BUDNEX STAL GORZÓW WLKP. – GRUPA AZOTY UNIA TARNÓW 26:35 (12:17)
- Budnex Stal: Marciniak, Nowicki – Lemaniak 9, Starzyński i Stupiński po 7, Pietrzkiewicz, Renicki i Kłak po 1, Kiersnowski, Gintowt, Nieradko, Droździk.
- Grupa Azoty Unia: Małecki, Liljestrand – Minotskyi 6, Sikora i Bushkou po 5, Yoshida, Matsuura, Dadej i Kużdeba po 4, Pinda, Kaźmierczak i Mrozowicz po 1, Wojdan, Sanek.
Przyjechali zawodowcy
Na ławce trenerskiej Unii wicemistrz olimpijski z Barcelony, Szwed Patrik Liljestrand. W składzie drużyny z Tarnowa jego syn Casper, dwóch Japończyków, Białorusin i Ukrainiec. Czyli bardzo międzynawowe towarzystwo, na dodatek zaprawione w superligowych bojach. Naprzeciw nich żądni sławy stalowcy, dla których walka o ćwierćfinał Pucharu Polski była wyzwaniem na granicy sportowych możliwości. I wyobraźni. Tak w obecności kompletu 500 widzów rozpoczął się środowy mecz w Gorzowie.
Dobrze tylko do przerwy
Początek należał do przyjezdnych. Precyzyjniej rozgrywali piłkę w ataku, twardo bronili. W nagrodę prowadzili 2:0 i 3:1. Stal szybko znalazła receptę na defensywę rywali – rzuty z drugiej linii i szybkie dogranie piłki na skrzydła. Efekt przyszedł zadziwiająco szybko. Po bombach Bartosza Starzyńskiego i Mateusza Stupińskiego, a także kilku wkrętkach i lobach Michała Lemaniaka miejscowi wygrywali w 11 min 5:4. I tak już było prawie do samej przerwy – jedną, góra dwiema bramkami dla Stali lub Unii, a najczęściej remisowo.
Prawie, bo Stal niespodziewanie pękła w ostatnich czterech minutach. Gorzowianie najpierw przegrali 0:1 grę w swojej liczebnej przewadze, a chwilę później, gdy karę zarobił ich środkowy obrońca Dominik Droździk, stracili trzy gole z rzędu. I tak z obiecującego 12:13 w 27 min zrobiło się… mało optymistyczne 12:17 tuż przed końcową syreną.
Unia jak huragan
- Ej, musimy się zebrać! – krzyknął do kolegów chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy rozgrywający Stali Tomasz Gintowt. Ale takie same plany mieli tarnowianie. Roślejsi i silniejsi fizycznie, twardsi w defensywie. Prawie każde zagranie w ich wykonaniu było odrobinę szybsze i dokładniejsze, rzuty skuteczniejsze, więc pewnie utrzymywali zdobytą w pierwszych 30 minutach przewagę. Na boisku brylowali skrzydłowi Unii Aliaksandr Bushkou i Jakub Sikora, zaś niekwestionowanym królem drugiej linii był Shuichi Yoshida.
Nic nie dawały roszady w bramce gospodarzy – wejścia Krzysztofa Nowickiego za Cezarego Marciniaka i odwrotnie. Gorzowianie mogli tylko patrzeć, jak na świetlnej tablicy rośnie przewaga przyjezdnych. Między 38 a 45 min stracili aż osiem (!) goli z rzędu i przegrywali 15:28. To był prawdziwy nokaut, strata nie do podrobienia w ostatnim kwadransie.
Kibice i tak bili brawo
Ostatecznie goście triumfowali różnicą dziewięciu goli, boleśnie uzmysławiając podopiecznym trenera Oskara Serpiny różnicę między profesjonalną superligą a półzawodową ligą centralną. Mimo wszystko po ostatnich gwizdkach arbitrów kibice bili brawo stalowcom. Bo do 1/8 finału Pucharu Polski udało się dotrzeć tylko dwóm zespołom spoza elity – właśnie gorzowianom oraz akademikom z Białej Podlaskiej.
Czytaj również:
Piłkarze ręczni Stali Gorzów zagrają w Pucharze Polski z Unią Tarnów. I myślą o pokonaniu rywali z superligi!MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?