Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pojedynek o miasto: Synowiec kontra Wierchowicz

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Jerzy Synowiec ma 57 lat. Mieszka na Piaskach. Dostał ponad 1 tys. głosów, czym zrobił jeden z najlepszych wyników w tych wyborach do rady. Reprezentuje klub Platformy Obywatelskiej. Jerzy Wierchowicz ma 60 lat. Był posłem i szefem klubu parlamentarnego Unii Wolności. Do Rady Miasta wszedł z okręgu obejmującego Wieprzyce (gdzie mieszka) i część śródmieścia. Reprezentuje prezydencki klub Nadzieja dla Gorzowa.
Jerzy Synowiec ma 57 lat. Mieszka na Piaskach. Dostał ponad 1 tys. głosów, czym zrobił jeden z najlepszych wyników w tych wyborach do rady. Reprezentuje klub Platformy Obywatelskiej. Jerzy Wierchowicz ma 60 lat. Był posłem i szefem klubu parlamentarnego Unii Wolności. Do Rady Miasta wszedł z okręgu obejmującego Wieprzyce (gdzie mieszka) i część śródmieścia. Reprezentuje prezydencki klub Nadzieja dla Gorzowa. fot. Kazimierz Ligocki
- Wpływy za bilety na mecze nie idą do kasy miasta, tylko do klubu! Od 40 do 100 tys. zł za każdą lożę na sezon też trafia do kasy klubu. Dołóżmy do tego miliony na Grand Prix - mówi Jerzy Synowiec. Jerzy Wierchowicz: - Ludzie potrzebują nie tylko chleba, ale i igrzysk.

Wspólnie bronili oskarżonych w procesach politycznych. Wspólnie prowadzą najlepszą kancelarię adwokacką w Gorzowie. W polityce znaleźli się po dwóch stronach barykady. Od rozmowy ze znanymi adwokatami zaczynamy cykl publikacji o mieście.

- Spieracie się, panowie, o miasto?
Wierchowicz: - Ostatnio trochę tak. O filharmonię.

- Mecenas Synowiec twierdzi, że niepotrzebna w Gorzowie filharmonia, bo "jesteśmy pierwszym pokoleniem ludzi na sedesie".
W.: - Właśnie, a to nie jest prawda. Ja w dzieciństwie miałem już porządną łazienkę.
S.: - Ty miałeś, a ja miałem kibel na półpiętrze. Podtrzymuję: jesteśmy pierwszym pokoleniem ludzi na sedesie. Nasi rodzice na Wschodzie tych sedesów nie mieli.
W: - Dyskredytujesz wielu mieszkańców. Ze Wschodu też przyjechali po wojnie do Gorzowa ludzie, którzy mieli tam cywilizowane warunki.
S.: - Pewnie, każdy nosi buławę w plecaku, a w szufladach ma pochowane pierścienie rodowe... Jurek, przestań! Nie chodziło mi jednak o to, by kogokolwiek obrażać. Chciałem zwrócić uwagę na prosty fakt: gorzowianie nie potrzebują filharmonii.

- Wie pan, mecenasie, bilety na najbliższe występy są niemal wyprzedane.
S.: - Na koncert otwarcia (rozmawialiśmy we wtorek, dzień przed inauguracją - red.) można było kupić 100 biletów. A co się dobrze sprzedało? Laskowik, Jeżowska, Banaszak. Czyli wychodzi na moje: Gorzów potrzebował sali koncertowej za 30 mln zł, a nie filharmonii za 130. Przynajmniej nie teraz, kiedy mamy dziurawe drogi, rozpadające się kamienice i dobite torowiska.
W.: - Gorzów potrzebuje inwestycji w kamienice, drogi i tramwaje, ale miasto nie może się ograniczać do funkcji administracyjnych. Musi również patrzeć do przodu i - to zabrzmi górnolotnie - zaspokajać nawet takie potrzeby mieszkańców, których oni sobie dziś czasem nie uświadamiają. Dzięki temu na otwarciu będą też filharmonicy berlińscy...

- ... Nie, to będą filharmonicy brandenburscy.
W.: - Nie ma różnicy...
S.: - ... Jak to nie ma?! To tak jakbyś pomylił Arsenal Londyn z Arsenalem Kijów.
W.: - W Kijowie nie ma Arsenalu, tylko Dynamo.

- W każdym razie filharmonia już stoi. Miasto nie ma jednak 60 mln zł na jej rozbudowę o szkoły, choć to przecież miało być Centrum Edukacji Artystycznej. Planowany roczny koszt utrzymania obiektu to 5 mln zł. Jak radni zamierzają sobie z tym poradzić?
S.: - Idę o zakład, że to będzie 8-10 mln zł. Te pieniądze trzeba będzie komuś zabrać.
W.: - Tego jeszcze nie wiemy.
S.: - Wiemy, wiemy. Nie możemy ruszyć wydatków stałych, np. na oświatę. Od tego roku samorządy nie mogą już sprzedać działki pod hipermarket, żeby dopłacić do funkcjonowania filharmonii. Wpływy ze sprzedaży majątku możemy przeznaczyć wyłącznie na inwestycje. Od razu powiem: sport - oprócz żużla oczywiście - nie dostanie ani złotówki, kultura - oprócz filharmonii - też nie. Będzie z tego gigantyczna awantura, zobaczycie.
W.: - Jurek, dlaczego straszysz ludzi? Nie będzie żadnej awantury, trzeba tylko zmienić system finansowania sportu i prezydent już to szefom klubów uświadomił. Pamiętajmy, że zgodnie z ustawą miasto ma dbać o wychowanie fizyczne, a nie finansować sport.
S.: - To pewnie dlatego miasto za 20 mln zł rozbudowało stadion żużlowy o loże dla kilkudziesięciu "bardzo ważnych ludzi".

Mecenasie, przesadza pan. Za 20 mln powstały również wysokie trybuny na łukach, wieżyczka sędziowska i porządne zaplecze.
W.: - Właśnie! Jurek, nie przesadzaj.
S.: - Panowie, ale przecież nie o to chodzi! Rzecz w tym, że miasto zainwestowało teraz 20, a wcześniej 17 mln zł z naszych podatków w obiekt, na którym zarabia klub. Wpływy za bilety na mecze nie idą do kasy miasta, tylko do klubu! Pieniądze za loże - od 40 do 100 tys. zł za jedną na sezon! - też trafiają do kasy klubu. Dołóżmy do tego miliony złotych, jakie miasto wyłoży na żużlową Grand Prix w Gorzowie. To są ukryte dotacje miejskie do sportu.
W.: - I cóż w tym złego? Spójrzmy na efekty: na derbach i meczu z Lesznem był niemal pełen stadion, 17 tys. ludzi. Ludzie potrzebują nie tylko chleba, ale i igrzysk.
S.: - Tylko co trzeci kibic żużla to gorzowianin. Dlaczego Gorzów funduje rozrywkę mieszkańcom Witnicy? Niech więc Witnica też dokłada się do stadionu.
W.: - Gorzów świetnie się żużlem promuje.
S.: - No co ty opowiadasz?! Żużel na świecie jest sportem niszowym. Relacje z meczów nadawane są tylko w dwóch krajach poza Polską: w Danii i Anglii, i to w telewizjach o niskiej oglądalności. Grand Prix chyli się ku upadkowi, wystarczy zobaczyć niską frekwencję w tegorocznych zawodach w Lesznie i Goeteborgu.

- Tymczasem Stilon wycofał się z pierwszej ligi. Z piłki ręcznej odeszło tylu graczy, że nie było szans na walkę o utrzymanie się w elicie. Koszykarki mogły walczyć o złoto i grać w Eurolidze, ale po odejściu trzech zagranicznych gwiazd, zdobyły brąz. Odchodzi z klubu markowa dziewczyna, Justyna Żurowska, zastanawiał się nad tym trener Dariusz Maciejewski...
W.: - ... Chce pan powiedzieć, że temu wszystkiemu winien jest żużel?

- Nie. Chcę powiedzieć, że olbrzymie wydatki z kasy miejskiej na żużel są jedną z przyczyn - może nie najważniejszą, ale na pewno ważną - kłopotów innych klubów.
W.: - Sukces żużla wynika z tego, jak zarządzany jest klub i jak współpracuje z miastem...
S.: - ... Sukces żużla wynika z tego, że prezydent chce dawać na żużel i daje na żużel. Ciekawe, czy tak chętnie jak do Grand Prix dołożyłby się do pojedynku Adamek-Kliczko, który zorganizowałby nasz Bokserski Klub Sportowy i zgarnąłby pieniądze za bilety.

- Do tego trzeba też dojrzeć organizacyjnie. Prawda jest taka, że w Gorzowie nie ma porządnej hali, a prezydent zapowiada jej powstanie od kilku lat, ostatnio w czasie kampanii wyborczej i na inauguracji stadionu żużlowego.
W.: - Wybudowaliśmy stadion, wybudujemy i halę.

- Panie mecenasie, przecież pan świetnie wie, że ani w 2012, ani w 2013 r. miasto nie będzie miało na to pieniędzy, a co będzie później, tego nikt nie wie.
W.: - Czy panu przeszkadza, że prezydent Tadeusz Jędrzejczak planuje rozwój miasta na dalsze lata?

- Nie. Przeszkadza mi to, że prezydent traktuje mnie i innych mieszkańców jak idiotów, podając terminy, o których wie, że są niemożliwe do dotrzymania.
W.: - Mnie też w polityce krajowej zdarzało się obiecać coś, czego nie udało się zrealizować.

- Rozumiem, że pan też obiecywał rzeczy, o których z góry wiedział, że są nierealne?
W.: - Dlaczego zaraz nierealne?
S.: - Jurek, nie ma szans na budowę hali do 2013 r.
W.: - To zróbmy chociaż dokumentację. Powoli, krok po kroku, wybudujemy i halę. Dlaczego nie wierzycie, że to się uda? Tyle się już w Gorzowie udało zbudować...

- ... I tyle udało się świetnie zapowiedzieć: park rozrywki Michaela Jacksona, powietrzne tramwaje, stok narciarski, nowe schody donikąd i kilka razy halę z terminami, które jeden po drugim upadają. O niektórych inwestycjach nie wiadomo nawet, czy są potrzebne. Czy Gorzów potrzebuje nowego magistratu na Zawarciu?
S.: - Jak pies piątej nogi!
W.: - Urząd jest dziś chyba w siedmiu miejscach...

- ... w jedenastu albo nawet dwunastu.
W.: - No właśnie. W głównym gmachu nie ma warunków, a Ty, Jurek, od razu to przekreślasz. Tak nie można rozmawiać.
S.: - A czy gorzowianin idzie do urzędu załatwiać kilkanaście spraw naraz? Nie, idzie z jedną, góra dwiema sprawami, które zwykle załatwi w jednym miejscu. Za kilka lat nikt w ogóle nie będzie do urzędu musiał chodzić, wystarczy parę dobrych komputerów i urzędnicy obsłużą nas przez internet. Pomysł na nowy ratusz za 120 mln zł to są normalne jaja.
W.: - Ja to traktuję jak jeden z pomysłów, nad którym trzeba dyskutować. Co wcale nie znaczy, że uważam go za najlepszy. Wolałbym, aby miasto odnowiło niszczejący teraz budynek po komendzie policji i połączyło go z obecną siedzibę urzędu.
S.: - Tym bardziej że to historyczna siedziba władz miejskich, w komendzie jest gabinet burmistrza i sala rajców. Kosztowałoby to o połowę mniej niż magistrat na Zawarciu.

- Skoro obaj, panowie, jesteście za tym, może zaproponujcie to Radzie Miejskiej?
W. i S.: - Zdecydowanie tak, najpewniej jeszcze przed wakacjami zaproponujemy dyskusję na ten temat. Wszystko wskazuje na to, że radni PiS też są za, powinno się udać.

- Tylko skąd pieniądze? Przecież kasa miejska cienko przędzie.
S.: - Bez względu na stan kasy przed miastem w najbliższych latach stoją cztery poważne zadania: ratusz, hala sportowa, remont ul. Kostrzyńskiej i przejęcie od marszałka kompleksu szpitalnego przy ul. Warszawskiej w celu przebudowania na kampus akademicki.

- Chce pan budować kampus, choć nie mamy akademii?
S.: - Od utworzenia Akademii Gorzowskiej też nie uciekniemy. Dla miasta to jest być albo nie być, to są miejsca pracy, prestiż, awans cywilizacyjny. Nie ma o czym rozmawiać.
W.: - Jurek, skąd pieniądze?
S.: - Sprzedajmy miejskie spółki: Słowiankę i Gorzowski Rynek Hurtowy oraz mniejszościowe udziały w Zakładzie Utylizacji Odpadów i Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji. Zamieńmy w spółkę MZK, żeby później sprzedać nierentowne jej części.
W.: - Ja też jestem za, ale przez takie opinie w sprawie Słowianki nazwali cię awanturnikiem.
S.: - I co z tego? Ja rozumiem, że oni będą przeciw, bo miejskie spółki to ciepłe posadki dla urzędników, a prywaciarz by wymiótł towarzystwo i zatrudnił dwóch - trzech kompetentnych ludzi. Jeśli Gorzów ma się rozwijać, nie ma innego wyjścia. Jak teraz nie przejmiemy szpitala, to rozsprzedają go w częściach, a nowi właściciele ogrodzą się murkami i tyle.
W.: - Przejęcie nie jest takie proste. Trzeba zapłacić...
S.: - ... Albo szukać innych rozwiązań. Ja w każdym razie jutro spotykam się z projektantem, który ma pomysł, jak to wszystko zagospodarować. Udało się nam stopniowo z obiektami koszarowymi, uda się i ze szpitalem. Musimy go przejąć.

- Czy biorąc pod uwagę to, o czym rozmawiamy, możemy powiedzieć, że Gorzów jest dobrze zarządzanym miastem?
S.: - Oczywiście, że nie. Zamiast remontu rozpadającej się Kostrzyńskiej, rewitalizacji kamienic i naprawy dróg, remontujemy amfiteatr za kilkanaście milionów, choć nie ma szans na jego zapełnienie widzami, rozbudowujemy ponad miarę stadion i budujemy filharmonię.
W.: - Pewne błędy ta władza popełnia, ale dlaczego ty ciągle tak krytykujesz filharmonię?
S.: - Bo jej tak naprawdę nie ma. Mamy tylko budynek i kierownictwo.
W.: - Co nie zaspokaja i moich ambicji. Poczekajmy jednak trochę, to dopiero początek. Prezydent i tamta rada postawiła sobie takie, a nie inne cele, my musimy sprostać następnym - m.in. filharmonię utrzymać. Róbmy, ile w naszej mocy, żeby zdobywać pieniądze, ja np. zamierzam się przyjrzeć temu, jak wykorzystujemy fundusze europejskie.

- A może fundusze przechodzą nam koło nosa, bo Zielona Góra nie lubi Gorzowa? Może Gorzów powinien szukać miejsca poza regionem lubuskim, jak nawołują niektórzy internauci?
W.: - Taki pogląd wyrażał radny zeszłej kadencji Artur Radziński i w wyborach został przez gorzowian mocno skarcony. To nie jest dobry pomysł. Z drugiej strony nie sposób pomijać oczywiste fakty, jak choćby pompowanie przez samorząd województwa pieniędzy w lotnisko w Babimoście, na które nie trafi się nawet z najlepszym GPS-em.

- Bo port lotniczy Zielona Góra, który jest ponoć w Babimoście, tak naprawdę znajduje się w Nowym Kramsku. Wiem, bo sam nie mogłem znaleźć.
W.: - Aby lotnisko było rentowne, musi obsługiwać 300 tys. pasażerów rocznie, a Babimost obsługuje 3 tys. Tym powinny się zainteresować organy państwa, bo to jaskrawe marnowanie publicznych pieniędzy. Chyba tylko po to, żeby urzędnicy sobie polatali.
S.: - To już taniej byłoby im kupić kilka samochodów, żeby dojeżdżali na Ławicę w Poznaniu... Popisali się też, organizując Dni Województwa - jeśli już nie można w Zielonej Górze, to zrobili w Łagowie. Gorzów nie ma u pani marszałek wysokich notowań.
W.: - Winna w pewnej mierze jest na pewno słabość reprezentacji parlamentarnej północy województwa. Szefowie partii politycznych są na południu, a tu brakuje silnych osobowości.
S.: - Pani marszałek mogłaby zrobić gest wobec Gorzowa i dołożyć się do Filharmonii Gorzowskiej, bo zielonogórską utrzymuje w całości. Nie spodziewam się jednak. Prawda jest taka, że jak Gorzów czegoś chce, to może liczyć tylko na siebie.
W.: - Mamy piękny stadion, piękną filharmonię, będziemy mieli i halę, i akademię.
S.: - O tym właśnie mówię, choć mogliśmy mieć salę koncertową za 30 mln, a nie za 130.
W.: - Spokojnie, dojdziemy do tego. Z Nadzieją dla Gorzowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska