Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomóżmy Ani wyzdrowieć!

Ilona Burkowska 68 324 88 18 [email protected]
Ania nie płacze, nie histeryzuje. Jest bardzo dzielna. Po powrocie ze szpitala nadrobiła szkolne zaległości i w czerwcu zdała do trzeciej klasy.
Ania nie płacze, nie histeryzuje. Jest bardzo dzielna. Po powrocie ze szpitala nadrobiła szkolne zaległości i w czerwcu zdała do trzeciej klasy. Mariusz Kapała
- Wie pani, jak to jest, kiedy własne dziecko w 37-stopniowy upał błaga mnie o łyk wody, a ja nie mogę dać, bobym je zabiła? - pyta pani Bożena. Jej dzielna córka wierzy, że wyzdrowieje. Nadzieję możecie dać Wy, Drodzy Czytelnicy!

Kochani Czytelnicy, jeśli ktoś mógłby pomóc Ani, prosimy o kontakt z Działem Łączności z Czytelnikami "Gazety Lubuskiej" w Zielonej Górze. Telefoniczny - 68 324 88 18, mailowy - [email protected] lub osobisty - al. Niepodległości 25, pokój nr 10.

Tygodniowo Ania może zjeść trzy truskawki. Albo jabłko. I wypić 3,5 litra wody. Ani grama więcej! Nerki nie pracują, jest dializowana.
Wtorkowe przedpołudnie. Dzwonię do Bożeny Maciągi. Akurat jedzie z córką autobusem. Do stomatologa. - Musimy wszystkie zęby usunąć. To konieczne przed przeszczepem nerki. Jesteśmy w trakcie przygotowań... - mówi kobieta.

Spotykamy się trzy godziny później. Ania straciła kolejne trzy mleczaki. Jak na ośmiolatkę, jest malutka, chudziutka. Taka kruszynka. W spuchniętej buzi ma owocowego lizaka. To nagroda od mamy za odwagę.
Dramat zaczął się w maju. Bólem nóg. - Bolały tak bardzo, że nie mogła przejść kilku kroków, trzeba było ją nosić. Nie chciała założyć spodni, bo ją drażniły na bolących łydkach - wspomina pani Bożena. Dziewczynka zaczęła wymiotować. Na pogotowiu powiedzieli, że nic jej nie jest. Wieczorem dostała duszności. Nazajutrz pojechały do lekarza. Mama wyprosiła skierowanie na badania. Dostała z adnotacją, że pilne. Wyniki ścięły z nóg - hemoglobina 2,8 g/dl, a norma to 15. Z przychodni migiem do szpitala. Córka przestała sikać, miała wodę w płucach. Jej stan nagle stał się krytyczny. Mówili, że umiera...

Ze szpitala helikopterem do kliniki w Poznaniu. Diagnoza: schyłkowa niewydolność nerek. Narządy po kolei przestawały funkcjonować. - Dwie doby leżała obłożona lodem, żeby nie doszło do obrzęku mózgu. Wtedy... - pani Bożena kręci głową. - Ale Ania jest silna. Mózg nie uległ uszkodzeniu. Kiedy po tygodniu została wybudzona ze śpiączki, zapytała... jakie ma zaległości w szkole!

Lekarze w Poznaniu "przywracali ją do życia". Trafiła na oddział nefrologii, zaczęły się dializy. Teraz mama robi je sama, w domu. Ze szpitala dostała sprzęt, worki. Dziewczynka bez skrępowania odsłania brzuszek, z którego wystaje gumowy wężyk, i wyjaśnia mi, na czym polega dializa... - Dziesięć, czasami 16 godzin na łóżku, bez ruchu - opowiada. Przeszczep będzie dla niej wybawieniem. Dlatego tak dzielnie znosi przygotowania - badania, zabiegi, zastrzyki. Wierzy, że zostanie zakwalifikowana.

Ania nie je owoców, mięsa, ryb, słodyczy, kaszy, warzyw. - Ciągle tylko te makarony - trochę się krzywi. Od święta mama gotuje jej ziemniaki (przez trzy godziny, cztery razy odlewa wodę, żeby wypłukać potas). Córka prawie nie pije. Dzienny limit to pół litra! Codziennie łyka 45 tabletek. Na serce, oczy, wątrobę, trzustkę... - niefiltrujące krwi nerki zatruły cały organizm. Pani Bożena pokazuje szuflady pełne leków. Jedno opakowanie - 1.200 zł, drugie - 300. - Obrzydliwe. Jakby pani piasek jadła. Ale ja jem. Muszę, bo chcę mieć przeszczep - dziewczynka jest bardzo dzielna.

Miesięczny koszt leczenia to 3 tys. zł. Rodziców na to nie stać. Mama nie pracuje. Nie przedłużono jej umowy, gdy czuwała przy Ani w szpitalu... Tata zarabia najniższą krajową. A jeszcze jest starsza córka. - Żeby Ania mogła normalnie się rozwijać, musi brać wszystkie leki. Zaprzestanie ich przyjmowania grozi ciężkimi powikłaniami: problemami z sercem, złamaniami kończyn, nawet kalectwem. Teraz leki zapewniają jej możliwość w miarę normalnego rozwoju, aż do przeszczepu nerki, który znacznie poprawi jej stan ogólny - wyjaśnia dr Magdalena Silska-Dittmar z Klinki Kardiologii i Nefrologii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
- Widzi pani, mówią, że zdrowia nie można kupić. Niby nie można, ale Ania dzięki tym drogim lekom będzie normalnie żyć. Jak nie będziemy mieli pieniędzy, nie wiadomo, jak to będzie... - pani Bożenie po raz pierwszy drży głos.
- Chyba tak jak wcześniej, nie? - Ania patrzy na mnie z nadzieją swoimi wielkimi niebieskimi oczami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska