Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nic nie wie

KRZYSZTOF HOŁYŃSKI 607 120 144 [email protected]
PRZEZ SITKO

Na torach żużlowych już ostatnie imprezy sezonu 2005. Złoty Kask zdobył Janusz Kołodziej i udowodnił, że nie przez przypadek jest aktualnym mistrzem kraju. Odbyło się też kilka innych turniejów. Wszystko to jednak jakoś bez błysku i szumu, jaki cechuje wielki sport. Co się dzieje?
Tak fatalnego terminarza rozgrywek żużlowych nie pamiętają nawet najstarsi kibice. Kluby ledwo zipią, przez długie miesiące zimowe przygotowują do sezonu, a potem taka klapa. Cała para w gwizdek. Narzekają działacze, trenerzy, zawodnicy i kibice, że o sponsorach nie wspomnę. Czy naprawdę z czarnego sportu nie można uczynić w Polsce prawdziwego show? Mamy taki świetny klimat i rynek dla speedwaya, lecz nie ma ludzi, którzy by ten biznes umiejętnie rozkręcali. Wspominany ostatnio w "Kibicu" John Hoskins pewnie w grobie się przewraca. On by wiedział, jak zakręcić tą karuzelą i zrobić na tym interes...
Na torach prawie cisza, ale w światku żużlowym sytuacja przypomina wulkan, który za chwilę wystrzeli lawą. Pozornie nikt nic nie wie. Czeski film. Ale pod skorupą już buzuje.
Kluby, które przegrały swoje bitwy, liżą rany i walczą o przetrwanie. Kluby zwycięskie też nie są pewne swego jutra, bo sytuacja wokół się zmienia. Niby sport jest z dala od polityki, co nam się wmawia od lat, ale po niedawnych wyborach parlamentarnych w wielu klubach zapanował popłoch. Już w najbliższym czasie może dojść do zaskakujących zmian.
Za kurtyną pozornej ciszy trwają teraz energiczne gry. Na stadionach prawie nie ma imprez, ale w przeróżnych gabinetach toczą się gorączkowe rozmowy. Kiedy tylko prezes PZMot. Andrzej Witkowski oświadczył, że przejmuje stery w swoje ręce i chce zdecydowanie uzdrowić polski żużel, natychmiast otoczył go wianuszek klakierów. Oni przecież zawsze chcieli dobra czarnego sportu, oni zawsze popierali pana prezesa itd., itp. Chciałoby się rzec - oni zawsze wiedzą, gdzie i kiedy się znaleźć, by załatwić swoje interesy.
Jeśli prezes Witkowski, który sam się doskonale zna na sportach motorowych i ma do dyspozycji świetnych fachowców, oprze się kordonkowi fałszywych pochlebców i doradców, to polski żużel wygra. I oby tak się stało. W przeciwnym razie pozostanie nam patrzeć na agonię czarnego sportu. Ale jak znam prezesa Witkowskiego, to rola grabarza wcale mu nie odpowiada.
Wielu kibiców mnie pyta, dlaczego nie skomentuję tego, co wydarzyło się i dzieje w lubuskich klubach żużlowych. Powiem szczerze. Nie umiem kopać leżącego. I Falubaz, i Stal przeszły w tym roku takie męki, że znęcanie się nad nimi najbardziej nawet barokowymi tekstami byłoby zwykłym sadyzmem. Rzecz teraz polega na tym, by najmądrzej, jak to tylko możliwe, przygotować się do bojów w następnych sezonach.
Jeśli pomysły będą mądre, a do tego i działania będą rozsądnie prowadzone, to czas smutków wcale nie będzie taki długi. Wspaniałych kibiców i utalentowanych żużlowców nam nie brakuje. To jest wielki kapitał.
A czego potrzeba?
Tego, o czym napisałem parę zdań wcześniej. Zwyczajnie mądrej organizacji polskiego żużla. Może to się stanie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska