MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nietypowy prezent

SYLWIA MALCHER-NOWAK 0 68 324 88 [email protected]
- Za barem muszę czuć się swobodnie - mówi Bartek. - To niemożliwe, gdy alkohol do drinków każe mi się dokładnie odmierzać kieliszkiem…
- Za barem muszę czuć się swobodnie - mówi Bartek. - To niemożliwe, gdy alkohol do drinków każe mi się dokładnie odmierzać kieliszkiem… Bartłomiej Kudowicz
W powietrzu fruwają cztery butelki. Piąta stoi na czole Bartka, który mimo wysiłku jest uśmiechnięty. Jak zbliżają się zawody, ćwiczy nawet dziewięć godzin dziennie.

W najbliższym czasie zielonogórzanina czekają aż cztery turnieje. W ten weekend w stołecznym Pałacu Kultury walczy o tytuł mistrza Polski, za tydzień jedzie do Zurychu na międzynarodowy konkurs, a potem na kolejny do Sztokholmu. W czerwcu czeka go jeszcze wyjazd na Tajwan. Już sam udział w tych wszystkich zawodach to wielkie wyróżnienie. Bo żeby tam pojechać, najpierw musiał przejść kwalifikacje i pokonać innych barmanów. Nie było łatwo, ale udało mu się.

Nietypowy prezent

A byłby może "tylko" kelnerem, gdyby nie prezent na osiemnaste urodziny od brata. - Zafundował mi profesjonalny kurs barmański - wspomina Bartek Baranowski. - Pojechałem, spróbowałem i już wiedziałem, co chcę robić w życiu. Być barmanem flair.
Niezorientowanym wyjaśniamy, że barmani dzielą się na klasycznych - tych którzy świetnie znają się na mieszaniu drinków i pracują w ekskluzywnych restauracjach, oraz na tzw. flair - tych rzucających i zabawiających gości.
Bartek wyjaśnia, że pokazy podczas których fruwają w powietrzu kubki, butelki i shakery można zobaczyć na konkursach czy dużych imprezach. Normalnie, podczas pracy w lokalu, barman raczej wykonuje proste ruchy, od czasu do czasu coś podrzuci, żeby kogoś rozbawić. - Bycie barmanem tak naprawdę polega na słuchaniu i rozmawianiu z ludźmi - mówi. - Postawieniu drinka "od firmy', gdy widać, że klientowi żyć się nie chce. A nie na ciągłym żonglowaniu i robieniu cyrku za barem.
Choć oczywiście żonglowanie też się liczy. Zwłaszcza że to umiejętność, do której trzeba mieć wyjątkową smykałkę. I której trzeba poświęcić wiele czasu. - Codziennie ćwiczę około pięciu godzin - mówi. - Jak przygotowuje się do zawodów, dwa razy tyle.
Żeby być mistrzem, uczy się od najlepszych. Szczególnie ciepło mówi o Eugeniuszu Dytko, mistrzu świata z 2002 r. - Jeżdżę do niego na kursy - mówi. - Nie są tanie, ale warto. Nigdzie tyle się nie nauczę, co u niego.
Cztery dni nauki u mistrza kosztują około 600 zł. Dwa tygodnie na kursie zorganizowanym przez Stowarzyszenie Barmanów Polskich, do którego należy - nawet 3 tys. zł. Żeby na nie zarobić, Bartek pracuje w barach w całej Polsce, daje pokazy. W Zielonej Górze, jak mówi, nie ma warunków do tego, by się rozwinąć. - Za barem muszę czuć się swobodnie - mówi. - To niemożliwe, gdy alkohol do drinków każe mi się dokładnie odmierzać kieliszkiem…

Musi zarabiać

W międzyczasie Bartek kończy technikum w Wojewódzkim Ośrodku Dokształcania Zawodowego w Zielonej Górze. Jak godzi naukę z pracą, ćwiczeniami, kursami i turniejami? - Mam wyrozumiałych nauczycieli - mówi. - Wiedzą, że aby się rozwijać, muszę dużo wyjeżdżać. I zarabiać.
Nauczyciele nie kryją, że są dumni z Bartka. - To nasza gwiazdka - żartują. - Bylibyśmy szczęśliwi, gdyby każdemu naszemu uczniowi tak się poszczęściło w życiu.
Na czym polega to szczęście? Ich zdaniem na tym, że znalazł pasję swojego życia, dzięki której może spokojnie planować życie. - To dobry fach - mówią. - Chłopak na pewno sobie poradzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska