Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powrót do ojczyzny trwał całe życie

Janczo Todorow
- Do dziś nie zapomniałam język rodziców - mówi Genowefa Mackiewicz.
- Do dziś nie zapomniałam język rodziców - mówi Genowefa Mackiewicz. Janczo Todorow
Urodziła się w Belgii, gdzie spędziła całe swoje życie. Teraz zapragnęła odwiedzić ojczyznę swoich rodziców, chciałaby w Polsce spędzić resztę swojego życia. Bo trafiła do rodzinnego domu seniora.

Wszystko stało się nagle i niespodziewane, dosłownie jak na filmach.Tuż po świętach Bożego Narodzenia w rodzinnym domu seniora Leśne Zacisze w Żarach gościł ks. Paweł Pawlak, duszpasterz katolików w belgijskim Liege. Był zachwycony warunkami, które stworzono dla osób w starszym wieku. Zaraz zadzwonił do Genowefy Mackiewicz, Polki, która od urodzenia mieszka w Belgii i którą poznał wcześniej w kościele. Opowiedział jej, że ma świetną okazję zamieszkać w ośrodku, w którym panuje rodzinna atmosfera. Była jak zapewniła, w siódmym niebie, ale potrzebowała trochę czasu do namysłu. Decyzja jednak przyszła szybko, po dwóch dniach oddzwoniła, że zaraz po nowym roku, w poniedziałek, wylatuje do Wrocławia. Tam już została odebrana przez księdza. Zbieg okoliczności sprawił, że przyjechała do kraju rodziców w dniu swoich urodzin. Właśnie skończyła 73 lata.

- Po raz pierwszy byłam w Polsce rok temu, na zaproszenie ks. Pawła. Wtedy poznałam sporo ludzi, od tamtej pory dzwonimy do siebie, piszemy sobie listy. W kraju spędziłam wtedy dwa tygodnie, bardzo mi się spodobało. Do tego momentu znałem Polskę tylko z opowieści rodziców - wspomina pani Genowefa.

Ojciec pochodził z Suwałk, a mama ze Strzelec Opolskich. Do Belgii wyjechali za chlebem. - Tata pracował najpierw w górnictwie, a potem w hucie żelaza. - Mama zajmowała się domem, ja byłam najstarsza, miałam jeszcze brata i siostrę. W domu przestrzegało się polskie tradycje i obyczaje, obchodziło się święta po polsku. Tata nauczył się francuskiego, czytał też gazety w tym języku. Ale mam się uparła i nie chciała mówić po francusku, więc w domu słychać było tylko język polski - wspomina.

Kiedy miała 14 lat, G. Mackiewicz opuściła rodzinny dom i rozpoczęła pracę. Była jednak za młoda i nie znała języka, więc trafiła pod opiekę zakonnic. Udało jej się znaleźć zatrudnienie, potem zdała egzaminy do szkoły pielęgniarskiej. Przepracowała w tym zawodzie 45 lat. - Byłam i w szpitalu na różnych oddziałach, pracowałam jako pielęgniarką także w fabryce. Wielokrotnie musiała opiekować się pacjentami, którzy gaśli na jej oczach.

- Przeżywałam bardzo każde odejście. Szczególnie, kiedy na łożu śmierci leżało dziecko. Ale starałam się nie pokazywać to po sobie. Nie mogłam się rozkleić i płakać, wtedy, kiedy obok są rodzice, którzy są załamani i płaczą. Ja musiałam być twarda i wspierać ich. Te chwile dali mi dużą naukę na całe życie, nauczyłam się rozumieć cudzy ból - opowiada pani Genowefa.

Miała męża Belga, pracował w policji. Straciła go jedenaście lat temu. Los sprawił, że nie mieli dzieci. Jej krewni nie są już wśród żywych. Utraciła już kontakt z bratem i siostrą. Doszło do tego, że po pierwszej wizycie w Polsce, w kraju rodziców ma więcej znajomych niż w Belgii. Dlatego bardzo chętnie by została w rodzinnym domu seniora. Na razie przyjechała na miesiąc, jak to mówi, na próbę. Ale już teraz nie ukrywa, że jest zachwycona warunkami i atmosferą. We wtorek z okazji jej urodzin przygotowano tort ze świeczkami, a dzieci z Państwowej Szkoły Muzycznej im. G. P. Telemanna wystąpiły z koncertem kolęd. - Jestem bardzo szczęśliwa, nigdy się nie spodziewałam takiego przyjęcia - mówiła wzruszona do łez pani Genowefa.

- Jestem pod wrażeniem - mówi Danuta Sobieraj, właścicielka rodzinnego domu seniora Leśne Zacisze. - Kto by się spodziewał, że do nas zawita seniorka aż z Belgii? To dobrze, że podoba jej się u nas, że czuje się jak u siebie. Od zawsze marzyłam, żeby otworzyć taką placówkę. Zawsze byłam przekonana, że starszym osobom należy się godne życie, dobra opieka i przede wszystko ciepła atmosfera, miłość. Przecież oddali całe swoje życie dla dobra społeczeństwa, dla nas wszystkich.

- Mnie się wydaje, że pani Genia już zostanie w Polsce. W Belgii w naszej parafii nigdzie nie widziałem takich placówek. A tu będzie się czuła dobrze - jest przekonany ks. Pawlak.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska