Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nocny pożar domu przy Batorego. Winna sąsiadka? [ZDJĘCIA, WIDEO]

(pij)
Pożar wybuchł w sobotę 12 grudnia nocą w domu przy ul. Batorego w Zielonej Górze. - Nagle wszędzie było dużo dymu i ognia – opowiada mieszkanka Julita Jankowska. Kobieta dodaje, że z mężem i dziećmi uciekała przed ogniem. Na miejsce dotarło kilka ciężkich wozów gaśniczych straży pożarnej. Sytuacja była ciężka. Ogień był na klatce schodowej. Temperatura była tak wysoka, że kilku strażakom nadtopiły się hełmy.- Wyprowadziliśmy osoby, które same nie były w stanie opuścić swoich mieszkań - mówi mł. bryg. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków. Jednocześnie ruszyło gaszenie płomieni. Strażacy wiedzieli, że w jednym z mieszkań jest butla z gazem. Musieli do niej dotrzeć i zabezpieczyć, by nie doszło do wybuchu. Udało im się to bardzo szybko.Pogotowie zajęło się starszą kobietą. – Została podtruta dymem – mówi bryg. Maksymilian Koperski, zastępca komendanta, który był na miejscu. Jedna osoba została poparzona. Pierwszej pomocy udzielili jej strażacy.Pożar wybuchł na klatce schodowej Julita Jankowska twierdzi, że winna jest sąsiadka, która ma problemy z alkoholem. Nasza rozmówczyni podkreśla, że gdyby pożar wybuchł później, mogłoby dojść do tragedii. – Z mężem, który jest piekarzem, pracujemy nocami. Dzieci śpiąc nie zauważyłby pożaru – tłumaczy J. Jankowska. Podobnie jak inni lokatorzy: dwie starsze i ciężko chore osoby.Policjanci zabrali pijaną sąsiadkę do radiowozu. Była nerwowa. Krzyczała. Miała ze sobą małego psa. Przyczyna pożaru nie został jeszcze ustalona. Wiadomo jedynie, że wybuchł na klatce schodowej. - Nasze mieszkania nie nadają się do zamieszkania. Mamy w pokojach wodę po kolana. I to wszystko przed świętami – płacze J. Jankowska.
Pożar wybuchł w sobotę 12 grudnia nocą w domu przy ul. Batorego w Zielonej Górze. - Nagle wszędzie było dużo dymu i ognia – opowiada mieszkanka Julita Jankowska. Kobieta dodaje, że z mężem i dziećmi uciekała przed ogniem. Na miejsce dotarło kilka ciężkich wozów gaśniczych straży pożarnej. Sytuacja była ciężka. Ogień był na klatce schodowej. Temperatura była tak wysoka, że kilku strażakom nadtopiły się hełmy.- Wyprowadziliśmy osoby, które same nie były w stanie opuścić swoich mieszkań - mówi mł. bryg. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków. Jednocześnie ruszyło gaszenie płomieni. Strażacy wiedzieli, że w jednym z mieszkań jest butla z gazem. Musieli do niej dotrzeć i zabezpieczyć, by nie doszło do wybuchu. Udało im się to bardzo szybko.Pogotowie zajęło się starszą kobietą. – Została podtruta dymem – mówi bryg. Maksymilian Koperski, zastępca komendanta, który był na miejscu. Jedna osoba została poparzona. Pierwszej pomocy udzielili jej strażacy.Pożar wybuchł na klatce schodowej Julita Jankowska twierdzi, że winna jest sąsiadka, która ma problemy z alkoholem. Nasza rozmówczyni podkreśla, że gdyby pożar wybuchł później, mogłoby dojść do tragedii. – Z mężem, który jest piekarzem, pracujemy nocami. Dzieci śpiąc nie zauważyłby pożaru – tłumaczy J. Jankowska. Podobnie jak inni lokatorzy: dwie starsze i ciężko chore osoby.Policjanci zabrali pijaną sąsiadkę do radiowozu. Była nerwowa. Krzyczała. Miała ze sobą małego psa. Przyczyna pożaru nie został jeszcze ustalona. Wiadomo jedynie, że wybuchł na klatce schodowej. - Nasze mieszkania nie nadają się do zamieszkania. Mamy w pokojach wodę po kolana. I to wszystko przed świętami – płacze J. Jankowska. Piotr Jędzura
Pożar wybuchł w sobotę 12 grudnia nocą w domu przy ul. Batorego w Zielonej Górze. - Nagle wszędzie było dużo dymu i ognia – opowiada mieszkanka Julita Jankowska. Kobieta dodaje, że z mężem i dziećmi uciekała przed ogniem. Na miejsce dotarło kilka ciężkich wozów gaśniczych straży pożarnej. Sytuacja była ciężka. Ogień był na klatce schodowej. Temperatura była tak wysoka, że kilku strażakom nadtopiły się hełmy. - Wyprowadziliśmy osoby, które same nie były w stanie opuścić swoich mieszkań - mówi mł. bryg. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków. Jednocześnie ruszyło gaszenie płomieni. Strażacy wiedzieli, że w jednym z mieszkań jest butla z gazem. Musieli do niej dotrzeć i zabezpieczyć, by nie doszło do wybuchu. Udało im się to bardzo szybko. Pogotowie zajęło się starszą kobietą. – Została podtruta dymem – mówi bryg. Maksymilian Koperski, zastępca komendanta, który był na miejscu. Jedna osoba została poparzona. Pierwszej pomocy udzielili jej strażacy. Pożar wybuchł na klatce schodowej Julita Jankowska twierdzi, że winna jest sąsiadka, która ma problemy z alkoholem. Nasza rozmówczyni podkreśla, że gdyby pożar wybuchł później, mogłoby dojść do tragedii. – Z mężem, który jest piekarzem, pracujemy nocami. Dzieci śpiąc nie zauważyłby pożaru – tłumaczy J. Jankowska. Podobnie jak inni lokatorzy: dwie starsze i ciężko chore osoby. Policjanci zabrali pijaną sąsiadkę do radiowozu. Była nerwowa. Krzyczała. Miała ze sobą małego psa. Przyczyna pożaru nie został jeszcze ustalona. Wiadomo jedynie, że wybuchł na klatce schodowej. - Nasze mieszkania nie nadają się do zamieszkania. Mamy w pokojach wodę po kolana. I to wszystko przed świętami – płacze J. Jankowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska