiej modlitwie Hawdala na zakończenie szabatu Bóg jest nazywany „Tym, który oddziela” (po hebrajsku HaMawdil), a zatem „Tym, który stawia granice”. Nie przez przypadek chrześcijanie już za kilka dni znów będą śpiewać kolędy o Nieskończonym, który urodził się jako Dziecko i „ma granice”. Nie zajął wszystkiego, zostawił nam miejsce.
Pojawiający się na pierwszych kartach Ewangelii Jan Chrzciciel, zamiast przedstawić się i powiedzieć, kim jest, zaczyna od zdefiniowania, kim nie jest. „Nie jestem Mesjaszem ani Eliaszem, ani prorokiem” (J 1,19-28). Robi miejsce Temu, który idzie po nim. Zna swoje granice i nie chce pokryć sobą wszystkiego, zawłaszczyć, zagarnąć całej przestrzeni. To się nazywa miłość.
Ksiądz dr Piotr Bartoszek jest dyrektorem ITF im. Edyty Stein w Zielonej Górze
Z PRZEDOSTATNIEJ NIEDZIELI:
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?