Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od przygnębienia do basenu

AGNIESZKA DZIUBLEWSKA 0 68 324 88 18 [email protected]
Wysokie krawężniki i progi, czy dziurawe chodniki są dla osób niepełnosprawnych przeszkodą nie do pokonania. Żeby wyjść z domu muszą zwalczyć też własny wstyd i obawy. Samemu jest trudno. Ktoś musi pomóc.

Zofia Stasiun załamała się, gdy wróciła ze szpitala po amputacji nogi. Puste mieszkanie. Znikąd pomocy. Krępowała się o nią poprosić obcych. Nie chciała wychodzić, bo wstydziła się pokazać ludziom. Teraz wyjeżdża na spacery na wózku. Cieszy się życiem. Pomagają jej wolontariuszki Ania Kamińska i Dorota Blacha.

Od przygnębienia do basenu

- Najbardziej bałam się spojrzeń ludzi. Co powiedzą, jak zobaczą kalekę? Będą się śmiać. Krępowało mnie, że nie mogę się poruszać o własnych siłach - wspomina pani Zofia. Dlatego zamknęła się w domu. I tak by zostało, ale siostra oddziałowa ze szpitala poinformowała o jej sytuacji żarski Ośrodek Pomocy Społecznej. Pani Zofia dostała pomoc. Na dwie godziny dziennie przychodzi do niej opiekunka i pomaga w codziennych czynnościach. Pracownica ośrodka zaproponowała też pani Stasiun pomoc wolontariuszek.
Pierwsze spotkania były trudne. - Trzeba było mnie długo namawiać, żebym zgodziła się na krótki spacer - opowiada. - Żebym znowu zaczęła się śmiać i cieszyć, pomimo bólu i częstych pobytów w szpitalu.
Teraz rozważa nawet propozycję pójścia na basen jak się zagoi noga.

Z potrzeby serca

- Dzięki nim nie jestem samotna - mówi pani Zofia. - Opiekunka z ośrodka dużo pomaga, ale nie może poświęcać mi więcej czasu, bo ma innych pacjentów. Sąsiedzi są zajęci swoimi sprawami. Nikogo więcej nie mam. Ania i Dorotka to dla mnie prawdziwy skarb - dodaje ze łzami w oczach. Dziewczyny przychodzą i pomagają posprzątać, robią zakupy, masują chorą nogę, a przede wszystkim rozmawiają. - Wystarczy trochę dobrych chęci, a czas na pomoc na pewno się znajdzie - opowiada Ania. Skończyła rehabilitację. Już pracuje, ale to nie przeszkadza jej w odwiedzaniu pani Zofii. - Jest dla mnie jak babcia. Przez te spotkania zdążyły już się zawiązać bliskie więzi - twierdzi.
Wolontariusze przychodzą, bo chcą coś bezinteresownie zrobić dla innych. - To nieprawda, że nie mamy nic w zamian - mówi wolontariuszka Małgorzata Zembik. - Od czterech lat jestem bezrobotna. Dzięki tej aktywności pomagam też sobie. Wyszłam z domu i czuję się potrzebna.

Wolontariuszem może być każdy

- Nie trzeba skończyć określonego kierunku studiów - informuje koordynatorka wolontariatu Danuta Kurkowska. Wystarczą dobre chęci, trochę czasu i przede wszystkim otwarte serce. - Na wstępie prowadzimy rozmowę. Wyjaśniamy, na czym polega pomoc niepełnosprawnym. Po niej dopiero następuje decyzja.
- Kiedy cztery lata temu zaczynałam organizować wolontariat, mówili mi, że to się nie uda. Kto dziś chce coś robić za darmo? Teraz mamy 48 wolontariuszy - chwali się D. Kurkowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska