Markosice to niewielka miejscowość nieopodal zachodniej granicy. Mieszka w niej ledwie 180 osób. Jak by tak wszystkich zliczyć do kupy, to zdecydowaną większość stanowią ogniowcy.
Z pokolenia na pokolenie
- Taką to już jesteśmy wioską. Dziadek, potem ojciec, teraz my, a potem nasze dzieci. Strażackie geny przekazujemy z pokolenia na pokolenie - tłumaczy komendant OSP Edward Kałużny.
W Markosicach służba jednoczy ludzi. Do straży należy też sołtys wsi Daniel Zołoteńko. To głównie dzięki niemu trwa darmowy kurs języka niemieckiego dla aż 80 mieszkańców. Ale strażacy dla wsi załatwili dużo więcej ważnych spraw. - Co roku organizujemy międzynarodowy dzień dziecka. Ileż tu jest zabawy... Rywalizujemy w rozmaitych konkurencjach. Naprawdę to są udane przedsięwzięcia - cieszy się sołtys.
Spisują się znakomicie
W planach już jest kolejna tego typu impreza. Jeśli dojdzie do skutku, na pewno nie zabraknie na niej gości zza zachodniej granicy. - Współpraca pomiędzy nami a niemieckimi kolegami po fachu z Gross Gastrose układa się znakomicie - mówi Zołoteńko. I przyznaje, że teraz wyjazdów do pożarów jest mniej. Ale straż więcej działa społecznie. Dla ludzi, dla wsi.
Co ważne, w Markosicach wcale nie muszą się martwić o przyszłość. Młodego narybku w służbie nie brakuje. - Bo my do jednostki to przyjmujemy już po komunii - w swoim stylu, z odrobiną humoru, dodaje Kałużny. - Co najważniejsze młode pokolenie garnie się do straży.
I to widać po wynikach. Zazwyczaj w konfrontacjach polsko-niemieckich goście nie mają żadnych szans ze strażakami z Markosic. Ci w konkurencjach, w których wymagane są umiejętności przydatne strażakowi w codziennej pracy, spisują się znakomicie. I to zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
