Kotłownia jest przy hoteliku w Słubicach, w którym dorabia pan Krzysztof. - Właściciel gdy ma jakiś wolny pokój to mi go daje, żebym przespał się w normalnych warunkach, ale przeważnie mieszkam tutaj - mężczyzna prowadzi mnie do kotłowni, w której ma łóżko, stół, mały telewizor...
Jesteśmy tam tylko chwilę, a mimo to łapie mnie ból głowy. Bo smród spalanego opału nie pozwala normalnie oddychać. Nie mówiąc już o tym, że rzeczy natychmiast nim przesiąkają. - Stąd to ja nawet do ludzi nie mogę pójść, bo śmierdzę na kilometr - skarży się pan Krzysztof i zaczyna opowiadać swoją historię.
Do Słubic przyjechał kilka lat temu z Sulechowa. Dla kobiety. Małżeństwo mu się jednak rozpadło, a on został bez dachu nad głową, bo mieszkanie należy do byłej żony. Ze Słubic nie chce wyjeżdżać, bo ma tu dwoje dzieci. - Właściciel hotelu, w którym dorabiam sobie do niedużej renty socjalnej (pan Krzysztof ma grupę inwalidzką wynikającą m.in. z lekkiego upośledzenia umysłowego), stworzył mi takie warunki jakie mógł. Przede wszystkim nie pozwolił, żebym znalazł się na ulicy. Ale, jak człowiek nie ma domu, życie też nie jest łatwe - mówi.
Zresztą wcześniej też go nie rozpieszczało. To doprowadziło pana Krzysztofa do depresji, dwa razy nie umiejąc udźwignąć ciężaru braku pracy i kłopotów rodzinnych, próbował popełnić samobójstwo. Do dziś zresztą bierze leki na depresje.
Przeczytaj też:Policjantki ruszyły w pogoń za złodziejami. Jednego obezwładniły (wideo)
Kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w Słubicach Alina Baldys od nas dowiedziała się, że pan Krzysztof mieszka od kilku tygodni w kotłowni. - Nie pokazuje się u nas w ogóle. A przecież do OPS można przyjść nie tylko po pieniądze (pomoc taka panu Krzysztofowie nie przysługuje bo ma rentę - przyp. red.), ale też z potrzebą. My, czy Powiatowy Ośrodek Pomocy Rodzinie, jesteśmy mu w stanie zapewnić wsparcie psychologa - podkreśla kierowniczka.
Uważa też, że mężczyzna będąc w tak trudnej sytuacji miałaby szansę dostać miejsce w schronisku dla bezdomnych. W Słubicach takiego miejsca nie ma, ale w okolicy jest kilka, m.in. w Świebodzinie, Gorzowie czy Dębnie. - Jak tylko się do nas zgłosi pomożemy mu coś znaleźć - mówi A. Baldys.
Pan Krzysztof nie chce jednak wyjeżdżać ze Słubic. Dlatego w ubiegłym tygodniu poszedł do burmistrza prosić choćby o jakiś mały kąt. - Już cztery lata temu byłem pierwszy raz w sprawie mieszkania, bo już wtedy miał być rozwód. Złożyłem wniosek o mieszkanie, ale go nie dostałem - wspomina. Od burmistrza Tomasza Ciszewicza usłyszał, że musi się zwrócić do społecznej komisji mieszkaniowej, która przyjrzy się jego sprawie. - Poszedłem tam, ale okazało się, że wcale nie ma mnie na liście oczekujących - opowiadał. To dlatego, że przed czterema laty był nadal żonaty i składając wniosek miał gdzie mieszkać.
Czy dziś ma szansę dostać od gminy choćby pokój? - pytam Jana Szołtuna z komisji mieszkaniowej. - Oczywiście, jeśli spełni warunki - pada odpowiedź, choć zaraz J. Szołtun dodaje, że komisja spróbuje pomóc mężczyźnie. - Musi przede wszystkim złożyć do burmistrza nowy wniosek, a potem najlepiej jak przyjdzie na posiedzenie komisji. Spotykamy się 12 stycznia o 17.00 w Zakładzie Administrowania Mieniem Komunalnym - zapowiada. Od niego też wiemy, że dyrektor ZAMK Krzysztof Radkiewicz ma w najbliższym czasie przygotować listę małych lokali gminnych, które samorząd chce przekształcić w lokale socjalne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?