- Kiedy się zatrzymałem zwierzęta były już martwe, od razu zadzwoniłem na policję. Sądząc po śladach sarna wybiegła z prawej strony za zakrętu, więc kierowca nie zdążył ani wyhamować, ani jej ominąć.
Zwierzę było ciągnięte po asfalcie przez 27 metrów - mówi Tadeusz Kluk, który znalazł sarnę na trasie.
Kierowca, który spowodował kolizję zbiegł z miejsca wypadku. Nie dał nikomu znać. Policja wezwana przez T. Kluka ustala okoliczności zdarzenia.
- Często takich wypadków nie da się uniknąć, ale w takiej sytuacji trzeba zachować zimną krew i zgłosić zajście. Kierowca najprawdopodobniej był pijany, inaczej zatrzymałby się choćby ze względu na odszkodowanie - komentuje pracownik Straży Ochrony Zwierząt.
Kierowca o wypadku nikogo nie zawiadomił
- Rozumiem, że można być zdenerwowanym rozbitym samochodem, spieszyć się do pracy, ale przecież można było zadzwonić do straży miejskiej lub na policję, aby usunąć tę makabrę z drogi. Dobrze, że leżące na środku ulicy ciała nie doprowadziły do następnego wypadku - mówi Tadeusz Kluk.
- Tym razem sarny były martwe, ale zdarza się, że dostajemy zgłoszenie, że sarna trzeci dzień zdycha w rowie po potrąceniu. Jedynym sposobem na zlikwidowanie zagrożenia jest osiatkowanie dróg, tak jak jest to zrobione przy S3, ale jest to robione tylko przy najczęściej uczęszczanych trasach - wyjaśnia pracownik Straży Ochrony Zwierząt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?