Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemiecki koncern płacił Frankfurtowi nad Odrą za milczenie o skażeniu wody pitnej

Robert Bagiński
Okazuje się, że w sprawach ochrony środowiska niemiecka opinia publiczna jest przez tamtejszych polityków oszukiwana. Tym razem, chodzi o aferę we Frankfurcie nad Odrą.

Władze tego miasta, wraz z trzema innymi miejscowościami oraz spółką wodociągową, miały świadomie i za pieniądze, zgodzić się na ukrywanie przed mieszkańcami informacji, że prace wydobywcze koncernu górniczego Leag, mają niebezpieczny wpływ na jakość wody w tych miastach, a co za tym dalej idzie, mogą też zagrażać zdrowiu i życiu mieszkańców.

Sprawę opisał niezależny portal Correctiv.org, który zajmuje się w Niemczech demaskowaniem korupcji oraz nieprawidłowości w życiu publicznym. O problemach z jakością wody, mieszkańcy m.in. Frankfurtu nad Odrą, mieli się nigdy nie dowiedzieć.

LINK DO ARTYKUŁU PORTALU CORRECTIVE.ORG

Burmistrz Frankfurtu wraz z trzema okolicznymi miastami zawarł ugodę o zachowaniu poufności – w zamian Leag płaci pięć milionów euro na wodociągi. Dokument stwierdza, że nie mogą nawet sprawiać wrażenia, że firma zagraża lub komplikuje zaopatrzenie w wodę pitną – czytamy na portalu.

Umowa z koncernem Leag została podpisana na początku roku i do chwili ujawnienia wyników dziennikarskiego śledztwa, nikt o niej nie wiedział. W artykule Correctiv.org pt. "Zanieczyszczona woda: Spółka węglowa płaci ciche pieniądze", dziennikarze podkreślają, że działalność koncernu Leag zagraża nie tylko sąsiadowi polskich Słubic, ale również jakości wody w całym landzie, a nawet stolicy Niemiec.

Jeśli Leag zanieczyszcza wody gruntowe w Brandenburgii, zagraża to nie tylko wodzie pitnej we Frankfurcie nad Odrą, ale także wodzie w berlińskich gospodarstwach domowych - czytamy w tekście Anniki Joeres , Eleny Kolb i Katariny Huth.

Jak podkreślają, woda pitna w całej Brandenburgii jest już dzisiaj bardzo zanieczyszczona.

Wzrasta liczba przypadków wysokiego poziomu siarczanów w wodzie. Winę za to ponosi górnictwo – wyjaśniają.

Dzieje się tak dlatego, że koncern Leag wypompowuje ogromne ilości wód gruntowych, aby dostać się do węgla brunatnego.

Podczas tego procesu uwalniane są siarczany. Mogą one być niebezpieczne w wyższych dawkach, szczególnie dla małych dzieci, dlatego istnieją wartości graniczne dla wody pitnej – dodają.

Poufna umowa w sprawie milczenia na temat jakości wody, to efekt sporu prawnego pomiędzy Frankfurtem nad Odrą, a firmą Leag. Sprawa trafiła nawet do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, ale nieoczekiwanie została wycofana. Wszystko po tym, jak rzecznik generalny trybunału zasugerował, że argumenty władz miasta są zasadne, a firma wydobywcza dopuściła się wielu poważnych zaniedbań. Teraz wiadomo, że był to efekt tajnej ugody, która nie ma nic wspólnego z transparentnością, będącą standardem w Polsce.

Zapytania w sprawie frankfurckiej afery wysłaliśmy do biura nadburmistrza Frankfurtu, Rene Wilke, jak też do samego koncernu Leag. Zapytaliśmy o standardy informowania opinii publicznej w takich sytuacjach, a także o to, jak zakaz informowania o zagrożeniach, które mogą wywołać katastrofę ekologiczną przy granicy z Polską, ma się do dobrosąsiedzkich relacji oraz dbałości o środowisko. Do momentu publikacji, odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Milczenie, jak się wydaje, jest ich modelem biznesowym – napisał portal Correctiv.org.

W mediach społecznościowych, zareagowała ekspertka Instytutu Zachodniego, Patrycja Topper.

Tak można ? – zapytała publicznie, publikując link do tekstu niezależnych dziennikarzy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska