20.00
Dym zobaczyli pracownicy starostwa powiatowego, naczelnik wydziału dróg i jego podwładny. - Byli akurat w czasie objazdu dróg i sprawdzali, jak firma odśnieżająca wywiązuje się ze swoich obowiązków. Zobaczyli dym i pojechali w jego kierunku - relacjonuje starosta sulęciński Dariusz Ejchart.
Więcej w środę (22 stycznia) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej".
14.30
Widok domu jest makabryczny. Dach przestał istnieć, zostały jedynie spalone belki i krokwie. Kiedy reporter "GL" przyjechał na miejsce, strażacy wynosili z budynku to, co ocalało. Rzeczy trafiły do domu sąsiadów. Do Tarnawy przyjechał burmistrz Torzymia Ryszard Stanulewicz. Wraz z pracownikiem urzędu przywiózł wycieńczonym akcją strażakom m.in. ciepłe napoje i coś do zjedzenia.
13.45
Pożar wybuchł około godz. 9.30. Pierwsi zauważyli go pracownicy pobliskiego tartaku. - Z okna buchały już płomienie - opowiadają sąsiedzi tragicznie zmarłej kobiety. 34-latka miała na imię Aneta, jej dzieci Hubert i Oliwia.
Ogień wybuchł w domu, w którym mieszkały dwie rodziny. Na parterze mieszkał sołtys z rodziną. Kiedy wybuchł pożar, prawdopodobnie w środku znajdowała się jego żona. Kobiecie nic się nie stało.
Strażacy uratowali starszego mężczyznę, który mieszkał na górze i jest częściowo sparaliżowany. - Widziałem jego oczy, a za nim były płomienie. Ten widok mną wstrząsnął - relacjonuje nam jeden ze strażaków.
12.05
Kobieta, która zginęła w pożarze miała 35 lat, jej dzieci 3 i 5. Na razie nic nie wiadomo, jakie były przyczyny tragedii. Będą to wyjaśniać biegły z zakresu pożarnictwa, policjanci oraz prokurator, którzy są już na miejscu.
Godzina 11.25
Strażacy czekają na eksperta z zakresu pożarnictwa, który będzie ustalał przyczyny pożaru. W domku jednorodzinnym mieszkały dwie rodziny (na parterze i na poddaszu). Starszy mężczyzna, który został w ostatniej chwili ewakuowany, znajdował się na poddaszu.
Godzina 10.52
Dotarły do nas dramatyczne informacje. W pożarze zginęła matka z dwójką dzieci. - Do ostatniej chwili łudziliśmy się, że matka z dziećmi wyszła jednak z domu - mówi Waldemar Konieczny z komendy powiatowej PSP w Sulęcinie. W tej chwili trwa dogaszanie poddasza budynku. Wiadomo, że to właśnie na poddaszu była matka z dziećmi. Niestety, nie udało się jej wydostać.
Strażacy po przyjeździe na miejsce ewakuowali jedną osobę. Z oparzeniami trafiła na oddział oparzeniowy szpitala w Nowej Soli.
Pierwsze informacje
W środku płonącego budynku są uwięzione trzy osoby, w tym dwoje dzieci. Z domu udało się ewakuować jedną osobę. Na miejscu jest 10 zastępów straży pożarnej. Strażacy na razie nie podają więcej informacji. - Dopiero dojechałem na miejsce - mówi Waldemar Konieczny, rzecznik komendy powiatowej PSP w Sulęcinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?