Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Para siedemdziesięciolatków z Domu Pomocy Społecznej w Lubsku wzięła dzisiaj ślub

Aleksandra Łuczyńska
Zofia i Stanisław Tusińscy w Domu Pomocy Społecznej w Lubsku mieszkają od kilku lat. W końcu postanowili się pobrać.
Zofia i Stanisław Tusińscy w Domu Pomocy Społecznej w Lubsku mieszkają od kilku lat. W końcu postanowili się pobrać. fot. Aleksandra Łuczyńska
Oboje mają po siedemdziesiąt lat, mieszkają w Domu Pomocy Społecznej w Lubsku. Dzisiaj w południe powiedzieli sobie sakramentalne "tak"

Na weselu państwa Tusińskich bawili się wszyscy mieszkańcy DPS. - To pierwsza taka uroczystość za mojej kadencji. Pierwszy od kilku lat ślub - mówi Janina Pietkiewicz, dyrektorka placówki.

Pani Zofia nie denerwowała się wcale. Tylko rano, kiedy nosiła jeszcze nazwisko Bombała, czuła lekką tremę.
- Potem mi przeszło - opowiada panna młoda z Lubska. Stanisław Tusiński, jej świeżo poślubiony małżonek przyznaje, że przejmował się uroczystością bardzo.

- Takie jakieś spięcie w środku czułem. A przecież to już mój drugi ślub. Pierwszy raz ożeniłem się ponad czterdzieści lat temu - wspomina. - Rozwiodłem się dopiero jesienią ubiegłego roku, żeby się z moją Zosią ożenić.

Wiją gniazdko

Poznali się kilka lat temu w domu starców w Żarach. Tam się w sobie zakochali. Kiedy trafili, jedno po drugim, do DPS w Lubsku, zaiskrzyło między nimi jeszcze bardziej.

- Bo ona tak miłosiernie na mnie patrzyła - opowiada pan Stanisław. - Oj, mocno ją teraz kocham. Za co? Za wszystko, za to, że daje się lubić, tak zwyczajnie.

- Na początku spacerowaliśmy dużo, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, aż w końcu się pobraliśmy - śmieje się pani Tusińska. Żadne z nich nie myślało nigdy o kolejnym ślubie.

Decyzję podjęli po tym jak zaczęli wić wspólne gniazdko w jednym pokoju w DPS. - Bo tutaj nie można tak na kocią łapę żyć, tośmy się zdecydowali na ten ślub - opowiadają.

Mają receptę na miłość

Na wesele nie zaprosili swoich dzieci. - Kiedy powiedziałem swojej córce, które mieszka w Berlinie, że chcę się ożenić zapytała tylko, czy oszalałem. Powiedziałem, że nie, a ona pierdykła słuchawką i milczy od ośmiu miesięcy - mówi pan Stanislaw. - Może jej kiedyś przejdzie.

- Ja swoim dzieciom w ogóle nie powiedziałam. Nie chodzi o to, że to miała być tajemnica, ale tak chciałam. Mam prawo swoim życiem rządzić po swojemu. Może się dzieci zezłoszczą, ale w końcu im przejdzie.

Ich recepta na miłość? - Na to nigdy nie jest za późno - zapewnia pan Stanisław. - Nieważne ile człowiek ma lat. Nam teraz, na starość tego było trzeba. W końcu człowiek musi się od czasu do czasu przytulić do kogoś. Porozmawiać, mieć po prostu przyjaciela.

Czego życzyć młodej parze na nowej drodze życia? - pytamy. - Tylko zdrówka, bo ono najważniejsze - odpowiada pani Zofia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska