Ośmioro dzieci musiało odejść z rodzinnych domów dziecka, prowadzonych przez fundację im. Korczaka. Powodem jest niepodpisanie umowy na opiekę nad dziećmi między powiatem a fundacją im. J. Korczaka.
Winą za taką sytuację, władze powiatu i dyrekcja Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, obarczają prezesa fundacji im. Korczaka. - Fundacja w ogóle nie przystąpiła do ogłoszonego konkursu - zapewnia wicestarosta Grzegorz Aryż. - To szokujące, że los dzieci z terenu powiatu głogowskiego nie był ważny dla dotychczasowych opiekunów.
W tych krytycznych sądach wspiera go dyr. PCPR. - Uważam, że kwestie finansowe nie powinny być wystarczającą przesłanką by tak drastycznie zmienić życie tych dzieci - dodaje Krystyna Piasecka - Matecka. - Nie wiemy do tej pory, dlaczego fundacja nie przystąpiła do konkursu.
Tadeusz Głowacki, prezes fundacji Korczaka a zarazem prowadzący jeden z rodzinnych domów dziecka, ten w Przedmościu, jest oburzony postawą władz powiatu.
- To odkręcanie kota ogonem. Starosta i pani Piasecka od dawna wiedzieli, że nie przystąpimy do tego konkursu na takich warunkach, i nic w tej sprawie nie zrobili, nie wykonali żadnego ruchu dla dobra dzieci - wyjaśnia. - To co zaproponował powiat, jeśli chodzi o finanse na utrzymanie dzieci w naszej placówce mogło doprowadzić do bankructwa całą naszą fundację, a więc rozpad trzech domów rodzinnych, w których jest około 30 dzieci. My z żoną nie możemy nigdzie dorobić, by zdobyć dodatkowe pieniądze i wyręczać powiat w jego obowiązku utrzymania tych dzieci. Moja pensja w rodzinnym domu dziecka to 1.400 zł, żona dostaje2.800 zł. A z tego co dostajemy na dzieci musimy rozliczyć się co do złotówki.
Fundacja Korczaka ma umowy na opiekę nad dziećmi także z innymi powiatami. Tam z ich podpisaniem nigdy nie było problemów, obowiązują one do czasu pełnoletności dzieci, a nie tak jak w Głogowie są odnawiane co 2 lata. Tu do konfliktów dochodziło często. - Ale nikogo nie obchodziło ich podłoże, ani władze, a ani radnych - mówi Głowacki.
Głowaccy zapewniają, że ta decyzja była najtrudniejszą w ich życiu. - Nie możemy dojść do siebie i pewnie długo to się nam nie uda - mówią państwo Głowaccy. - Dwoje dzieci zaadoptowałem z żoną, jedno zaadoptowała dyrektorka drugiego rodzinnego domu pani Żylak. Więcej nie mogliśmy.
Dyrektorzy rodzinnych domów, mają żal, że ani powiat ani PCPR, nie zrobili nic, by dzieci mogły zostać w ich domu dłużej. - Panu staroście coś się pomyliło, to powiat ma ustawowy obowiązek opiekowania się takimi dziećmi, a nie nasz rodzinny dom dziecka. My jesteśmy tylko placówką, podobnie jak dom dziecka przy ul. Lipowej - mówi Głowacki. - Powiat wolał skierować dzieci do domu dziecka, mimo, że teraz będzie za nie płacił zdecydowanie więcej, a im będzie gorzej. To złośliwość wobec nas, skandal i bezduszność wobec dzieci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?