Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porozmawiajmy o mieście: Andrzej Szmit

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
ANDRZEJ SZMITMa 49 lat, absolwent Pomorskiej Akademii Medycznej. Lekarz od 24 lat, szef pogotowia ratunkowego. Żona Ewa jest dyrektorką I LO, córka Olga skończyła ekonomię w Poznaniu i nie wróci do Gorzowa, syn Mateusz dostał się na medycynę. A. Szmit twierdzi, że wolne chwile chętnie spędzałby w Gorzowie, lecz nie ma gdzie, więc wyjeżdża. Kiedyś lubił fotografować i oglądać filmy, teraz nie ma na to czasu. (fot. Krzysztof Tomicz)
ANDRZEJ SZMITMa 49 lat, absolwent Pomorskiej Akademii Medycznej. Lekarz od 24 lat, szef pogotowia ratunkowego. Żona Ewa jest dyrektorką I LO, córka Olga skończyła ekonomię w Poznaniu i nie wróci do Gorzowa, syn Mateusz dostał się na medycynę. A. Szmit twierdzi, że wolne chwile chętnie spędzałby w Gorzowie, lecz nie ma gdzie, więc wyjeżdża. Kiedyś lubił fotografować i oglądać filmy, teraz nie ma na to czasu. (fot. Krzysztof Tomicz)
Wywiad z Andrzejem Szmitem, gorzowianinem od urodzenia

- Czy pana koledzy z pola golfowego wiedzą, gdzie jest Gorzów?
- Wielu dowiedziało się dzięki temu, że facet z takiej wsi zaczął grać w golfa. Kiedyś mówili tak o Gorzowie złośliwie i z przekąsem, teraz żartem. Ci z południa Polski miasto znali od dawna, bo musieli przez nie przejechać w drodze do najbardziej popularnego pola koło Międzyzdrojów. I przejazd nazywali męką.

- A bywają w ogóle w naszym mieście?
- Bardzo rzadko. Kiedy przejeżdżali przez Gorzów, pytali, czy jechali przez centrum. Trudno mi było tłumaczyć, że tak, bo miasto nie ma centrum. Jest prawie centralnie położona katedra. Żeby było centrum, musi być rynek, od którego rozchodzi się życie na całe miasto, i gdzie stoją najważniejsze budynki: kościół, magistrat...

- Przecież centrum zniknęło nie przez nas!
- Wiem, że pijani Rosjanie spalili pół miasta. Obydwoma rękoma podpisuję się pod niektórymi decyzjami prezydenta Jędrzejczaka, np. pod Słowianką, niektórych nie zrozumiem, jak choćby budowy potwora, czyli tej wieży koło mostu. Ale nam potrzebne jest też centrum. Trzeba zamknąć Sikorskiego od nowej biblioteki po magistrat i tam je stworzyć. Takie klasyczne, z knajpkami, stylem, klimatem. W Gorzowie nie ma naprawdę gdzie posiedzieć, zjeść coś dobrego. Bo albo obok przy stole masz penerstwo, albo właściciel sadzi się na wielkość, choć daje fatalne żarcie, a jedyną jakością są olbrzymie ceny, wyższe niż w Warszawie. Mamy się za wielkie miasto, a nie uświadczysz stylowej knajpki z dobrą muzyką, np. jazzem, tylko wszędzie jest umpa, umpa. To samo mówią moi koledzy biznesmeni.

- I co? Jak mają biznes do ubicia to wyjeżdżają z klientem?
- Oczywiście. Wolą wynająć leśniczówkę albo dojechać 50 km do odrestaurowanego pałacyku. Może tam jest drożej, ale mają zagwarantowane dobre jedzenie i anonimowość.
- Klasyczne centrum i knajpki miałyby świadczyć o wielkości miasta?
- Nie mówmy o wielkości, bo jesteśmy tylko średnim miastem. Po co nam wielkie Centrum Edukacji Artystycznej? Zbudujmy salę koncertową, gdzie będzie można zaprosić i filharmoników, i zespół rockowy czy jazzowy. Nie sadźmy się na milionowe miasto, ale jednocześnie nie pozwólmy, by miastem rządziła napływowa wiejska żulia, dla których najważniejsze jest piwo i sprey w łapie. W blokowiskach żyje już kolejne pokolenie ludzi, robotników, którzy tylko chcą dotrwać do emerytury.

- Ale my jesteśmy robotniczym miastem.
- Dużo jeżdżę po Polsce i widzę, że nasze osiedla wyglądają tak samo jak robociarskie dzielnice Łodzi czy Śląska. Wysprejowane i brudne. I szlag mnie trafia. Trzeba z tym walczyć. Powinni to robić strażnicy, zamiast łapać ,,bandytę'', który zaparkował na chodniku przed przychodnią, bo przywiózł chorego. Takie parkowanie nie należy do najszczęśliwszych, ale gorszy jest brud. Posprzątajmy to miasto, uporządkujmy je przez zamknięcie kawałka Sikorskiego, dajmy preferencyjne warunki tym, którzy chcą zrobić tam knajpkę. Miasto ma obowiązki wobec mieszkańców.

- To znaczy?
- Uważam, że miasto powinno przejąć od marszałka i dofinansować część instytucji kultury. Wtedy odpowiadałoby za całą politykę miejską, a nie było kadłubkiem, do którego należą drogi i szkoły. Kasę zamiast na wielkie centrum edukacji lepiej byłoby przeznaczyć na budowę sali koncertowej i zostałoby jeszcze na nasz teatr czy muzeum. Miasto musi działać kompleksowo. Od jakiegoś czasu namawiam władze na wybudowanie pola golfowego...

- Po co? Żeby pan mógł tam sobie grać?
- No właśnie, przecież mogę pojechać sobie do Międzyzdrojów, tak? Ano po to, żeby gorzowianie zobaczyli, że to sport dla wszystkich. Po to, żeby pozbyć się zaściankowości Gorzowa. Bo u nas jeśli sport, to piłka i żużel. Pytam, ilu z 12 tysięcy kibiców żużla uprawia tę dyscyplinę? Ale O.K., to opium dla mas. Chcę, żeby był sport, który uprawiać może wielu, żeby zobaczyli go robotnicy, a nuż im się to spodoba.

- Gorzów zaczął się promować, znawcy mówią, że nie mamy znaku rozpoznawczego, swojej marki...
- ... żadnej. Jedynym rozpoznawalnym znakiem, jaki mieliśmy i to przez 50 lat, był Stilon Gorzów. Taśmy i żyłkę znał cały kraj.

- To se ne wrati. A pan na co by postawił?
- Na sport. A propos, bardzo potrzebna nam jest hala. Może połączyć to z budową sali koncertowej i postawić wielofunkcyjną? Mamy dookoła lasy, jeziora, ośrodki wypoczynkowe. Gorzów mógłby być sympatycznym miastem, do którego można przyjechać do kina, ale i pograć w golfa. Ci ludzie już wiedzą, że jak nie ma dobrej pogody mogą wpaść do Słowianki i sobie popływać. Uważam zresztą, że powinniśmy mieć dwa takie obiekty, bo jeden jest potrzebny dla sportowców wyczynowych. Jedne obiekty powinny być komercyjne i zarabiać, inne dotowane przez miasto, bo taki jest jego zafajdany obowiązek, by z naszych podatków coś nam dać.

- Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska