Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ona siedzi w mojej głowie

Danuta Kuleszyńska
W Guzowie koło Jasienia o Stanisławie Sierko mówią: ślimak
W Guzowie koło Jasienia o Stanisławie Sierko mówią: ślimak fot. Paweł Janczaruk
W Guzowie koło Jasienia o Stanisławie Sierko mówią: ślimak. Bo chodzi powoli, jakby nigdy nigdzie się nie spieszył.

- Bo nie spieszno mi donikąd - przyznaje. - Raz się tylko pospieszyłem i dostałem za swoje.
Od Boga dostał. Tak mówi. To była porządna nauczka. Ale żalu do Stwórcy nie ma, że tak boleśnie go doświadczył. I to wtedy, gdy piękne życie dopiero się zaczynało. - Za głupotę każdy kiedyś rachunek dostaje - wzdycha.

A było tak: któregoś dnia, w maju, piętnaście lat temu, Bóg przemówił do niego ustami wróżki. A on to zlekceważył. - Nie uwierzyłem, bo kto by tam we wróżby wierzył. Chyba naiwniak jakiś. No i ona tak mówiła, że kto by tam zrozumiał... A to był błąd.

Dni wyjęte z życia

Stara Cyganka zaczepiła Stanisława Sierko w Lubsku. Miał wtedy 22 lata. - Ostrożny bądź kochanieńki, bo za nieostrożność zapłacisz wysoką cenę - powiedziała.
- Eeee tam - machnął ręką - Bzdury jakieś gadasz...
- Nie bzdury, nie bzdury młodzieńcze... Cyganka tylko cię ostrzega: uważaj na siebie, głupstw nie rób, bo życiem przypłacisz...

Nie usłuchał. I przypłacił. - Jawę 350 miałem. Huku na drodze robiła, że hej. A im większy huk, tym większy szpan. No, przed dziewczynami tak brylowałem. Do roboty - a w fabryce mebli w Jasieniu jako stolarz robiłem - też na tej jawie z hukiem zajeżdżałem. Raz z kumplem na imprezkę pojechaliśmy. Piwko, wódeczka i tak dalej. A jak się wypije, to wiadomo: człowiek takiej odwagi nabiera, że nic go nie powstrzyma. No więc po imprezce na motor i do domu. Szarżowałem po ulicy na dobrego, świat taki piękny... Widzi pani ten zjazd i bramę? Zjeżdżałem tędy na podwórko, wyhamować nie zdążyłem. No i rów... Kolega bez zadraśnięcia wyszedł, a ja... Widzi pani tę bliznę po okiem? No właśnie. Blizna to pryszcz. Głowa to problem... Nic nie pamiętam. Dziesięć dni w śpiączce leżałem. Czaszkę mi otwierali, zrobili operację mózgu. Skrzepy się porobiły. Teraz pani wie, dlaczego ślimak o mnie mówią. Jak tylko szybciej ruszę, zaraz w głowie się kręci. Pamięć już nie ta. Z rękami problemy. Wrak jednym słowem...

To nie Marilyn

Mieszka z matką w domu z czerwonej cegły. Kiedyś gospodarkę mieli: kaczki, kury, gęsi. Dziś prosiaków kilka zostało. Na swoje potrzeby. - Jakoś sobie radzić w życiu trzeba. Choć ciężko, matka schorowana, ja na rencie, ciężarów dźwigać nie mogę. Ale pędzel zawsze utrzymam, ha, ha, ha...

Spod pędzla wychodzą obrazy. A na obrazach piękna dziewczyna o lnianych włosach, smutnych błękitnych oczach i o talii jak osa. Przypomina Marilyn Monroe. - To nie Marilyn, to Renata - prostuje Stanisław.

Renata wypełnia cały pokój. Jest wszędzie: przy oknie, nad łóżkiem, oparta o ścianę, stoi na półce. Jest Renata w czerwonej sukni. Siedzi na niebieskim murze. Albo w ogrodzie wśród kwiatów. W ręku trzyma pęk czerwonych róż. Jest Renata z filiżanką kawy, zamyślona w fotelu. Albo w niebieskiej sukni, białym kapeluszu i białych szpilkach. Oparta o parapet okna. Albo w niebieskim dresie nad morzem. Wygięta, uwypukla swoje jędrne piersi...

- Ona cały czas siedzi mi w głowie. Wyrzucam ją, ale ciągle wraca. Jak bumerang. I wtedy biorę pędzel i maluję.

- Kim jest Renata?

- Ona istnieje naprawdę. Miałem 19 lat, gdy stanęła mi na drodze. O rok młodsza... W Tucholi mieszkała, a uczyła się w technikum rolniczym w Lubsku. Chodziliśmy ze sobą kilka miesięcy. Bardzo ją kochałem, ale ona odeszła... Na pożegnanie dała mi tego miśka. Widzi pani, jaki zniszczony... Trzymam go jak relikwię, choć tyle lat już minęło. Dlaczego odeszła? Nie wiem. Nie pytałem. Może byłem za mało wykształcony? Zawodówki nawet nie skończyłem. A może nie miała sił, by czekać na mnie jak do wojska poszedłem. Wyjechała do Gubina, tam poznała chłopaka. Został jej mężem. Renata wie, że maluję. Jak kończyła 18 lat, namalowałem jej pejzaż. Pewnie go wyrzuciła... A ja o niej ciągle pamiętam... Na tych obrazach ma twarz z tamtych lat, gdy jeszcze byliśmy razem. O, z tego zdjęcia twarz maluję. Widziałem ją dziesięć lat temu. Nadal taka piękna... Nie odezwała się do mnie.

Daje się więcej

Między jedną Renatą a drugą rozkłada brystol na stole. Albo przypina pinezkami do regipsu. I maluje pejzaże. Jezioro z lasem wisi u dentysty w Jasieniu. Otacza je mgła, a na horyzoncie zachodzące słońce. - Bardzo lubię zachody słońca - przyznaje. Dla sąsiadki namalował na płótnie Matkę Boską z Chrystusem na ręku. Z obrazem tym Maria Wypych pojechała do Watykanu. I na audiencji wręczyła papieżowi. Ktoś zrobił zdjęcie. Na fotografii pani Maria całuje w rękę Jana Pawła II i przekazuje obraz Stanisława Sierki. - O, to jest właśnie ten moment - pokazuje Stanisław. Zdjęcie dostał od sąsiadki. - Serce rośnie, jak pomyślę, że moja Matka Boska z Chrystusem wisi w Watykanie w papieskiej kolekcji.

Z szafy zdejmuje albumy. - A to są już moje zdjęcia. Zwykłym zenitem robię, brat mi pożycza. Fotografuję łąki, pastwiska po pegeerach, rozlewiska, domy w Tucholi, Guzowie...

Zdjęcia wyglądają jak landszafty. Jest w nich słodycz, spokój, cisza. Jest wrażliwość. - Po tym wypadku tak mnie coś chwyciło, żeby te zdjęcia robić.
- A malowanie?
- Stare dzieje. Już w podstawówce bazgroliłem. Zamiast mnożyć i dodawać, rysowałem drzewa. Po mamie to mam. Też pięknie malowała...
- Co jest dla pana najważniejsze?
- Żeby ktoś mnie pokochał, bo miłość jest najważniejsza... A miłość to jest wtedy, gdy oddaje się wszystko dla drugiego człowieka, gdy jest się oparciem dla drugiej osoby. Daje się więcej niż się bierze...
- A jak ta miłość ma wyglądać?
- Jak Renata z mojego obrazu... Nie, niekoniecznie. Chciałbym, żeby moja miłość była mądra, żeby zauważyła, co jej daję i pokazała, że jej też na mnie zależy. Żeby była uczciwa.
- A co pan może swojej miłości ofiarować?
- Niewiele mam. Tylko serce i wrażliwość. I 500 złotych renty... Czuję się bardzo samotny. A przecież człowiek powinien żyć dla drugiego człowieka. Tylko gdzie ja taką miłość spotkam? I która mnie zechce? Inwalidę bez samochodu... Wie pani co, chciałbym, żeby Renata zeszła z obrazu. Żeby wyszła z mojej głowy. Na zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska