Co ich łączy? Wszyscy prowadzili biura posłów.
Oskarżenia Anety Krawczyk o to, że dostała pracę w biurze Stanisława Łyżwińskiego z Samoobrony w zamian za seks, stawia na porządku dziennym pytanie: kogo zatrudniają posłowie w swoich biurach? Albo inaczej: komu płacą z naszych - podatników - pieniędzy.
Jak zamrażarka?
11 lat temu gorzowianin Marek Surmacz został wyrzucony z policji za to, że był rzecznikiem gorzowskiego sztabu Hanny Gronkiewicz-Waltz w wyborach prezydenckich. Rękę podał mu Kazimierz Marcinkiewicz (PiS). Surmacz został jego asystentem, potem dyrektorem biura poselskiego. Pracował tam do jesieni zeszłego roku, kiedy sam został posłem.
To przykład klasycznej zamrażarki, w której polityk przetrzymuje trudne czasy. Są i inne.
56-letni dziś Jan Kaczanowski trzy lata temu był szefem Rady Miasta Gorzowa i lubuskiej inspekcji handlowej, ale wpadł na jeździe samochodem pod wpływem alkoholu. Pożegnał się z funkcjami. Dziś kieruje biurem poselskim Jana Kochanowskiego (SLD).
- To nie zamrażarka. Pracuję tu, bo cenię kontakt z ludźmi i możliwość pomagania im - deklaruje, pokazując dziesiątki spraw, jakie z posłem załatwił. Zarabia 1,5 tys. brutto, a wcześniej odrzucił m.in. ofertę kierowania Zakładem Gospodarki Mieszkaniowej za dużo większe pieniądze.
O tym, że z biura poselskiego wypływa się na szerokie wody, świadczy nie tylko przykład 51-letniego Surmacza.
Kuźnia kadr
Poseł pracodawca
Każdy poseł dostaje miesięcznie 10 tys. zł na utrzymanie swych biur poselskich. Za te pieniądze może zatrudnić pracowników, opłacić wynajem pomieszczeń, kupić artykuły biurowe. Oprócz tego na początku kadencji poseł dostaje 10 tys. zł na urządzenie biura. Meble i sprzęt biurowy dostaje z Kancelarii Sejmu i musi go zwrócić w momencie utraty mandatu poselskiego.
36-letni Andrzej Szablewski, pracownik biura poselskiego Marka Asta (PiS), wszedł właśnie do zarządu województwa lubuskiego.
Sebastian Ciemnoczołowski, 30-letni wicemarszałek zajmujący się rozwojem regionalnym i gospodarką, kiedyś prowadził biura poselskie Jacka Bachalskiego (PO). - Protekcja polityczna nie miała znaczenia. Wygrałem konkurs na asystenta posła, liczyły się predyspozycje i wiedza - mówi.
Mniej skutecznych prób wybicia się z biur poselskich do kariery było więcej. Pracownik biura posła Jerzego Materny (PiS) 48-letni radca prawny Kazimierz Łatwiński kandydował na prezydenta Zielonej Góry, młoda szefowa biura lubuskiej Samoobrony Emilia Kretowicz - na wójta gminy Zielona Góra, a jej kolega 31-letni Piotr Kowalski, pracownik biura poselskiego Waldemara Starosty - na wójta gminy Nowa Sól. Wszyscy przegrali.
Bogusław Wontor (SLD) w swojej poselskiej ,,stajni'' ma zarówno 61-letniego rencistę, jak i 33-letniego doktoranta. Ten drugi - Tomasz Nesterowicz właśnie wybił się na trampolinie - został szefem gabinetu prezydenta Zielonej Góry. Rencista to Zygmunt Stabrowski, były sekretarz PZPR w Zielonej Górze, ale on o wielkiej karierze raczej już nie myśli.
Mogę dać wyraz
Nasi rozmówcy twierdzą, że praca w biurze poselskim to świetna szkoła polityki. Surmacz mówi, że bez ,,świetnego nauczyciela'', czyli Marcinkiewicza, nie przeprowadziłby przez Sejm ważnych dla PiS-u ustaw, a to była przepustka do fotela wiceministra. - Liczy się to, że w partii mogę dać wyraz swoim poglądom i działać - mówi górnolotnie 29-letnia Emilia Kretowicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
