Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wyniki spotkań do proboszcza i bufetowej

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Andrzej Faltyński. Jego pasją jest sport we wszelkich odmianach. I spikerka. W środę prowadził 1.501. mecz piłki nożnej, a na koncie ma relacje z 3.011 spotkań koszykarze. Był spikerem podczas zawodów w 10 dyscyplinach sportu.
Andrzej Faltyński. Jego pasją jest sport we wszelkich odmianach. I spikerka. W środę prowadził 1.501. mecz piłki nożnej, a na koncie ma relacje z 3.011 spotkań koszykarze. Był spikerem podczas zawodów w 10 dyscyplinach sportu. Tomasz Gawałkiewicz
- Pieczołowicie przechowuję legitymację współpracownika Gazety z numerem pierwszym - opowiada Andrzej Faltyński, najstarszy stażem dziennikarz "GL".

- Z dziennikarzy piszących do Gazety ma pan najdłuższy staż?
- Tak? Było nie było to już... Niech policzę. Tak, to 34 lata.

- I zawsze zajmował się pan sportem?
- Żadna wielka publicystyka. Jednak już od 40 lat zajmuję się spikerką sportową i wówczas współpracę z Gazeta zaproponował mi Józef Siwak. Pieczołowicie przechowuję legitymację współpracownika Gazety z numerem pierwszym. Zawsze zajmowałem się przede wszystkim piłką nożną i to tymi niższymi klasami rozgrywkowymi. Najczęściej zbierałem wyniki spotkań. Przed laty robiło się to tak... W drukarni przy ul. Reja mieliśmy swój pokój i w sobotę oraz niedzielę zamawialiśmy u pań telefonistek całą furę rozmów międzymiastowych.

- Z prezesami klubów?
- Nie przesadzajmy, to nie te czasy, że każdy miał komórkę. Dzwoniliśmy do parafii, gdzie wyniki podawali nam księża, do wiejskich barów, gdzie źródłem informacji bywały panie bufetowe lub bywalcy lokalu. Przez lata było tak, że ludzie czekali już na nasz telefon. Bardzo się identyfikowano ze swoimi drużynami.

- Chyba nie brakowało komicznych sytuacji.
- Życie niesie mnóstwo takich historii. Nie mogliśmy często uwierzyć w wyniki, gdy zespoły piłkarskie wygrywały różnicą 19 lub 20 bramek. Pamiętam także, dzień, podczas któryś z piłkarskich mistrzostw świata, gdy zadzwoniłem do prezesa klubu pytając o wynik, a on zdziwiony zapytał "co nie macie tam telewizji?'. Myślał, że pytam o wynik meczu na turnieju, a nie o osiągnięcie jego drużyny. Bywało także, że jako strzelca bramki podawano mi na przykład Pszczółkę. Tymczasem okazywało się, że nie jest to nazwisko tylko pseudonim.

- Wszyscy znali dziennikarzy?
- Jeździliśmy po całym województwie, bywaliśmy na meczach od klasy "A" po te III ligi i byliśmy już rozpoznawani. O mnie mówiono często, że przyjechał... księgowy. Gdyż zawsze obchodziłem stadion i liczyłem kibiców. I bywało, że w Gazecie pojawiała się informacja, że spotkanie obserwowało 63 kibiców.
- Animozje między zespołami to współczesny pomysł?
- Wręcz przeciwnie, przed laty mecze budziły większe emocje. Pamiętam jak postanowiono rozegrać mecz przyjaźni między Lechią Zielona Góra i Chrobrym Głogów. W przerwie, dla większej fraternizacji, postanowiono rozegrać turniej rzutów karnych. I wówczas kibice gości wyciągnęli łańcuchy... Uciekaliśmy w popłochu.

- Słyszałem, że kiedyś musiał pan wchodzić na mecz przez kotłownię...
- To było w pierwszym sezonie, gdy nasi koszykarze awansowali do najwyższej klasy rozgrywek. Hala przy ul. Wyspiańskiego była tak mała, że kibice, aby mieć szansę obejrzenia meczu przychodzili trzy, cztery godziny wcześniej i do wejścia nie można było się dostać. Wówczas przechodziłem przez kotłownię hotelu "Polan".

- Nie miał pan kompleksów, że nie jest dziennikarzem zawodowym?
- Na samym początku, przez chwilę, o tym myślałem. Jednak później, chociażby ze względów finansowych, nie było to dla mnie korzystne. To było raczej jak hobby, a dziś, kiedy często telefonuję z domu, z własnego aparatu to zdecydowanie jest to sprawa przyzwyczajenia, pasji, sentymentu... Już nie wyobrażam sobie, że w niedzielne popołudnie mógłbym tego nie robić.

- Rada dla młodych dziennikarzy zajmujących się sportem?
- Neutralność. Swoje sympatie i sentymenty trzeba schować głęboko, Czytelnik nie powinien czuć, że kibicujemy jakiejś drużynie. To sprawa wiarygodności, rzetelności.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska