MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oliwa i ogień

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Archiwum GL
Od poniedziałkowego ranka pytają mnie Czytelnicy, co sądzę o wydarzeniach na gorzowskim stadionie i zachęcają do komentowania w felietonie. Choć ich sugestie bardzo sobie cenię, wykręcam się jak mogę.

Bo jeśli napiszę, że wychodzi na moje i scenki z parkingu pokazywane przez telewizję potwierdzają moje zdanie o zaściankowości, prowincjonalności żużla i ludzi nim rządzących, przeczytam w sieci, że nienawidzę speedway'a i niczego innego się po mnie nie spodziewano. Jeśli z kolei uznam, iż nasz żużel to wspaniała dyscyplina zbliżająca się standardami do najbardziej popularnych w Europie, ludzie rządzący ligą są profesjonalistami, a kibice szanują się nawzajem, wszyscy uznają to za ironię i złośliwą przewrotność. Kiedy wreszcie oznajmię, że od dawna chciałem to wyznać, ale czynię to dzisiaj: pokochałem ten sport, stałem się jego entuzjastą i fanem, nikt mi nie uwierzy, a niektórzy uznają ze zwariowałem, co od dawna podejrzewali.
Stąd nie będę komentował i dolewał oliwy do ognia. Powiem tyle, że dla mnie jedynymi ludźmi, którzy tego wieczora potrafili się właściwie zachować byli komentatorzy telewizyjni Krzysztof Cegielski i Rafał Darżynkiewicz. To wszystko.

Tym, którzy dla odtrutki po niedzielnej żenadzie chcą zobaczyć coś pięknego, polecam: niech odnajdą w sieci ostatnie minuty meczu ekstraklasy angielskiej Manchester City - Qeens Park Rangers. Ten drugi zespół nie walczył o nic, pierwszy o mistrzostwo. Żeby świętować musiał wygrać. I co? Goście, mimo, że po czerwonej kartce grali w dziesiątkę, prowadzili 2:1. Czas mijał i zbliżała się 90 minuta. Mistrzostwo uciekało. Kibice płakali, chowali twarze w dłoniach. Sędzia doliczył pięć minut. I gospodarze najpierw wyrównali, a potem, praktycznie w ostatniej doliczonej minucie, strzelili na 3:2. Co się potem działo! Nastąpił szał radości, a łzy rozpaczy zastąpiły łzy szczęścia. Kibice wprawdzie wtargnęli na murawę, by wyściskać swoich ulubieńców, ale po chwili wrócili karnie na miejsca, by oglądać koronację.
Cieszyli się też fani gości, bo ich zespół niczego nie dał rywalowi na tacy, walczył do końca i poległ honorowo. Zawsze jak oglądam takie scenki to myślę sobie, czemu u nas kibice dopingują przeciwko sobie, a dopiero potem za swoimi, czemu buchają agresją, wywieszają głupie i prymitywne hasła i kojarzą się - niestety - tylko źle. Nie mam pojęcia.

Zaimponowali mi koszykarze Trefla Sopot. Przegrali pierwszy mecz z Turowem u siebie, a potem trzy razy wygrali, w tym dwukrotnie, w Zgorzelcu. Mają chłopaki (wiadomo co).
Teraz Turów będzie rywalem Zastalu w walce o brąz. Medal mistrzostw Polski może być wspaniałym ukoronowaniem cudownego sezonu. Uważam, że nasz zespół ma szanse, by tego dokonać. Jeszcze tylko jeden mały kroczek i będzie fajnie. Byłem przy tym, kiedy Zastal, przed 19 laty, przegrywał walkę o brąz. Relacjonowałem tamte mecze i bardzo chciałbym dzielić się radością po tych. Od razu obiecuję, że nie będzie rozdzierania szat, jeśli nam się nie uda. I tak w zielonogórskim sporcie, dzięki Zastalowi, coś drgnęło. Gdyby tak jeszcze i futbol...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska