Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O sukcesach zawodowych i życiu prywatnym

Renata Zdanowicz
Wacław Misiaczyk poszedł na próbę i został w zawodzie 75 lat

Urodził się Pan w 1925 roku w Kościanie, miasteczku w Wielkopolsce. Kiedy wybuchła wojna miał Pan 14 lat.
Był marzec 1941 r., o godzinie 5 rano zostaliśmy zbudzeni, przyjechała niemiecka policja i nasza rodzina została wysiedlona. Ojciec musiał podpaść, bo kolejarzy nie wysiedlali. Trafiłem do obozu przejściowego. Wydostał mnie znajomy ojca z Poznania. Miał swój zakład cholewkarski i mnie zatrudnił.

Ale cholewkarza z Pana nie zrobił.
Pojechałem do Kościana, gdzie mieszkała babka i ciotki. Był tam też pewien Niemiec, technik dentystyczny, co robił mojej chrzestnej ząbki. Szukał pracownika. Poszedłem na próbę i zostałem 75 lat w tym fachu. Mojemu pracodawcy zależało, żeby mnie dobrze wyuczyć. Dostawałem w tyłek. Kilka razy nawet chciałem uciekać do fabryki. Niemiec był dobrym fachowcem. Miałem szczęście, że tam trafiłem. Skończyła się wojna, Niemiec wyjechał, a ja już miałem praktykę w zawodzie.

Pierwsze lata powojenne nie były łatwe.
Bieda była wielka. Poszedłem na wieczorówkę, zacząłem pracować jako technik u dentysty. W 1947 roku pojechałem do Krakowa, żeby poznać inną pracę. Rodzina mamy osiedliła się w Zielonej Górze. Otwierali nową protezownię i zaproponowali mi zatrudnienie, lecz wybrałem pracę w prywatnej pracowni. W 1954 roku chciałem porządne mieszkanie, założyłem rodzinę, miał się urodzić mój pierwszy syn. Dostałem propozycję, żeby otworzyć nową placówkę w Świebodzinie.

Był Pan pierwszym technikiem dentystycznym w powojennym Świebodzinie.
W lutym 1955 r. zostałem kierownikiem protezowni, która wtedy mieściła się w małym budynku przy szpitalu. Później wybudowana została nowa przychodnia przy ulicy Matejki. Byłem wtedy radnym miejskim. Propozycja moja i kilku osób była, żeby przychodnię budować na Młyńskiej, blisko szpitala. Mimo wcześniejszego deklarowanego poparcia, nasza inicjatywa upadła.

W swoim fachu przepracował Pan 60 lat.

W1988 r. przeszedłem na emeryturę. Prywatną pracownię prowadziłem przez 60 lat, od marca 1955 do lipca 2015 roku.

Pracownia łączy się z mieszkaniem. To wygoda?

Jestem pracoholikiem. Praca w domu ma swoje zalety, ale też i wady. Kiedy dziecko było chore, lekarz wypisał receptę, żona zostawała z dziećmi a ja zamykałem się w pracowni. Teraz jako stary człowiek jestem innego zdania. Z czasem chciałem wynagradzać te godziny spędzane w pracowni, całe wakacje spędzając z rodziną.

Zmienił się Pana pogląd na małżeństwo.

Podziwiam młode małżeństwa, że umieją ze sobą rozmawiać. Pieniądz nie jest najważniejszy, najważniejsze jest partnerstwo w związku. Kiedyś żony były dumne, że mąż przynosi pensje. Dzisiaj się to zmieniło.

Syn wybrał podobną drogę zawodową.
Andrzej w liceum początkowo interesował się astrologią. Nie byłem zadowolony, ale nic nie mówiłem. Jak oznajmił, że wybiera stomatologię, ucieszyłem się. Jeszcze bardziej ucieszył mnie powrót syna do Świebodzina.

Stomatologię wybrał również Pana wnuk.
Ja byłem niezłym technikiem, syn jest dobrym lekarzem, a wnuk jest jeszcze lepszy. Kuba już jako chłopiec przyszedł do dziadka, dostał do ręki model. Byłem dumny, kiedy patrzyłem, jak on w nim dłubie.

Jest Pan marzycielem?
Zawodowy sukces miałem dzięki dobrym nauczycielom i szczęściu. Życzliwość się opłaca. Jeśli syn widzi, że mam dużo życzliwości wśród pacjentów, lekarzy, nie trzeba go było namawiać do tego zawodu. Jestem trochę marzycielem. Podoba mi się bardzo, jak jakiś rzemieślnik ma 100 lat firmy. Bardzo mi się podoba jak wielkie fortuny dopiero rozkwitały, jak prawnuk rozwinął firmę.

Chciałby Pan, aby wnuk wrócił do Świebodzina?

Kocham Świebodzin. Jak idę przez miasto i nie spotkam kogoś znajomego to się dziwię. Jak spotkam uśmiechniętą osobę, to czuję radość.

Rodzina to dla Pana wielka wartość.

Moi dziadkowie byli prostymi ludźmi, dziadek był cieślą, moich dwóch wujków było w Powstaniu Wielkopolskim. Nauczyli swoje dzieci języka polskiego. Teraz patriotyzm zanika. Od 2000 roku organizujemy spotkania rodzinne. Odtworzyliśmy drzewo geneologiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska