Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant musi też być negocjatorem

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
- Moja rola to raczej bycie negocjatorem niż srogim policjantem - mówi dzielnicowy Radosław Graczyk
- Moja rola to raczej bycie negocjatorem niż srogim policjantem - mówi dzielnicowy Radosław Graczyk Mariusz Kapała
Jak z bliska wygląda praca policjanta? Czy jest niebezpieczna? Trudna? Umówiliśmy się na dzień pracy z sierżantem sztabowym Radosławem Graczykiem, dzielnicowym zajmującym się samym centrum miasta.

- Rejon, którym się zajmuję obejmuje al. Niepodległości, Chopina, Ułańską, rozciąga się od Kupieckiej do dworca kolejowego, ale bez dworca - zaczyna opowiadać Radosław Graczyk. - To dość spokojny obszar. Nie ma tu, na szczęście, wielkich problemów. Zwykle ludzie zwracają się z prośbą o pomoc przy konfliktach sąsiedzkich. Niedawno przy ul. Chopina skarżyli się na wyłudzenia. Mieszkają tutaj raczej starsi ludzie, małżeństwa, których dzieci dawno już wyfrunęły "z gniazda". No i jest dużo biur...

Wsiadamy do policyjnego samochodu, żeby towarzyszyć dzielnicowemu w jego codziennych zajęciach. - Samochód to narzędzie pracy - komentuje od razu pan Radosław. Bez niego musiałby zasuwać na piechotę i na pewno nie zdołałby załatwić nawet części ważnych spraw. Dzielnicowy zapowiada, że musimy pojechać trochę "poza rejon".

- Sprawa dotyczy wprawdzie zdarzeń na deptaku podczas Winobrania, ale osoby, do których muszę dotrzeć przebywają gdzieś indziej - mówi. Dowiadujemy się, iż jedziemy do firmy ochroniarskiej Hertz na al. Zjednoczenia, żeby wręczyć wezwania na przesłuchanie.

Nagle na ul. Batorego z okna pojazdu widzimy, iż coś się dzieje. Przy osiedlowym śmietniku leży człowiek. Rzuca nim, cały jest w drgawkach. Nasz kierowca natychmiast skręca. Wjeżdżamy w osiedle. Przy śmietniku stoją trzy bezradne osoby, przyglądają się. A mężczyzna leży w kałuży. Widać krew na czaszce. To zapewne od uderzeń głową o betonowy chodnik.

Policjant wybiega z samochodu. Przewraca na lewy bok mężczyznę (to tzw. pozycja bezpieczna) i trzymając go wystukuje w komórce numer pogotowia. Leżący po chwili przestaje się rzucać. Dzielnicowy stara się go wypytać. Odpowiedzi są niewyraźne. Na szczęście słychać wycie syreny. Jest karetka.

Sąsiedzkie konflikty

- Na początku służby jesteśmy przeszkoleni pod względem medycznym; to się przydaje w takich wypadkach - mówi R. Graczyk, gdy wracamy do samochodu. I od razu sporządza notatkę. Tak trzeba, każdy fakt, który się przydarzył na służbie powinien być zapisany. Dojeżdżamy do Hertza. Funkcjonariusz idzie wręczyć wezwanie na przesłuchanie.

- Rano, na odprawie z komendantem każdy dostaje różne zadania zlecone, wśród nich są prace dla sądu, wręczanie wezwań - komentuje to, co za chwilę będzie robił. Po chwili wraca. Okazuje się, iż sprawę udało się rozwiązać połowicznie. Osoby, z którymi szukał kontaktu były w Hertzu tylko pracownikami sezonowymi. Ale uzyskał ich numery. Od ręki wydzwania. Łapie kontakt. - Muszę pana przesłuchać w sprawie tych lusterek - przekazuje. - Proponuję spotkanie dziś o godzinie 13.00 na pierwszym komisariacie!

Samochód zawraca. Teraz podążamy na ul. Bankową, prawie pod redakcję "GL". Idzie o konflikt sąsiedzki. Sprawę zgłosiła na policję jedna z lokatorek. Wjeżdżamy na podwórze przez wąziutką bramę ładnej, starej kamienicy. To o tę bramę idzie spór. Przyjmuje nas 87-letnia Seweryna Staniewicz. Zaprasza do środka i zaraz tłumaczy, że wspólnota mieszkaniowa, składająca się z trzech lokatorów, postanowiła wyremontować kutą bramę wjazdową i takąż samą furtkę. - Jednak gdy przyszło do płacenia rzemieślnikom, jedna z sąsiadek nie chciała wyłożyć przypadającej na nią sumy - opowiada lokatorka i pokazuje dokument, gdzie wszyscy złożyli podpisy godząc się na remont. - To ja zamknęłam bramę i powiedziałam, że otworzę, jak zapłaci.

Zrobiła się awantura, pani Seweryna poszła wpierw na komisariat, a potem wynajęła adwokata i sprawa trafiła do sądu.

Dzielnicowy z uwagą wysłuchał opowieści. Notował, zagadnął. Poszliśmy razem obejrzeć bramę. - No właśnie i takie sprawy też się trafiają, może jest ich najwięcej - sugeruje pan Radosław. - A moja rola w tym to raczej bycie negocjatorem niż srogim policjantem.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska