Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr N. uparł się, żeby okraść wszystkie kościoły w Polsce

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
Tomasz Roszko z prewencji w komendzie wojewódzkiej znakuje kodem DNA zabytkowe przedmioty
Tomasz Roszko z prewencji w komendzie wojewódzkiej znakuje kodem DNA zabytkowe przedmioty fot. Tomasz Nieciecki
Już tysiąc zabytków sakralnych oznakowali lubuscy policjanci kroplami z kodem DNA, żeby chronić je przed złodziejami. Takimi jak Piotr N., którego proces toczy się w sądzie w Zielonej Górze. Okradł 30 kościołów.

Piotr N. to specjalista od rabowania kościołów. Wystartował z wysokiego "C" - był mózgiem kradzieży w archikatedrze w Gnieźnie, która w 1986 r. oburzyła pół Polski. Zniknął wówczas sarkofag św. Wojciecha, dzieło holenderskiego złotnika z 1662 r.

Rabusiów nie interesowała ani wartość historyczna, ani religijna zabytku, liczyło się tylko srebro, z którego był wykonany. Choć policja szybko trafiła na trop złodziei, sarkofagu nie udało się odzyskać, bo został przetopiony. Sam Piotr N. nie brał udziału w grabieży, on ją wymyślił i opracował plan. Dostał maksymalną karę - 15 lat.

W więzieniu planował

Co Piotr N. robił w więzieniu? Planował kolejne kradzieże. Interesował się historią sztuki, dużo czytał - i książki, i gazety, z których mógł dowiedzieć się cokolwiek o zabytkach. Głównie - gdzie są. Wszystkie informacje zapisywał w kajeciku. - Uparł się, żeby okraść wszystkie kościoły w Polsce - tak jego zawziętość podsumowuje Aleksander Ławreszuk, naczelnik wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.

Piotr N. odsiedział cały wyrok, po którym w 2001 r. wylądował w Tomaszowie pod Żaganiem. Zamieszkał u swej przyjaciółki - Katarzyny Ł. Do "rzemiosła" wrócił już po roku. Według prokuratury, z cerkwi w Lesznie Górnym zabrał kielich, paterę i krzyż. Później były kościoły w Otyniu i Długiem. W maju 2004 ze świątyni w Klenicy zrabował cztery figurki, warte 217 tys. zł.

Nie pracował sam, miał już grupę złożoną m.in. z kumpli ze skoku w Gnieźnie. Okradali świątynie w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku - w 2006 r. w Sułowie Wielkim wynieśli sześć drewnianych figurek z XV w., za 500 tys. zł. I oczywiście nie gardzili włamami do przybytków kościołów lubuskich.

Okradli te w Borowie Wielkim, Lubanicach, Mycielinie, Radzikowie, Starych Strączach. Czuli się tak bezkarni i pewni, że w lutym 2006 zdecydowali się na wejście do bazyliki w Rokitnie. Ale gdy próbowali sforsować główne drzwi, włączył się alarm. Uciekli.

Ograbili 30 kościołów

Pół roku później grupa wpadła w ręce policji. Piotra N. prokuratura oskarżyła o włamania do 30 przybytków. Katarzynie Ł. zarzuciła udział w przestępstwach, m.in. przez prowadzenie rozpoznań, obserwacji i wsparcie w czasie samych akcji. Proces toczy się w sądzie w Zielonej Górze. - Oskarżone są cztery osoby, w tym jeden paser - informuje Kazimierz Rubaszewski, rzecznik prokuratury w Zielonej Górze.

Policja i prokuratura odzyskały większość zrabowanych antyków. Tych, którzy w tym pomogli, minister kultury dziesięć dni temu nagrodził odznakami "Za opiekę nad zabytkami". Dostali je policjanci Aleksander Ławreszuk, Sylwia Regulska, Tomasz Wieczorek i prokurator Marek Jabłeka. Nie udało się odnaleźć zabytków, które prawdopodobnie zostały wywiezione za granicę.

W sprawę jest zamieszany paser z Włoch. Prokuratura ścigała go międzynarodowym listem gończym, odnalazła w Niemczech. W jego mieszkaniach znaleziono też część skradzionych antyków. Włoch jest oskarżony o paserstwo, wywóz dóbr kultury bez zezwolenia i udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Kiedy śledczy odzyskali przedmioty zrabowane przez Piotra N., mieli problem z identyfikacją niektórych. Nie wiadomo było, z jakich pochodzą kościołów, wszak banda działała w trzech województwach. Wszystko wskazuje na to, że w Lubuskiem ten problem wkrótce zniknie. Bo od trzech lat policjanci znakują zabytki specjalnym kodem DNA.

Milimetrowe cząsteczki

Policja co roku stara się o rządowe pieniądze na ten cel i je dostaje. Kod to milimetrowe cząsteczki, zawarte w przezroczystym płynie, który umieszcza się na antykach w różnych mało widocznych miejscach. - Kod mówi, skąd pochodzi przedmiot, czy z północy, czy z południa województwa, jest tam numer telefonu do policji. Można go odczytać tylko pod promieniami ultrafioletowymi - tłumaczy mł. asp. Tomasz Roszko z prewencji w komendzie wojewódzkiej.

Wielkim orędownikiem tego projektu jest ks. Andrzej Ignatowicz z Zielonej Góry, diecezjalny konserwator zabytków. - To jeden z najlepszych sposobów zabezpieczenia przed kradzieżami - uważa. Tłumaczy, że przy okazji robiona jest inwentaryzacja cennych przedmiotów. Zgodę na wchodzenie do kościołów dał biskup, a w ich wnętrzach policja pracuje razem z konserwatorami zabytków.

- Nawet na podstawie zdjęcia trudno czasem stwierdzić, skąd przedmiot pochodzi. Dlatego znakowanie jest doskonałym rozwiązaniem - przyznaje Barbara Bielinis-Kopeć, wojewódzki konserwator zabytków. Do tej pory kod DNA dostało tysiąc przedmiotów. Lubuskie to jedno z dwóch województw, które prowadzi taki projekt.

Przy okazji znakowania policyjno-konserwatorskiej ekipie udaje się niekiedy odnaleźć prawdziwe cacka. W Kołczynie drewniana figura anioła z okresu baroku (XVI-XVIII w.) leżała na strychu plebani. Anioł trzyma miseczkę na święconą wodę. Kiedyś figurę w kościele podwieszano i tą wodą z wysokości chrzczono dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska