Tak zdecydował sędzia po wysłuchaniu mów końcowych obrońców i oskarżycieli. Zdaniem sądu sprawa jest zbyt skomplikowana, by można było wydać postanowienie od razu. Dziś zeznania złożył ostatni ze świadków.
Proces toczył się przez kilka miesięcy w głośnej sprawie o brutalne pobicie gimnazjalisty chorego na raka. Do dramatu doszło nocą, 13 stycznia ubiegłego roku w Polkowicach. Chłopak i jego ojciec wracali z przychodni, ponieważ 16-latek źle się poczuł. Obaj panowie zostali napadnięci i dotkliwie pobici. Po zdarzeniu Ł. Witkowicz spędził kilka tygodni w szpitalu. Miał poważny uraz głowy, cudem przeżył. Jego ojciec był mocno potłuczony.
Jak ustaliła prokuratura, do ataku na nich doszło przez pomyłkę, ponieważ napastnicy szukali kogo innego. Po drodze mieli pobić jeszcze inne osoby. Grupa biegła na pomoc jednemu ze znajomych, którego ktoś zaatakował.
Zmieniał zeznania
Dziś oskarżyciele podczas mów końcowych żądali dla Tomasza A., który miał zadawać ciosy pałką, dziewięciu lat pozbawienia wolności, a dla pozostałych oskarżonych, Kamila J., Piotra S., Pawła P. oraz Mateusza B., wyroków do dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. Prokurator przypomniała, że podczas składania wyjaśnień, na krótko po zdarzeniu, główny oskarżony Tomasz A. przyznał się do winy. Potem zmienił zdanie. W końcu odmówił składania wyjaśnień.
Obrońcy z kolei wnioskują o uniewinnienie oskarżonych. Wskazują na brak dowodów świadczących o winie ich klientów. Tomasz A. wygłosił dziś oświadczenie. Zapewnił, że jest niewinny. Przekonywał, że osoba, która dopuściła się strasznego pobicia wciąż pozostaje na wolności.
- Nie mogę być za nią odpowiedzialny. Ta sprawa zrujnowała mi życie osobiste - stwierdził. - Tamte zeznania były wymuszone przez prokuraturę i policję - dodał. Swoje wystąpienie zakończył słowami: "Z wielkiej odwagi można popełnić wielkie głupstwo".
Odczuwa skutki pobicia
Ł. Witkowicz był nieobecny na sali rozpraw. Głos zabrał jednak jego ojciec. - Oczekuję od wysokiego sądu sprawiedliwego wyroku - oświadczył J. Witkowicz.
Jak nam powiedział, syn do tej pory czuje się bardzo źle wskutek uderzeń w głowę. Ma problemy z mową i pamięcią, a ostatnio wystąpiły ataki epilepsji pourazowej, których wcześniej nie było. - Sam nie mogę zapomnieć tego strasznego zdarzenia. Chciałbym, żeby ci ludzie zostali ukarani tak surowo, jak tylko można - zaznaczył.
Oskarżyciel posiłkowy żąda 100 tys. zł nawiązki dla pobitego chłopaka i 25 tys. zł dla jego ojca. Wyrok w sprawie zapadnie w przyszłą środę o godz. 14.00 w lubińskim Sądzie Rejonowym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?