- Gdy się dowiedziałam, że starsi chłopcy rzucili syna na drzwi i zobaczyłam u niego trzy wykruszone zęby, od razu poszłam do szkoły. Dyrektorka obiecała porozmawiać z chuliganami. Ale później już nie miała dla mnie czasu! - denerwuje się Beata Augustyniak, mama dziewięcioletniego Sebastiana.
W poniedziałek zgłosiła sprawę policji. Z relacji chłopca wynika, że był bity i prześladowany od września.
Najbardziej gnębili Sebastiana
Sebastian jest chory na padaczkę. Uczy się w Szkole Podstawowej nr 10 przy ul. Towarowej w Gorzowie. Razem z kuzynem Rafałem chodzi tam do trzeciej klasy. Pani Beata opowiedziała bratowej, co usłyszała od syna. - Wtedy po raz pierwszy chłopcy zaczęli opowiadać, co się dzieje na przerwach - mówi Anna Bącler, matka Rafała.
Chłopcy opowiedzieli, że bici i szturchani byli prawie codziennie. Znęcało się nad nimi czterech - prawdopodobnie drugorocznych - wyrostków z szóstej klasy. - Najbardziej gnębili Sebastiana, a ja go broniłem. I też dostawałem... - przyznaje Rafał.
Chłopcy mówią, że na początku roku szkolnego chuligani związali ich sznurami w łazience. - Znalazła nas woźna i zawołała panią dyrektor - opowiada Sebastian. Według niego dyrektorka spytała wtedy tylko, kto im to zrobił i kazała przyjść z rodzicami. Zastraszeni uczniowie nie powiadomili jednak matek, nie zrobiła tego także szkoła.
- Nic nie wiedziałam o tym zdarzeniu! - zaprzecza dziś w rozmowie z ,,GL'' dyrektorka podstawówki Izabela Kneć.
Cała głowa w kleju
Niedawno Rafał wrócił ze szkoły z całą głową w kleju. Mówi, że ci sami co zawsze oprawcy oblali go na przerwie. - Musiałam mu obciąć włosy przy skórze, bo nie dało się tego zmyć - opowiada zdenerwowana matka.
Poszkodowani chłopcy opowiadają, że chuligani zabierali im także kanapki i pieniądze. - Mówili, że jak im dam złotówkę, to nie będą mnie bili. Dawałem, a oni i tak bili - przyznaje Rafał.
Gdy w poniedziałek matka Sebastiana interweniowała w szkole w sprawie jego uszkodzonych zębów, chuligani się wściekli. - Narysowali nam na szyi krzyżyki i zagrozili, że jak jeszcze raz naskarżymy, to wbiją nam tu długopis, a potem podetną gardła - Rafał pokazuje na szyję.
Po tym zdarzeniu pani Beacie - jak mówi - nie udało się już skontaktować z dyrekcją szkoły. Zwróciła się więc po pomoc do miejskiego wydziału edukacji. - Tam usłyszałam, że nic nie mogą zrobić. Że dyrektorka powinna się tym zająć - żali się kobieta.
Spytaliśmy w wydziale edukacji, dlaczego nikt matce nie pomógł? - Nie mamy kompetencji, żeby reagować inaczej - tłumaczy naczelnik Adam Kozłowski.
Dyrektorka nie chciała rozmawiać z reporterką. - Wyjaśniamy tę sprawę. Dla dobra i bezpieczeństwa dzieci nic więcej nie mogę powiedzieć. Poza tym obowiązuje mnie tajemnica służbowa - tłumaczy dyr. Kneć. Radzi też przesiać przez grube sito słowa matek, sugerując, że i one, i ich dzieci kłamią.
Wychowawczyni chłopców była na długim chorobowym, dlatego z nią nie rozmawialiśmy. Ustaliliśmy nazwisko jednego z prześladowców. Jednak nie udało nam się skontaktować z jego rodzicami.
Kontrola z kuratorium
Policja przesłuchała już Sebastiana. - Prowadzimy postępowanie w sprawie pobicia. Ale sprawdzamy też, czy nie było to długotrwałe znęcanie się - mówi Sławomir Konieczny, rzecznik Komendy Miejskiej Policji. Jego zdaniem szkoła już wcześniej powinna zawiadomić dzielnicowego, że dzieje się coś złego.
O sprawie poinformowaliśmy kuratorium oświaty. Obiecało skontrolować podstawówkę w najbliższych dniach. Chłopcy nie chodzą na razie do szkoły. Chory na padaczkę Sebastian od piątku zaczął indywidualną naukę w domu. Rafał w końcu musi jednak wrócić na lekcje.
- Ale ja sobie tego nie wyobrażam, dopóki ci chuligani będą chodzili do tej szkoły - matka Rafała płacze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?