Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wypadku auto stanęło w płomieniach. Dwóch kierowców rzuciło się w ogień by ratować kobietę (zdjęcia)

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
Gaśnice samochodowe na niewiele się zdały. Auto ugasili dopiero strażacy. Było tak zniszczone, że nie dało się rozpoznać marki.
Gaśnice samochodowe na niewiele się zdały. Auto ugasili dopiero strażacy. Było tak zniszczone, że nie dało się rozpoznać marki. fot. Jakub Pikulik
Nie znamy ich imion, nie wiemy, ile mają lat. Ale jedno jest pewne: to bohaterowie. Tylko oni dwaj rzucili się na pomoc młodej kobiecie, zaklinowanej w płonącym aucie. Gdy kilkadziesiąt osób tylko patrzyło, oni ratowali jej życie.

[galeria_glowna]

BAĆ SIĘ CZY NIE?

BAĆ SIĘ CZY NIE?

Czy samochody wyposażone w instalacje gazową faktycznie mogą wybuchnąć podczas pożaru? Okazuje się, że to mało prawdopodobne. Butle mają specjalne zabezpieczenia (nie jedno, ale kilka jednocześnie), dzięki którym - pod wpływem temperatury - zbiornik automatycznie wypuszcza propan-butan na zewnątrz, by gaz się wypalił. - Nie zdarzyło się jeszcze, by w trakcie mojej akcji pojemnik wybuchł. Ale podczas gaszenia każda taka instalacja jest dla nas dodatkowym utrudnieniem - przyznaje Grzegorz Rojek z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 z Gorzowa. Teoretycznie (co udowadniają eksperckie filmy, zamieszczone na portalu YouTube) eksplozja butli jest możliwa. Nie udało się nam jednak znaleźć podobnego przypadku w Polsce.

Naczelnik gorzowskiej drogówki Wiesław Widecki mówi o nich: bohaterowie. - Niech pan napisze, że bardzo bym chciał, żeby wszyscy kierowcy tak się zachowywali, gdy ktoś potrzebuje pomocy. Nie znam ich, nigdy nie spotkałem, ale mam nadzieję, że kiedyś będę miał możliwość powiedzieć im "dziękuję" i uścisnąć dłoń - podkreśla.

Dąbroszyn to niewielka wieś na drodze z Gorzowa do Kostrzyna. Codziennie przejeżdżają tędy tysiące samochodów. W czwartek 5 listopada jeden z nich - ford mondeo - prowadziła 23-latka z Kostrzyna. Akurat pokonywała pechowy łuk, na którym doszło już do kilku śmiertelnych wypadków. Nie wiemy, czy jechała zbyt szybko, czy w aucie strzeliła opona, czy może po prostu "straciła panowanie" nad samochodem.

Policja dopiero to zbada. Wiadomo na razie tyle, że nagle forda wyrzuciło na pobocze. Tam uderzył w drzewo. I zaczął się koszmar: auto stanęło w płomieniach, które strzelały na kilka metrów w górę...
Kolejne samochody zatrzymywały się nieopodal. Większość kierowców tylko przyglądała się kobiecie uwięzionej w fordzie. Niektórzy robili zdjęcia, inni stali z rękami w kieszeniach. Znalazło się dwóch, którzy postanowili działać.

- Ryzykowali życie, by ratować ranną. W ostatniej chwili udało im się wyciągnąć 23-latkę zza kierownicy - opowiada Widecki. Płonące auto dogasili strażacy. Dopiero im się to udało. Obok leżało sześć pustych samochodowych gaśnic, które wykorzystali obaj bezimienni bohaterowie.

Ofiara w bardzo ciężkim stanie trafiła do szpitala. Była mocno poparzona, miała pogruchotane nogi. Młoda kobieta została przewieziona do specjalistycznego centrum leczenia poparzeń w Nowej Soli.
- My już nic więcej nie mogliśmy dla niej zrobić - mówi wicedyrektor gorzowskiej lecznicy Kamil Jakubowski. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jej stan jest cały czas bardzo ciężki.
Dlaczego jedni ludzie nie zważają na zagrożenie i ruszają z pomocą potrzebującemu, a inni stoją i patrzą?
Dr Marcin Florkowski, psycholog: - Gdy mamy do czynienia z tłumem, może dojść do rozproszenia odpowiedzialności. Każdy stoi i czeka, licząc, że znajdzie się ktoś silniejszy, lepszy, z doświadczeniem i weźmie się do pomagania. Poza tym, jak stoi 100 osób, to podświadomie, gdyby coś się stało, człowiek sobie myśli, że będzie w tym tylko jeden procent jego winy.

Kto najczęściej pomaga? Florkowski wymienia: osoby, które zawodowo zajmują się niesieniem ratunku, czyli policjanci, strażacy, lekarze, pielęgniarki, ci, którzy kiedyś już brali udział w takiej akcji, albo ci, którzy kiedyś taką pomoc otrzymali. - Są też osoby, które po prostu mają większe poczucie odpowiedzialności. One w takich sytuacjach nie odwracają głowy. Czują, że muszą zareagować - dodaje psycholog.
Naczelnik Widecki: - Gdyby ci dwaj kierowcy zwlekali, młoda kobieta spłonęłaby żywcem.
Niestety w czwartek po południu dowiedzieliśmy się, że ofiara wypadku zmarła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska