Sygnał do startu dawał dyrektor ZGKiM Wojciech Janka. Po wystrzale z pistoletu ślimaki ruszyły do boju. Bieżni raczej nie darły, ale kilku zawodników naprawdę nieźle pobiegło.
Okazuje się, że tempo wcale nie jest najważniejsze. Podstawa to dobrze obrana droga. Wszelkie zawracania lub zbaczania z dobrego kursu kończą się utratą cennych minut, które są już nie do nadrobienia na dystansie.
Zwodnicy mają swoje humory. Z pewnością nie spieszyło się im. Cześć z nich na przykład po strzale nawet nie myślała o biegu, wolała zostać spokojnie na starcie. Inne zaczynały zabawę z kolegą z pola startowego. Kolejne, po przejściu centymetra, odpoczywały. Tylko kilka ślimaków naprawdę walczyło.
Swojego ślimaka do zawodów wystawiła Zosia Kowalska z Zielonej Góry. – Na początku szło nieźle, potem niestety zawrócił i nie wygrał – mówi lekko rozczarowana.