Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozbył się szczeniaka w Odrze. Psa uratował wędkarz

Anna Białęcka
Psy w schronisku koło Wróblina marzną, bo projektant "zapomniał” o zaprojektowaniu systemu ogrzewania budynków. Osoby zainteresowane adopcją mogą się kontaktować pod nr. tel. 667 966 567.
Psy w schronisku koło Wróblina marzną, bo projektant "zapomniał” o zaprojektowaniu systemu ogrzewania budynków. Osoby zainteresowane adopcją mogą się kontaktować pod nr. tel. 667 966 567. Fot. Anna Białęcka
W schronisku dla zwierząt dogrzewają się "kozą". - Nie mamy wyjścia, szczeniaki nie wytrzymają takiego zimna - zapewnia Maria Zięba ze stowarzyszenia Amicus.

Schronisko tak zostało zaprojektowane, że nie ma w nim żadnego systemu ogrzewania. Budynek, w którym znajdują się koty dogrzewany jest kaloryferami zasilanymi prądem. W tzw. szczeniakarni projektant nie pomyślał o ogrzewaniu. Małe pieski zdane są jedynie na ogrzewanie się wzajemnie, tak więc psy tuliły się o siebie, by jakoś przetrwać trwające od kilku tygodni mrozy.

- To poważny problem, który spędza nam sen z oczu - mówi opiekunka zwierząt Maria Zięba. - Obawiamy się bowiem o ich życie i zdrowie. Powinna tu być kotłownia, by można było ogrzewać chociaż pomieszczenia dla małych psów.
Żeby przetrwać zimę, pracownicy schroniska wstawili do szczeniakarni "kozę". To najprostszy na świecie piecyk na drewno lub węgiel. - Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy jakoś sobie poradzić sami. Chociaż trudno zrozumieć jak można było zapomnieć o zaprojektowaniu jakiegoś systemu ogrzewania.

Rozwiązaniem może być wybudowanie przy schronisku prostej kotłowni. Na to jednak miasto nie chce dać już żadnych pieniędzy. Stowarzyszenie, razem z Szansą, chce stworzyć projekt i starać się o fundusze z Unii Europejskiej. Żeby jednak taki projekt mógł powstać, potrzebne są plany schroniska. - Niestety, o takie plany staram się w ratuszu już od kilku miesięcy - mówi M. Zięba. - Ale wciąż ich nie mam. Mam nadzieję, że jednak się znajdą, bo są potrzebne chociażby do tego by obliczyć kubaturę budynków. Chcielibyśmy się przygotować do kolejnej zimy.

Okres świąteczny nie jest zbyt szczęśliwy dla bezdomnych zwierząt. - Niestety, nie zaglądają tu w tym czasie nawet wolontariusze - mówi z żalem opiekunka. - Psy czekały, ale się nie doczekały.

Schronisko nie prowadzi adopcji o czasie przedświątecznym. - Nie chcemy, by ktoś wziął od nas psa na prezent, który komuś się nie spodoba - opowiada. - Potem taki zwierzak znów do nas trafia, czasami wyrzucany jest do lasu lub zostawiany przy drodze.

W wigilię pod opiekę miłośników zwierząt trafił nowy podopieczny. To dwutygodniowy szczeniak. - Ktoś zupełnie bez serca chciał się go pozbyć w okrutny sposób - opowiada kobieta. - Wrzucił szczeniaka do Odry. Psiakowi udało się dopłynąć do brzegu. Znalazł go wędkarz. Opowiadał, że usłyszał skomlenie tak przerażające, iż sądził, że to płacze cierpiące niemowlę. Zabrał psa i skontaktował się z nami.
Teraz mały piesek jest tzw. domu zastępczym. - Wzięła go koleżanka, opiekuje się nim, bo trzeba go karmić i musi mieć ciepło - wyjaśnia Maria Zięba. - Jak podrośnie trafi do schroniska. A może uda się nam szybko znaleźć dla niego dom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska