Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wolno nam zapomnieć o pomordowanych kobietach

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Jerzy Fabiś, absolwent Akademii Rolniczej w Poznaniu, żona Bożena, dzieci Michał i Hanna, i cztery wnuki.
Jerzy Fabiś, absolwent Akademii Rolniczej w Poznaniu, żona Bożena, dzieci Michał i Hanna, i cztery wnuki. Mariusz Kapała
- Chciałbym Marsz Śmierci opisać w szczegółach i wydać o tym książkę - zapowiada Jerzy Fabiś ze Starego Jaromierza.

- Dlaczego akurat to wydarzenie historyczne tak mocno pana zajmuje? Mówię o Marszu Śmierci, w jakim w styczniu 1945 r. szły przez waszą gminę kobiety żydowskie, więźniarki Oświęcimia.
- Myślę, że zdecydował przede wszystkim fakt, iż śmierć tych kobiet zdarzyła się w lesie koło Starego Jaromierza, gdzie mieszkam. Poza tym zapamiętałem w 1962 r. ekshumację szczątków zamordowanych przez hitlerowców 41 więźniarek obozu koncentracyjnego. Wtedy byłem 10-letnim chłopcem, nie rozumiałem sensu tego mordu. I nie mogę tego pojąć do dziś. Refleksja nad tą tragedią często wraca, właściwie towarzyszy przez całe moje dorosłe życie.

- Coś szczególnego w czasie tej ekshumacji się zdarzyło?
- To było wielkie poruszenie we wsi. O mordzie sprzed lat rozmawiano w domach, w szkole i pod sklepem. Ludzie to bardzo przeżywali, ba, niektórzy wciąż to pamiętają. Dlatego chcemy, jako mieszkańcy Starego Jaromierza, pojechać do obozu w Oświęcimiu. Opowiadając o tej egzekucji mieszkańcom, wielokrotnie byłem inspirowany do organizacji wycieczki. Moi sąsiedzi wręcz tego oczekują.

- Dowiedział się pan wtedy, kogo ci zbrodniarze zamordowali w pobliskim lesie?
- Nie dowiedziałem się wówczas, poza tym, że były Żydówkami. I nigdy się już nie dowiemy się, kogo imiennie hitlerowcy zabili, bo oprawcy dokumenty spalili. Ale te pytania mnie nurtowały i zapadły w pamięć.

- Kiedy zajął się pan tą sprawą już jako dorosły?
- Spotkałem się przy jakiejś okazji z burmistrzem Sławy Cezarym Sadrakułą. To było w 2004 r. Nagle temat wrócił. Sadrakuła skierował mnie do miejscowego historyka, Artura Pacygi. Nawiązałem kontakt, uzyskałem kopie licznych dokumentów, w tym zeznania jednej z więźniarek, Czeszki, Walerii Straussowej, która w mniemaniu niemieckich oprawców została zastrzelona, ale jednak przeżyła. Wyczołgała się z tej prowizorycznej mogiły, potem trafiła do polskiej rodziny o nazwisku Wojciech w Wijewie. Bo to nie zdarzyło się w naszym lesie, tylko wcześniej, podczas innego postoju w Marszu Śmierci. Czeszka przeżyła, jej zeznania były potem wykorzystane w procesie norymberskim.

- Wyjaśnijmy, co to znaczy Marsz Śmierci i co się wtedy zdarzyło.
- W końcu 1944 r. Niemcy przywieźli z obozu oświęcimskiego pod Sławę ok. tysiąc więźniarek, którym kazali tam kopać rowy przeciwczołgowe głębokie na trzy metry. Mieszkały w zabudowaniach folwarcznych, dostawały głodowe porcje, cienkie zupki. Były wycieńczone głodem i chorobami. Mimo to 21 stycznia 1945 dostały rozkaz wymarszu znad Jeziora Sławskiego do obozu w Dachau koło Monachium. Oczywiście z hitlerowską eskortą. Wyruszyło już 900 kobiet, czyli setka zginęła na miejscu. A już 22 stycznia eskorta zastrzeliła 40 najsłabszych kobiet. I to się powtarzało na każdym postoju tej grupy.

- I Starym Jaromierzu też...
- Też. Tutaj przeżył świadek mordu, pan Drzymała, który był parobkiem u niemieckiego gospodarza. Ów gospodarz i dwóch innych dostali polecenia dostarczenia wozów i koni, żeby zawieźć więźniarki ponoć do szpitala w Sulechowie. Ale, jak po wojnie zeznawał Drzymała, pijana hitlerowska eskorta z pierwszą furmanką kobiet nakazała mu skręcić w las, gdzie je po prostu mordowano strzałem w głowę, a dobijano kolbami, gdyż były takie słabe. Drzymała opowiadał, że przed śmiercią niektóre wołały "serwus Hela", bo nie rozumiał, w jakim języku mówią. A to było "Szalom"...

- Coś potwornego. Domyślam się, że to i na panu - mimo upływu lat od tamtych zdarzeń - zrobiło wrażenie.
- Trudno się otrząsnąć. Dlatego chcę w możliwie najlepszy sposób czcić pamięć tych nieznanych żydowskich kobiet.

- Co pan ma na myśli?
- Pracując wtedy w kargowskim samorządzie zaczęliśmy, wspólnie ze uczniami naszych szkół, w rocznicę mordu składać kwiaty pod miejscem stracenia. Kontynuują to obecne władze, razem z młodzieżą. A ja gromadzę materiały z myślą, żeby je wykorzystać i wydać drukiem.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska